Na Księżyc poleci latarka. Zajrzy tam, gdzie nikt jeszcze nie zaglądał
Już w połowie listopada z Przylądka Canaveral na Florydzie wystartuje rakieta Falcon 9, na której pokładzie znajdzie się sonda Lunar Flashlight (ang. księżycowa latarka). Trzy miesiące później, zaczną się poszukiwania wody na Księżycu.
Od wielu lat już słyszymy, że istnieją takie miejsca na Księżycu, w których wody, a właściwie lodu wodnego może być całkiem dużo. Mowa tutaj oczywiście o kraterach znajdujących się w pobliżu biegunów naszego satelity. Ze względu na to, że w pobliżu tych kraterów Słońce znajduje się zawsze blisko lokalnego horyzontu, to promieniowanie słoneczne nigdy nie dociera na dno tych kraterów. To z kolei oznacza, że tuż przy samym dnie znajdują się miejsca wiecznie zacienione. Jeżeli w takie miejsce trafią cząsteczki wody, to nic ich już stamtąd nie wygoni. Powoli będą akumulowały się na dnie.
Woda na Księżycu może pochodzić zarówno z uderzających w niego planetoid jak i komet, ale także z reakcji zachodzących między cząsteczkami wiatru słonecznego a regolitem pokrywającym powierzchnię Księżyca. Woda powstała w rejonach niebiegunowych bezustannie w toku doby księżycowej zamarza i jest odparowywana. Proces ten prowadzi do chaotycznej migracji takich cząsteczek, które prędzej czy później, jeżeli nie uciekną z Księżyca całkowicie, skończą na wiecznie zacienionym dnie kraterów w okolicach biegunowych. Takie przynajmniej jest założenie.
Naukowcy na tyle pewni są obecności wody w tych właśnie pułapkach zimna, że to bezpośrednio w ich otoczeniu planują stworzyć bazy, które będą wykorzystywane przez astronautów realizujących program księżycowy Artemis.
Lunar Flashlight oświetli kratery na biegunie Księżyca
Niewielka sonda Lunar Flashlight przygotowywana do lotu w listopadzie będzie miała za zadanie sprawdzić, czy na zacienionym dnie kraterów faktycznie znajduje się lód. W tym celu sonda najpierw zostanie umieszczona na bardzo eliptycznej orbicie, na której będzie oddalała się na 70 000 km od Księżyca, a następnie zbliżała się - właśnie nad południowym kraterami - na odległość zaledwie 15 km nad powierzchnią Księżyca. Z tej odległości specjalne cztery lasery będą emitowały wiązkę promieniowania w bliskiej podczerwieni w kierunku dna kraterów. Promieniowanie tego typu pochłaniane jest przez wodę, natomiast odbijane przez skały i regolit. Znajdujący się na pokładzie reflektometr będzie zatem sprawdzał, czy wiązki laserowe odbijają się od powierzchni Księżyca, czy nie. Jeżeli sygnał nie wróci do sondy, będzie to oznaczało, że dno krateru pokrywa lód wodny. Jeżeli wróci, będzie to oznaczało, że dno krateru pokryte jest przynajmniej regolitem.
Na pierwsze pomiary „księżycowej latarki laserowej” będziemy musieli jeszcze trochę poczekać. Choć do Księżyca jest stosunkowo blisko, to umieszczenie sondy na tak nietypowej orbicie przy wykorzystaniu możliwie najmniejszej ilości paliwa, potrwa całe trzy miesiące. Dlatego też obserwacje naukowe rozpoczną się dopiero w drugiej połowie lutego. Nie zmienia to jednak faktu, że jest na co czekać.