Zabiją cię w grze, umrzesz w prawdziwym życiu. Powstał prototyp zabójczej technologii
Jeśli zginiesz w grze wideo, to musisz zginąć również w prawdziwym życiu - z takiego założenia wyszedł założyciel firmy Oculus Palmer Luckey, tworząc nowe gogle VR.
Scenarzyści serialu Black Mirror mają coraz mniej pracy, bo rzeczywistość jest pełna przerażających rozwiązań związanych z nowymi technologiami. Jedna z najważniejszych postaci w historii rynku wirtualnej rzeczywistości - Palmer Luckey - właśnie przedstawiła światu swój najnowszy projekt. To gogle VR, które zabijają nosiciela po tym, gdy ten ginie w grze wideo.
Założyciel Oculusa pochwalił się prototypem gogli VR, które robią kaboom i zabijają właściciela.
W poście na swoim blogu Palmer Luckey - założyciel Oculusa, a teraz szef firmy tworzącej drony zwiadowcze - pokazał światu swoje najnowsze dzieło. To gogle wirtualnej rzeczywistości, które zabijają użytkownika, gdy ten odnosi porażkę i ginie w wirtualnym świecie. Zgadza się. Szef gigantycznej firmy kupionej przez Facebooka, który teraz tworzy technologię używaną na granicy USA z Meksykiem, w wolnej chwili pracuje nad goglami uśmiercającymi ludzi. Uroczo.
Prototyp Luckey'a ujrzał światło dziennie nieprzypadkowo, bo 6 października 2022 roku. Bardzo popularne anime Sword Art Online rozpoczyna się od premiery tajemniczej gry VR właśnie tego dnia. Japońska animacja opowiada historię graczy uwięzionych w wirtualnym świecie wbrew swojej woli, nie mogąc powrócić do reala. Jeśli giną na serwerze fikcyjnego MMORPG, giną także w rzeczywistości, uśmiercani przez gogle VR o nazwie NerveGear. Palmer Luckey oraz jego żona są fanami Sword Art Online i mieli nawet okazję spotykać się w producentami anime. Założyciel Oculusa przypuszcza wręcz, że SAO napędziło sprzedaż gogli Rift w Japonii, która była drugim największym rynkiem Oculusa.
Pozostając wiernym dacie z popularnego anime, Palmer Luckey pokazał światu własny odpowiednik gogli NerveGear ze Sword Art Online, zdolnych do uśmiercenia swoich użytkowników. Szalony naukowiec Technologiczny wizjoner z rozbrajającą szczerością przyznaje:
Dobra wiadomość: jestem w połowie drogi do stworzenia NerveGear. Zła wiadomość: ta połowa dotyczy zabijania.
Założyciel Oculusa uważa, że musi upłynąć jeszcze wiele lat, nim wirtualna rzeczywistość oferowana konsumentom będzie tak przekonująca jak ta z anime Sword Art Online. Technologia wciąż nie pozwala na pełne zanurzenie użytkownika w VR, chociaż dostępne na rynku gogle stają się coraz lepsze, wygodniejsze i bardziej intuicyjne w obsłudze. Sprzęt może za to już teraz uśmiercać swoich użytkowników - jak w SAO - co Palmer Luckey pokazuje na przykładzie własnego prototypu.
Do gogli VR zostały przymocowane trzy ładunki wybuchowe, które Luckey potrzebował wcześniej przy innym projekcie, zapewne związanym z dronami. Palmer powiązał ładunki z czujnikiem rozpoznającym, czy ekran gracza pulsuje czerwienią, w charakterystycznym tempie. W ten sposób producenci gier wideo bardzo często sygnalizują otrzymywanie poważnych obrażeń przez głównego bohatera, zwłaszcza w grach z perspektywy pierwszej osoby. Gdy wizjer robi się czerwony, gogle są postawione w stan gotowości, a w tle działają algorytmy szukające napisu game over na ekranie. Jeśli go zauważą, ładunek zostaje aktywowany.
Twórca tego ustrojstwa zbyt się boi, aby zakładać mordercze gogle VR na własną głowę.
Palmer Luckey przyznaje: urządzenie może aktywować ładunki w nieprzewidzianym momencie, na skutek błędu. Te zdarzają się nagminnie podczas produkowania nowego urządzenia, jednak w przypadku wybuchowym gogli zamiast ekranu błędu nasza czaszka zostaje rozsadzona na drobne kawałeczki. Z tego powodu Palmer sam nigdy nie używał swojego dzieła, chociaż już teraz planuje wdrażanie do niego kolejnych ciekawych rozwiązań. Jak na przykład mechanizmu uniemożliwiającego fizyczne zdjęcie gogli przez użytkownika.
John "Jigsaw" Kramer z serii horrorów Piła lubi to.