W Polsce nie działały terminale płatnicze. Tylko gotówka? To nie jest rozwiązanie
Z nieznanych powodów, wiele osób zaczęło nagle panikować i straszyć nadchodzącym końcem gotówki. We wtorkowy wieczór mogli uznać, że ich nawoływania mają sens. Tylko czy naprawdę?
Pro-gotówkowa kampania rozkręca się na dobre. Na jednej z osiedlowych grup znalazłem nawet nawoływanie, by sklepy, które sprzeciwiają się płatnościom kartami, wywieszały plakaty, pozwalające przyciągać swoich.
Zmasowana obrona banknotów jest ciekawym zjawiskiem i to raczej nie przypadek, że w ostatnim czasie temat nagle podchwyciły środowiska wcześniej sprzeciwiające się szczepionkom czy mające osobliwe poglądy na rosyjską agresję. Sam nie należę do grona osób domagających się wycofania gotówki, ale jednak ostatnia internetowa kampania jest co najmniej zastanawiająca. Może to tylko przypadek i zbieg okoliczności, a może ktoś wyczuł, że pewne hasła szybko trafią na podatną i żyzną glebę. Tym bardziej, jeśli doda się, że to wszystko jest spiskiem wielkiej finansjery.
Abstrahując od przyczyn, środowiska anty-kartowe mogły we wtorkowy wieczór zatryumfować: ha, mówiliśmy, że tylko gotówka nas uratuje! Okazało się, że wystąpiły poważne problemy związane ze zbliżeniowymi transakcjami w całej Polsce. Awarię potwierdził dostawca terminali, firma PolCard, a o kłopotach informowały swoich klientów banki:
Awaria trwała ok. dwóch godzin i o 21:00 płatności kartami były już możliwe. Jeżeli jednak ktoś trafił w niefortunne okienku, mógł najeść się nerwów, gdy okazało się, że nie da się zapłacić za zakupy.
Co robić, gdy karta nie działa?
Kilka lat temu podobną awarię przeżyłem na własnej skórze. Bank miał problemy, więc niemożliwe było zarówno zapłacenie kartą, jak i wypłacenie gotówki. Uratował mnie Blik, z którego wcześniej nigdy nie korzystałem. Za pomocą aplikacji wypłaciłem banknoty z bankomatu - tego samego, który nie reagował na kartę. Zdarza się, że w przypadku awarii terminalu restauracje czy inne miejsca informują, że płatności zbliżeniowe nie są możliwe, ale można rozliczyć się robiąc przelew na telefon Blikiem.
Jeśli więc obawiacie się awarii karty, bankomatu czy terminalu, zainstalujcie sobie Blika. Oczywiście i ten miewał swoje problemy - ostatnio np. przed świętami - ale jest to jednak solidne zabezpieczenie i alternatywa dla karty płatniczej oraz gotówki.
Czytaj też:
"Tylko gotówka" - nie, wcale nie sądzę, że to jedyne rozwiązanie
Szybki przegląd Facebooka wystarczy, żeby zauważyć, że wspomniane przeze mnie środowiska ogłaszają wielką wygraną. Awaria to dowód na to, że bez gotówki zginiemy. Terminale wyłączą, bankomaty zabiorą i umrzemy z głodu oraz pragnienia, bo nie będziemy mieli za co kupić choćby starej, suchej bułki.
Oczywiście takie zdarzenia pokazują, że całkowite zawierzenie transakcjom bezgotówkowym jest ryzykowne, ale... cóż, nie pamiętam, kiedy ostatni raz zapłaciłem za coś gotówką i jakoś żyję. Karty używam od nie wiem kiedy i dotychczas tylko raz miałem problem, który wam opisałem. Dosyć szybko go zresztą rozwiązałem. Mogę się założyć - ale o drobną sumę i przelew Blikiem - że jednak częściej giną portfele z banknotami, niż są aż tak poważne awarie uniemożliwiające zakupy.
Być może się zdziwię, jeżeli awaria potrwa nie dwie godziny, a dwanaście godzin. Albo dobę. Lub, odpukać, trzy dni. Tylko w takim razie jedynym zabezpieczeniem byłoby trzymanie wszystkich oszczędności - lub przynajmniej większości - w skarpecie, a to jednak wydaje mi się całkowicie bez sensu. Co z tego, że zostawię sobie na czarną godzinę 200 zł czy nawet 1000 zł, skoro i tak zapasy w końcu się skończą. Takie traktowanie gotówki przypomina mi owczy pęd, który panował na początku pandemii, gdy niestety wielu rzuciło się kupować papier toaletowy, ryż i konserwy. Do dzisiaj im pewnie zalegają na dnie szuflady.
Transakcje bezgotówkowe są wygodne, szybkie i jedna awaria mojego zaufania do nich nie zmieni. Nie oznacza to oczywiście, że trzeba rezygnować z gotówki, ale też nie widzę powodów, by iść na wojnę z kartami płatniczymi i urządzeniami pozwalającymi płacić zbliżeniowo.