Naukowcy nagrali dźwięki topniejącego lodowca. Posłużył do tego światłowód
Latem 2020 roku naukowcy rozłożyli dziewięciokilometrowej długości światłowód na całej długości lodowca Rhone w szwajcarskich Alpach. Przez kolejny miesiąc kabel rejestrował wibracje zarówno dźwiękowe, jak i sejsmiczne, rejestrując w ten sposób zmiany zachodzące w lodowcu.
Można tutaj zadać pytanie: po co nasłuchiwać trzeszczenia lodowca. Naukowcy jednak mieli sprytny plan - postanowili sprawdzić, czy uda im się zidentyfikować dźwięki pozwalające mierzyć tempo topnienia lodu w reakcji na zmiany klimatyczne i coraz częściej pojawiające się fale upałów.
Podsłuchiwanie katastrofy klimatycznej
Nie ma tutaj wbrew pozorom żadnej skomplikowanej wiedzy. Topniejący na powierzchni lodowca lód zamienia się w wodę, która strumieniami spływa wszystkimi możliwymi szczelinami w dół. Płynąca po powierzchni lodowca woda odpowiada za dźwięki o niższej częstotliwości niż woda przemieszczająca się pod lodowcem.
Po zebraniu 20 terabajtów danych dźwiękowych naukowcy ustalili, że „nasłuchiwanie” lodowca jest równie skuteczną metodą pomiaru tempa topnienia co pomiary ilości spływającej z niego wody. Co więcej, okazało się, że światłowód jest znacznie bardziej wytrzymały od wykorzystywanych dotychczas sejsmometrów czy urządzeń akustycznych, które mogą się przewrócić np. na skutek płynącej wody czy działania wiatru, co z kolei prowadziłoby do przekłamań w pomiarach. Leżący na lodowcu światłowód nie ma tego problemu. Jakby tego było mało, światłowód może mierzyć zmiany zachodzące na całej rozpiętości lodowca, a nie tylko punktowo.
Cóż, jedyna nasuwająca się konkluzja jest jednak smutna. Oto znaleźliśmy skuteczny sposób pomiaru tempa katastrofy dziejącej się na naszych oczach. Teraz trzeba znaleźć równie skuteczny sposób przeciwdziałania jej. To jednak może być znacznie trudniejsze, jeżeli nie niemożliwe.