Tajemnicza twarz niedźwiedzia na Marsie. Chatka na Księżycu może się schować
Czasami jest tak, że przeglądając zdjęcia wykonane przez sondy kosmiczne lub przez roboty jeżdżące po powierzchni Księżyca czy Marsa człowiek dostrzega kształt, który na pierwszy rzut oka nie pasuje do pozostałych elementów na zdjęciu. Wtedy to do pracy wkracza mózg, który stara się zrozumieć, co widzi i doszukuje się cech, które pozwoliłyby mu zidentyfikować to, na co patrzy.
Tak było chociażby w przypadku „marsjańskiej twarzy”. Czysty zbieg okoliczności sprawił, że sonda Viking 1 przelatująca w odległości 1860 km od Marsa o odpowiedniej porze dnia marsjańskiego sfotografowała niczym niewyróżniającą się strukturę geologiczną.
Cienie rzucane przez wzgórza sprawiły jednak, że akurat w tej chwili z punktu widzenia Vikinga, owa struktura wyglądała jak… twarz człowieka.
Takie zjawisko nosi miano pareidolii. Widzimy znane nam kształty człowieka czy zwierząt w nietypowych kształtach elementów krajobrazu.
Trzeba przyznać, że osoby, które pomyślały w pierwszej chwili, że oto odkryliśmy jakąś pozostałość po marsjańskiej cywilizacji naprawdę mogły się nabrać. Zdjęcia tej samej struktury wykonane przez inne sondy kosmiczne wykazały jednak, że mamy do czynienia z tworem całkowicie naturalnym. Pech, marsjańskiej cywilizacji nie ma.
Podobnie zresztą było kilka lat temu na Księżycu, kiedy to chiński łazik Yutu 2 przemierzający księżycowe pustkowie dostrzegł na widnokręgu zaskakujący prostokątny twór. Skąd niby na Księżycu miałyby się wziąć zupełnie kwadratowe obiekty? Pewnie ktoś je tam postawił. Miłośnicy filmów science-fiction przez chwilę mogli mieć nadzieję, że oto wypełnia się scenariusz filmu 2001: Odyseja kosmiczna i łazik właśnie odkrył słynny księżycowy monolit.
Także i w tym wypadku okazało się jednak, że księżycowa chatka, niedoszły monolit jest najzwyklejszą skałą. Nic więcej. Po raz kolejny obca cywilizacja wyrwała się kleszczom naszej nauki. Jak pech to pech.
W końcu! Mamy to!
Teraz już chyba nikt nie będzie miał wątpliwości. Okazuje się bowiem, że na Marsie nie ma cywilizacji takiej jak nasza. Ba, także człowiek jak dotąd nie dotarł na Marsa. Zadajmy sobie jednak pytanie: gdzie się podziały te wszystkie niedźwiedzie, które kiedyś buszowały w naszych lasach i pożerały nieostrożnych turystów? Ujrzenie takiego miśka w dzisiejszych czasach to przywilej nielicznych. Nawet Misia Yogi, czy Uszatka w telewizji nie da się uświadczyć. Zdaje się jednak, że amerykańska sonda kosmiczna Mars Reconnaissance Orbiter rozwiązała zagadkę ich zniknięcia.
Otóż niedźwiedzie najwidoczniej miały swój własny program kosmiczny i na przestrzeni dekad po kolei, jeden za drugim emigrowały na Marsa, gdzie stworzyły własną cywilizację i własne miejsca kultu. Jak się jednak okazuje, nie kryją się z tym przesadnie. MRO sfotografował właśnie potężny, widoczny z kosmosu pomnik na cześć pierwszego niedźwiedzia na Marsie. Oto i on.
Zdjęcie zostało wykonane 12 grudnia 2022 roku. W strukturze na zdjęciu nie trzeba się doszukiwać niczego, w sześcianie (który nie jest sześcianem) nie trzeba wypatrywać chatki. Pokażcie to zdjęcie komukolwiek nie sugerując co na tym zdjęciu widać. Każda osoba powie wam, że na zdjęciu jest misiek/miś/niedźwiedź. Odpowiedzi będą jednoznaczne.
No dobrze, pora już zepsuć zabawę. Także i w tym przypadku mamy najprawdopodobniej do czynienia z kraterem uderzeniowym, który na przestrzeni eonów został zasypany osadami. Za pysk niedźwiedzia najprawdopodobniej odpowiada wylot dawnego wulkanu.
Może to i rozczarowująca wiadomość, ale z drugiej strony czy człowiek chciałby się nadal przygotowywać do lotu na Marsa, gdyby wiedział, że po niezwykle trudnej podróży na Marsie czekałyby na niego nie tylko niskie temperatury, brak infrastruktury, promieniowanie kosmiczne, brak tlenu w atmosferze, ale jeszcze wściekłe niedźwiedzie? Śmiem wątpić.
A tak, może i Mars jest pusty, ale przynajmniej Elon Musk może dalej szykować swojego Starshipa do podróży. No i dobrze.