Na koniu i z halabardą ruszył na niemieckie czołgi. Ostatni rycerz walczył w II wojnie światowej
Ta historia jest śmieszna, niesamowita, wspaniała. To opowieść o ostatnim prawdziwym rycerzem w Europie, który w zbroi i na koniu ruszył na niemieckie czołgi.
Josef Mencik, ostatni rycerz Europy, był człowiekiem prawym i nieustraszonym. Choć wielu uważało i nadal uważa za dziwaka, współcześni darzyli go ogromnym szacunkiem, a on sam zasłużył na uznanie.
Niewiele wiadomo o życiu Josefa Mencika przed II wojną światową. Jego data urodzenia jest kwestionowana, a dokładna lokalizacja nie jest znana. Rycerz mieszkał w regionie pasma górskiego Szumawa w Czechosłowacji. Tam, w miejscowości Dobrs posiadał zamek, którego początki sięgają XIV wieku.
Zamek był zniszczony, ale Josef Mencik włożył dużo pracy w jego remont. Wraz z rodziną żył w nim jak średniowieczny rycerz. Nie było w nim żadnych luksusów oraz udogodnień takich, jak bieżąca woda czy elektryczność. W komnatach używano za to pochodni i świec. Spano pod skórami.
W zamku Mencik gromadził antyki i starocie. Jego zamek pełnił funkcję żywego muzeum dla dzieci, a on był znawcą historii Czech i z przyjemnością kształcił ciekawskich.
Mimo pozornego dziwactwa, lokalna społeczność przyjęła i zaakceptowała gospodarza zamku. Stało się tak przede wszystkim dlatego, że sam Mencik żył i postępował jak prawdziwy rycerz. Starał się być pomocny dla ludzi, którzy mieszkali wokół niego. Był hojnym człowiekiem, który traktował wszystkich z szacunkiem i gościnnością.
Przede wszystkim jednak przestrzegał kodeksu, który na pierwszym miejscu stawiał walkę ze złem. Dużym i małym. Zawsze i wszędzie.
Test przyszedł w 1938 r., gdy niemieckie wojska stanęły u granic Czechosłowacji gotowe na zajęcie Sudetów.
Josef Mencik zachował się jak na rycerza przystało. Ubrał swoją najlepszą, wyprodukowaną we Francji zbroję. Dosiadł pełnej krwi konia, z którym wiele razy ćwiczył szarżę. Według różnych źródeł dzierżył w dłoni pikę lub halabardę. Był gotowy na walkę i ruszył na czołgi.
Stojący na granicy Niemcy dostali rozkaz do wkroczenia na teren Czechosłowacji. Pancerna kolumna ruszyła, ale po chwili zatrzymała się gdy atakujący zobaczyli stojącego na ich drodze rycerza.
Nie wiadomo co pomyśleli żołnierze Hitlera. Mencik mógł zginąć od jednej kuli wystrzelonej z karabinu. Być może uznali go za szaleńca, być może za niezwykle odważnego wojaka. Po chwili impasu ruszyli dalej omijając rycerza i nie robiąc mu krzywdy.
Wielu wierzy, że jego odważny czyn sprawił, że Niemcy nigdy nie zdecydowali się na wkroczenie czy zajęcie zamku Mencika. Technicznie pozostał on więc podczas II wojny światowej nie zdobyty.
Skojarzenia z Don Kichotem nasuwają się same, ale Mencik nie miał nic wspólnego z obłąkanym bohaterem powieści Cervantesa. Wiedział, że nie powstrzyma czołgów, ale w ten sposób chciał sprzeciwić się agresji. Zrobił to w rycerskim stylu i faktycznie, choć na moment, wstrzymał hitlerowską machinę wojenną.
Po zakończeniu II wojny światowej zamek Dobrs został znacjonalizowany przez rząd komunistyczny. Aktualnie znajduje się w nim muzeum i jest on otwarty dla zwiedzających. Można w nim podziwiać między innymi wszystkie antyki, które posiadał rycerz.
Mencik prowadził długie i rycerskie życie aż do swojej śmierci w wieku 78 lat. Miał żonę i dwoje dzieci. Miejscowi pamiętają go jako miłośnika śledzi i piwa, całkowicie oddanego wybranemu powołaniu. Do legendy przeszły jego patriotyzm i odwaga.
Josef Mencik nie był jednak jedynym, który stanąŁ naprzeciwko Niemców z mieczem w dłoni. Brytyjczyk, John "Jack" Churchill w czasie II wojny światowej służył w szeregach oddziałów Commando. Do walki ruszał uzbrojony w długi łuk, strzały oraz miecz (pałasz claymore). Był autorem zdania: "każdy oficer udający się w bój bez miecza jest nieodpowiednio ubrany".