Tim Cook przedawkował tabelki. Właśnie gruchnęła plotka o dotykowym MacBooku
Według wiarygodnych źródeł, już za dwa lata notebooki Apple’a wyposażone zostaną w wyświetlacze dotykowe. To miłe, że Apple nadrabia zaległości za resztą świata. MacBook z panelem dotykowym rodzi jednak kłopot, w który firma Tima Cooka sama się wpakowała.
Nie ma drugiej tak dobrze sprzedającej się linii telefonów, co Apple iPhone. Podobnież żaden inny tablet nie odniósł takiego sukcesu, co Apple iPad. Urządzenia mobilne Apple’a z pewnością nie spełnią oczekiwań każdego, ale utrzymujące się od lat spektakularne sukcesy firmy są jasnym dowodem na to, że w kwestii konsumenckich urządzeń z wyświetlaczami dotykowymi Apple wie, co robi. Dawno też już wyprowadził komputery Mac z marginesu, które dziś są realną i atrakcyjną alternatywą dla PC z Windowsem.
Dekady wydawania na rynek iBestellerów i kilkaset wpisów blogowych o treści Apple się kończy (z których później niewiele wynikało), przyzwyczaiły wszystkich do zakładania, że Apple wie lepiej, a głosy krytyki to tylko krzykliwa mniejszość. Niemądrym jest jednak zakładanie, że Apple już wiecznie będzie na fali. Zwłaszcza że dzisiejszy Apple ma z tym jobsowym coraz mniej wspólnego.
Nowy prezes Apple’a, który objął stanowisko po śmierci Steve’a Jobsa, okazał się zbyt trudną do współpracy osobą dla większości apple’owych weteranów. Jego styl rządzenia zniechęcił zatrudnionych w firmie złotych geniuszy, w tym tych, którzy w niewiele mniejszym stopniu co sam Jobs przyczynili się do legendy Apple’a. Jony Ive? Nie ma, odszedł. Scott Forstall? Dawno już nie ma. Można by wymieniać. W Apple nie pracuje już nikt, kto pracował nad pierwszymi iPhone’ami, iPadami czy iOS-ami. Przynajmniej nie na istotnych stanowiskach. Zmiany są nieuniknione i niemądrze zakładać, że wszystkie będą na lepsze.
Podobno w nie tak odległej przyszłości komputery Mac będą wyposażane w wyświetlacze dotykowe.
Nie jest to przy tym żaden rynkowy przełom. Wręcz przeciwnie: Apple dodaje panel dotykowy do laptopów właściwie jako ostatni. Producenci komputerów z Windowsem i Chrome OS-em oferują taki panel jako opcję już od dawna. Microsoft wręcz nieco przesadził z otwarciem się na interfejs dotykowy, czego efektem był bardzo źle przyjęty przez klientów Windows 8 dekadę temu.
Apple jednak się przed tym wzbraniał, i jeśli patrzeć na wyniki finansowe firmy, to miał rację. Dotykowe PC z Windowsem i Chrome OS-em były kupowane bardzo rzadko jako urządzenia mające mieć funkcję głównie tabletu. Te sprzedawane bez klawiatury, tak jak iPad, wręcz sprzedają się nieporównywalnie gorzej od tabletu Apple’a. Mają swoich fanów i zadowolonych użytkowników, ale niezmiennie to Apple jest tu potęgą. Która wielokrotnie, otwarcie się z konkurencji śmiała, w tym ustami swojego prezesa.
Tim Cook, podczas jednej z konferencji Apple’a, odniósł się do hybrydowych laptopów konkurencji. Stwierdził, sprawnie balansując pomiędzy uprzejmością a kpiną, że ta się pogubiła (got confused). I że nie można oczekiwać, że z pomysły na połączenie lodówki i tostera wyjdzie coś użytecznego. Toster i lodówka to oczywiście metafora tabletu i notebooka. Hybrydy odniosły bardzo duży sukces rynkowy, inspirujący kolejną serię artykułów medialnych pod wspólnym mianownikiem Apple się kończy. Ale nie tak duży, jak kolejne produkty Apple’a.
Tymczasem wiele lat później Apple chce łączyć toster z lodówką. Informuje o tym Bloomberg, a więc rzetelne źródło. Podobno pierwszy Mac z ekranem dotykowym - MacBook Pro - pojawi się w sprzedaży w 2025 r. Z czasem panel dotykowy miałby trafić również i do innych Maców. Czyżby firmie kończyły się pomysły na obchodzenie problemu? Czyżby wieszczone plotkami problemy z dalszym skalowaniem chipów Apple Silicon ograniczały możliwości innowacji i to panel dotykowy ma podtrzymać uwagę klientów? Bez znaczenia, bowiem summa summarum na zmianie tej polityki zyskają klienci, mając jeszcze lepsze komputery do wyboru. Jest jednak jeszcze jeden problem.
A jest nim iPad. Co wybrać: MacBook Air czy iPad Air? Kto będzie w stanie to wytłumaczyć klientowi?
Dotykowe komputery Mac to dopiero plotki, a tymczasem iPady już od dawna oferują tryb desktopowej pracy. Również i wtedy przypominaliśmy sobie deklaracje Cooka o łączeniu lodówki i tostera, patrząc jak iPad zamienia się w laptopa. To jednak głównie złośliwości grona entuzjastów, bo i tu finalnie korzystają klienci. iPad stał się jeszcze lepszy, jeszcze bardziej użyteczny.
To jednak rodzi zupełnie nowy problem, którego nie mają partnerzy Google’a i Microsoftu. Jak wytłumaczyć które urządzenie kupić? iPad Air to lekkie i poręczne urządzenie mobilne z dotykowym wyświetlaczem i odczepianą klawiaturą. MacBook Air to lekkie i poręczne urządzenie mobilne z dotykowym wyświetlaczem i klawiaturą przytwierdzoną na stałe. Gdyby tylko to różniło te urządzenia, to problemu nie ma. Problem leży jednak gdzie indziej. W oprogramowaniu i aplikacjach.
Windows w trybie tabletowym wygląda niemal identycznie, wprowadzając tylko większe przestrzenie między ikonami i kontrolkami. Działają na nim te same aplikacje, co w trybie laptopowym. Android i Chrome OS na większych wyświetlaczach wprowadzają bardziej desktopowy ekran domowy i możliwość umieszczania aplikacji w oknach. Oba tryby są jednak ze sobą wizualnie spójne, a wszystkie aplikacje (Android i Web) niezmiennie się uruchamiają.
Tymczasem iPad i Mac pracują na zupełnie innym oprogramowaniu i inaczej obsługiwanym. Przede wszystkim jednak znacząco różnią się dostępnością gier i aplikacji. Urządzenia te więc różnią się nie tylko wyglądem i formą, a również i funkcjonalnością. W teorii, choć nie zawsze będzie to prawdą, można uznać, że MacBook Air ma szerszy wybór lepszego oprogramowania. To może w tym wszystkim pomoże cena?
11-calowy iPad Air z 256 GB pamięci, oprogramowaniem iPadOS i klawiaturą Magic Keyboard kosztuje 6700 zł. 13,6-calowy MacBook Air 256 GB z oprogramowaniem macOS to wydatek 7000 zł. Nie, cena nie pomogła. Jeśli już, to wręcz utrudniła wybór, bo zdaje się sugerować, że tak ogólnie to iPad to lepsze urządzenie od Maca.
Podpowiedź może się czaić w zwłoce z wprowadzeniem dotykowych MacBooków na rynek.
Dodanie panelu dotykowego do bardzo smukłego laptopa nie jest już dziś szczególnym wyzwaniem dla inżynierów i podwykonawców. Apple równie dobrze i w tym roku mógłby zacząć dodawać takie panele do MacBooków. Decyduje się jednak na to dopiero za dwa lata, a to sugeruje, że czeka na coś. Prawdopodobnie na zmiany w oprogramowaniu.
iPadOS prawdopodobnie zyska jeszcze więcej elementów z macOS-a i odwrotnie. Kto wie, może w jakiś sposób te systemy zostają w jakiś użytkowy sposób połączone, by stać się równie elastyczne, co Windows, Chrome i Android. Wówczas rosnąca różnorodność w ofercie Apple’a byłaby wyłącznie czymś mile widzianym, bo jeszcze więcej użytkowników mogłoby znaleźć w ofercie firmy coś dla siebie. Domniemana fuzja tych platform to jednak póki co wytwór wyobraźni - a o dotykowych Macach piszą rzetelne źródła. Ciekaw jestem, jak Apple zamierza wytłumaczyć to klientom. I czy w ogóle ma już pomysł jak to zrobić.