REKLAMA

W Google'u mogą zacząć się modlić. Bing Microsoftu właśnie wywrócił internet do góry nogami

Coraz więcej użytkowników zyskuje dostęp do nowej wersji Bing z wbudowaną technologią od OpenAI - zmodyfikowaną wersją GPT, którą wykorzystuje też bot ChatGPT. I już oszczędza dziesiątki minut ich czasu. A przecież to dopiero początek.

W Google'u mogą zacząć się modlić. Bing Microsoftu właśnie wywrócił internet do góry nogami
REKLAMA

Przeglądając social media i publikowane w prasie internetowej opinie można odnieść wrażenie, że wczorajsza pseudopremiera nowego Binga jest głównie ciekawa dlatego, że jej autorem nie jest Google. Że coś ciekawego się dzieje w czymś innym, niż Wyszukiwarka Google. I po prawdzie się nie dziwię. Lubimy nowe zabawki, lubimy nowe gadżety, a część z nas lubi nawet igrzyska tech-korporacji.

REKLAMA

Technologia, którą właśnie pokazał Microsoft i która stopniowo (dlaczego tak wolno, o tym za chwilę) jest włączana u kolejnych użytkowników wykracza poza kategorię drobnego usprawnienia. Czegoś, co być może przekona kilka procent internautów do zmiany domyślnej wyszukiwarki. To nie jest drobiazg. To mechanizm, którego użyteczność jest obiektywnie oczywista.

Nowy Bing to nie ładniejszy interfejs, lepsza wyszukiwarka filmików na TikToku czy inna zmyślona na potrzeby porównania bzdurka. To coś niezestawialnie cenniejszego: oszczędność czasu. W niektórych przypadkach Bing w nowym modelu oszczędzi użytkownikowi dziesiątki minut pracy dziennie.

Jak działa nowy Bing? Co nowego się pojawiło w wyszukiwarce Microsoftu? Po co wyszukiwarce chat?

Wyszukiwarki takie, jak Google czy Bing (w wersji bieżącej), to w dużym uproszczeniu gigantyczne katalogi. Użytkownik wpisuje frazę jakiej poszukuje, a wyszukiwarka sprawdza wszystkie skatalogowane przez siebie witryny i prezentuje listę tych, które zawierają ową frazę.

Wspomniane uproszczenie jest spore: nowoczesne wyszukiwarki stosują dziesiątki algorytmów analizy zawartości danych witryn, by lepiej je pozycjonować w wynikach. Wyszukiwarki potrafią jednak odpowiadać tylko na bardzo proste pytania. Ich główną funkcją jest zaprezentowanie użytkownikowi odpowiednich witryn. Ten je następnie może pootwierać w nowych kartach i w ich ramach poszukać tych informacji, które go interesują. Zresztą, komu ja to tłumaczę. Wiemy to niemal wszyscy.

Z nowego Binga można korzystać tak, jak do tej pory. Można jednak wydać mu konkretne polecenie tekstowe. Na przykład: powiedz mi który samochód z napędem na cztery koła powinienem kupić, który przyspiesza do setki w mniej niż sześć sekund, mieści sześcioro pasażerów i który zbiera pozytywne recenzje.

Bing przetworzy polecenie, (w teorii) bezbłędnie je zrozumie, przejrzy zasoby sieci i zwróci wynik. W kilka sekund wykona za użytkownika cały research i zapewni sensowną odpowiedź. Co więcej, można z Bingiem dalej konwersować na zadany temat. Które z tych samochodów mają Android Auto? Bing zrozumie, że użytkownik dopytuje się o zaprezentowane wyniki i zwróci kolejną odpowiedź. Zamiast dziesiątki minut przeglądać katalogi, oferty i recenzje - użytkownik ma od razu gotową odpowiedź.

 class="wp-image-3306057"
Microsoft Bing: powiedz mi który samochód z napędem na cztery koła powinienem kupić, który przyspiesza do setki w mniej niż sześć sekund, mieści sześcioro pasażerów i który zbiera pozytywne recenzje

Microsoft przy tym twierdzi, że nie należy mylić Binga z mającym skłonności do halucynacji (czyli pisania bzdur) ChatGPT. Użytkownik w każdej chwili może zweryfikować odpowiedź (Bing podaje źródła zsyntezowanych informacji) i podobno sama technologia została poddana drobiazgowym usprawnieniom, choć Microsoft nie gwarantuje poprawnej odpowiedzi - stąd ekspozycja przypisów. Podobnie jak klasyczna wyszukiwarka może zwrócić w wynikach strony, których treść wprowadza w błąd.

Gdzie jest haczyk? Jest, i to bardzo duży. Właśnie z jego powodu prawdopodobnie dalej czekasz na dostęp do nowego Binga.

Wieloletnie inwestowanie w badania nad sztuczną inteligencją w połączeniu z wieloletnim partnerstwem z OpenAI dają Microsoftowi ogromną przewagę technologiczną. Nic dziwnego, że wprowadza ją do użytku jak tylko jest do tego gotowa, z punktu widzenia użytkowników. Za technologią OpenAI czai się jednak pewien nieprzyjemny sekret. Jest ona diabelnie droga.

Konkretniej, chodzi o energetyczny koszt przetworzenia pojedynczego zapytania użytkownika. Można tu tylko spekulować, bo Microsoft nie udostępnia takich informacji - nie byłoby jednak dziwne, gdyby aktualnie Microsoft do każdego zapytania wysłanego do nowego Binga dopłacał. Konkretniej: że koszt obsługi tego zapytania jest na tyle wysoki, że nie ma szans być zrekompensowanym za ewentualny zysk z odsłony reklamy w wynikach wyszukiwania.

To prawdopodobnie właśnie dlatego nowy Bing jest udostępniany masom bardzo ostrożnie. Zainteresowanie nowym Bingiem jest bardzo trudne do przewidzenia, a ostatnie czego Microsoft dziś potrzebuje, to problemów z działaniem chmury Azure, potencjalnie zatkanej na skutek zbyt dużej liczby zapytań do skomplikowanego modelu GPT hostowanego na chmurze Microsoftu.

To jednak też ilustruje, dlaczego za tę rewolucję właśnie odpowiada Microsoft. Jest bardzo niewiele firm o chmurach obliczeniowych i globalnej infrastrukturze gotowej na hostowanie GPT dla setek milionów użytkowników. Prawdopodobnie poza Amazonem, Microsoftem i Google'em takowych wręcz nie ma.

No właśnie, gdzie jest Google?

Google przyjmuje postawę beznamiętną, którą można skrócić do to całe ChatGPT to zabawka, my pracujemy nad czymś lepszym i od lat, zaraz wam to pokażemy. Z jednej strony trudno to kwestionować. Wręcz można być pewnym, że Google również prowadzi zaawansowane badania nad SI. Google Bard, czyli odpowiednik nowego Binga, ma być jeszcze lepszy.

Tyle że prasa donosi o lekkiej panice wewnątrz firmy. Po premierach od OpenAI i Microsoftu zarząd Google’a ściągnął z emerytury naprędce Larry’ego Page’a i Sergeya Brina - założycieli firmy i byłych prezesów - by posłużyli radą i pomocą. A sam Bard podobno jest dość niegotowy, co prowadzi do komicznych sytuacji, takich jak halucynacje owego Barda w jego materiałach promocyjnych:

Nie mamy oczywiście żadnego wglądu w to, co w tajemnicy przed światem tworzą naukowcy Google’a. Jeżeli jednak mierzyć (wysoce niedoskonałą!) miarą inwestycji finansowych w rozwój sztucznej inteligencji: Microsoft wedle tej miary jest daleko przed Google’em. A zaległości tego kalibru nadrabia się dość trudno.

Należy przy tym zauważyć, że interfejs konwersacyjny to nie jest ani wynalazek Microsoftu, ani też OpenAI. Są na rynku mało znane wyszukiwarki, które również starają się syntezować prostą odpowiedź na skomplikowane pytania użytkowników. To jednak (teoretycznie) zupełnie nie ta skala, jeśli chodzi o rozumienie informacji i języka.

Bing to medialna premiera. Wynalazki Microsoftu i OpenAI skracają pracę o dziesiątki minut już kilku innych usługach. A przecież będzie tego więcej.

Z wyszukiwarki internetowej korzysta niemal każdy internauta. Dlatego Bing z GPT to tak wdzięczna premiera. Na jego przykładzie niezwykle łatwo zademonstrować korzyści, jakie zapewniają technologie Microsoftu i OpenAI. Tyle że Bing nie jest pierwszą microsoftową usługą zawierającą te technologie. Choć te pozostałe są płatne.

Microsoft Designer, czyli narzędzie do tworzenia projektów graficznych, oferuje integrację z DALL-E. Użytkownik, zamiast sam projektować ilustracje czy szukać gotowych clipartów i zdjęć stockowych może zlecić SI zaprojektowanie grafiki od zera. Oczywiście pod dyktando użytkownika. Praca na kilkadziesiąt minut jest realizowana w kilkadziesiąt sekund.

GPT3.5 od OpenAI słucha przebiegu spotkania w ramach Microsoft Teams i może je potem na życzenie użytkownika streścić i nawet zaproponować czynności i zadania do wykonania w związku z decyzjami na tym spotkaniu podjętymi. Użytkownicy Microsoft Viva Sales (platforma dla klientów korporacyjnych pomagająca działom sprzedaży) mogą korzystać z GPT3.5 do automatycznego tworzenia maili na zadany, związany z daną sytuacją temat.

Należy zdać sobie sprawę z faktu, że technologia Microsoftu i OpenAI zmieni gruntownie rynek pracy. W fundamentalny sposób zmieni to, jak pracują osoby, których zawód jest związany z dowolną formą przetwarzania informacji. Tyczy się to również dziennikarzy i media workerów. Nowego Binga przetestujemy, jak tylko zyskamy do niego dostęp - i prawdopodobnie szybko go zagniemy czy złapiemy na złej informacji. Jego udoskonalenie to jednak kwestia lat, może nawet miesięcy.

REKLAMA

Pseudopremiera (pseudo, bo jeszcze mało kto może z tego korzystać) nowego Binga to nie premiera świetnej nowej funkcji do nielubianej do tej pory wyszukiwarki. To początek zmian w całym IT i na całym świecie. To premiera, w wyniku której warto rozważyć swoje przyszłe decyzje zawodowe. Kariera bazująca na prostej, niekreatywnej analizie informacji nie ma już żadnej przyszłości. Ale to absolutnie żadnej.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA