REKLAMA

Sprawdź co się stanie, gdy w twoje miasto uderzy planetoida. Trochę straszne

Wyobraźmy sobie - czysto teoretycznie - taką sytuację. W kierunku Ziemi leci planetoida, o której astronomowie dowiedzieli się na zaledwie pół roku przed zderzeniem. Tak niewielkie wyprzedzenie nie daje nam żadnej przewagi. Nie jesteśmy bowiem w stanie przygotować misji kosmicznej, w ramach której bylibyśmy w stanie zmienić trajektorię lotu planetoidy na tyle, aby bezpiecznie ominęła naszą planetę. Pozostaje przygotować się na uderzenie. Co więcej, jak na razie nie wiadomo, w które miejsce na powierzchnię Ziemi owa planetoida spadnie.

07.12.2022 07.19
planetoida
REKLAMA

Równie dobrze może to być Sahara, środek Oceanu Indyjskiego, jak i… cóż, miejsce, w którym właśnie się znajdujecie. Jeżeli kiedykolwiek zastanawialiście się co by było, gdyby duża planetoida spadła w waszej okolicy, albo jak daleko od was musiałaby spaść, abyście choć mieli szansę na przeżycie, to teraz macie doskonałe narzędzie do sprawdzenia potencjalnych skutków takiego zdarzenia.

REKLAMA

Na stronie internetowej Asteroid Launcher możecie teraz wygodnie przeprowadzić symulację kataklizmu. Wybieramy miejsce, w które ma uderzyć planetoida, wybieramy rozmiar samej planetoidy, wybieramy jej skład chemiczny wybieramy prędkość uderzenia i kąt, pod jakim planetoida wejdzie w atmosferę i już możemy sobie zobaczyć na mapie, jakich rozmiarów krater pozostanie po naszej miejscowości, ile osób wyparuje w momencie uderzenia, ile zginie wskutek powstałem w uderzeniu kuli ognia i wiele innych ciekawych informacji.

Strona stworzona Neala Agarwala strona jest zdumiewająco wciągająca, aczkolwiek prezentowane przez nią dane są iście przerażające. Uderzenie w Ziemię kilkusetmetrowej planetoidy miałoby naprawdę koszmarne skutki.

Ja postanowiłem sobie sprawdzić, co by było, gdyby w Poznań uderzyła 500-metrowa planetoida. Większość parametrów pozostawiłem niezmienionych: planetoida żelazna, prędkość uderzenia 17 km/s, kąt uderzenia 45 stopni. Potem wystarczyło nacisnąć: Launch asteroid i zobaczyć co się stanie.

 class="wp-image-3043677"

Według strony wskutek uderzenia powstałby krater o średnicy 9,7 km, w którym wyparowałoby natychmiast niemal 100 000 ludzi. Nic dziwnego, skoro samo uderzenie uwolniłoby energię porównywalną z 12 gigatonami trotylu. Strona przekonuje - co trochę niepokoi - że do takich uderzeń dochodzi średnio raz na 166 000 lat.

 class="wp-image-3043698"

To jednak nie koniec. Na razie bowiem mamy krater. Tuż po kraterze powstaje także kula ognia o średnicy 15 km, która zabija kolejne 719 561 osób w bezpośrednim otoczeniu. Kolejne 250 000 osób odnosi poparzenia trzeciego stopnia, a kolejny milion drugiego stopnia. Osoby znajdujące się w promieniu 62 km od miejsca uderzenia odniosłyby obrażenia związane z zapaleniem się na nich ubrań. Pożary drzew? W promieniu nawet 127 km od miejsca uderzenia.

Symulacja jest zaskakująco szczegółowa. W panelu po prawej stronie mapy przeczytacie także ile osób zginęłoby/odniosłoby obrażenia wskutek fali uderzeniowej, silnych wiatrów i związanego z uderzeniem trzęsienia Ziemi. W naszym przykładzie budynki ulegają zawaleniu niemalże od Zielonej Góry po Bydgoszcz. Skala zniszczeń jest zatem wprost niewyobrażalna.

 class="wp-image-3043713"

Warto tutaj pamiętać, że wartości te będą tylko rosły, kiedy będziemy zmieniać rozmiary planetoidy na większe. Zachęcam do przetestowania kilku scenariuszy.

Jaka jest szansa na uderzenie planetoidy w Ziemię?

Z pewnością nie jest zerowa. Tak brzmi krótka odpowiedź. Sprawa wygląda tak, że od początku jej istnienia, w Ziemię uderzały małe i duże planetoidy. Te duże siłą rzeczy rzadziej, te mniejsze częściej. Nie ma wątpliwości, że prędzej czy później w Ziemię uderzy kolejna duża planetoida. Kiedy do tego dojdzie? Tego niestety nie wiemy.

W ramach wielu projektów badawczych naukowcy bezustannie katalogują mniejsze i większe planetoidy, których trajektorie lotu zbliżają się lub przecinają orbitę Ziemi. Jak na razie obiekty już skatalogowane nie stanowią zagrożenia dla Ziemi przez przynajmniej najbliższe sto lat.

Problem jednak w tym, że szacuje się, że udało nam się skatalogować już ponad 90 proc. wszystkich dużych planetoid w otoczeniu Ziemi. To jednocześnie oznacza, że w przestrzeni kosmicznej zostało jeszcze trochę dużych głazów, które choć zbliżają się do Ziemi na swojej trasie wokół Słońca, to jak na razie skutecznie się przed nami chowają. Istnieje zatem niewielkie, ale faktyczne ryzyko, że obudzimy się z ręką w... że nagle okaże się, że w naszą stronę faktycznie leci jakaś planetoida, która stanowi poważny problem.

O ryzyku może doskonale przypominać nam planetoida Apophis, która już 13 kwietnia 2029 roku przeleci w odległości zaledwie 30 000 km od Ziemi. Apophis to planetoida o średnicy niemalże 300 metrów (wpiszcie sobie to w symulację powyżej), która w momencie odkrycia wydawała się lecieć prosto w kierunku Ziemi. Szczegółowe analizy jej trajektorii pozwoliły ustalić, że bezpiecznie minie naszą planetę o te kilkadziesiąt tysięcy kilometrów.

Nie zmienia to jednak faktu, że obiekt ten przez chwilę znajdzie się bliżej Ziemi niż satelity znajdujące się na orbicie geostacjonarnej i będzie widoczny z Ziemi gołym okiem. Zważając na to, że Ziemia w ciągu roku okrążając Słońce pokonuje blisko miliard kilometrów, to fakt, że tak duży obiekt zbliży się do nas na tak niewielką odległość wyraźnie pokazuje, że nigdy tak do końca nie jesteśmy bezpieczni.

Czytaj więcej:

Gdyby w kierunku Ziemi jednak zmierzała planetoida?

Cóż, ostatnio NASA przeprowadziła test, w którym sonda DART uderzyła pełnym impetem w niewielką planetoidę Didymos. Celem uderzenia była zmiana trajektorii lotu planetoidy. Test się powiódł. Za kilka lat podobną misję chcą także zrealizować Chińczycy.

REKLAMA

Widać zatem, że popyt na system obrony antyplanetoidowej jest spory. Warto jednak tutaj zauważyć, że metoda taka może być skuteczna tylko wtedy, kiedy ową planetoidę odkryjemy odpowiednio wcześnie. Zmiana trajektorii lotu planetoidy jest niezwykle trudna i nawet jeżeli się powiedzie, to sama zmiana będzie niewielka. Aby miała ona odsunąć planetoidę na bezpieczną odległość od Ziemi, musi do niej dojść odpowiednio wcześnie, najlepiej kilka lat przed uderzeniem. Problem jednak w tym, że przygotowanie takiej misji także może potrwać kilka lat.

Możliwe zatem, że aby obronić się przed potencjalnie groźną planetoidą, musimy poznać jej niecne plany najlepiej dekadę przed potencjalnym uderzeniem. To będzie jednak możliwe tylko wtedy, gdy Ziemia będzie miała naprawdę obszerny system monitoringu kosmicznego. O tym, że na razie takiego systemu wczesnego wykrywania zagrożeń z kosmosu nie mamy chyba nie muszę wspominać. Cóż, może życie na krawędzi jest w naszej krwi?

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA