REKLAMA

Szukają informacji na Tiktoku zamiast w Google’u. W wynikach wyszukiwania czeka pułapka

Google i Bing mają nowego rywala. Coraz istotniejsza liczba użytkowników Internetu korzysta z wyszukiwarek bezpośrednio wbudowanych w aplikacje TikTok czy Instagram, by szukać informacji. Na co w efekcie trafiają? Specjaliści postanowili to zbadać, a wyniki eksperymentu - choć spodziewane - nie napawają optymizmem.

TikTok wydłuża wideo
REKLAMA

Fake-newsy i dezinformacja to nowa plaga Internetu. Inspirowane przez agenturę bądź duże korporacje farmy trolli pracują dzień i noc, by szerzyć fałszywą propagandę służącą podejrzanym interesom. Podobnie świetnie mają się wszelakiej maści guru, którzy omamiają podatną i stale się powiększającą grupkę wiernych prostym i fałszywym rozwiązaniem na skomplikowane problemy.

REKLAMA

Czytaj też:

Operatorzy wiodących wyszukiwarek internetowych (głównie Wyszukiwarki Google) mają więc niemało pracy z takim szkoleniem algorytmów, skryptów i botów, by te umiały rozpoznawać fałszywą informację i ukrywały ją z wyników wyszukiwania - zachowując przy tym delikatną równowagę pomiędzy powyższym, a dbaniem o wolność słowa i wypowiedzi. Co niestety nadal się nie udaje.

Z podobnym problemem mierzą się operatorzy mediów społeczniościowych. Te w coraz większym stopniu są nie tylko narzędziem do łączenia ludzi, ale też źródłem informacji ze świata. Na jakie informacje trafiają użytkownicy TikToka, korzystając z jego wyszukiwarki? Sprawę zbadali specjaliści z NewsGuard.

20 proc. promowanych przez TikToka materiałów podczas badania to fałszywe informacje

NewsGuard wybrał zestaw najgorętszych treści newsowych z amerykańskich mediów z września i zaczął w ramach eksperymentu wpisywać w wyszukiwarkę TikToka związane z nimi frazy, by sprawdzić co owa wyszukiwarka zaproponuje - w tym tematy związane z napaścią na Ukrainę czy szczepienia przeciwko COVID-19. Na 540 zbadanych klipów oferowanych przez wyszukiwarkę, 105 zawierało kłamliwe treści. To aż 20 proc. wyników lub, jak kto woli, co czwarty filmik.

Specjaliści zauważają dodatkowy, niepokojący trend. W ramach badania formułowano frazy w taki sposób, by brzmiały neutralnie lub z lekką dozą dezinformacji. Tymczasem algorytm TikToka w toku badania sam podkręcał atmosferę. Wpisanie zmiany klimatu niejednokrotnie owocowało sugestiami filmików mających niby dowodzić, że klimat się nie zmienia. Podobnie, podczas wpisywania fraz o szczepieniach autouzupełnianie TikToka samo potrafiło sugerować dopisanie kolejnych, mających sugerować, że szczepienia to jakiś globalny masoński przekręt.

 class="wp-image-2442777"
Polski TikTok na pierwszy rzut oka wydaje się być lepiej moderowany od amerykańskiego. To nie oznacza, że należy ufać wszystkim publikowanym tam treściom.

W Polsce sytuacja ma się, wygląda na to, znacznie lepiej. Nie tylko z uwagi na fakt, że autouzupełnienianie wyszukiwarki TikToka w języku polskim, tak po prostu, nie działa. Usługa nie ma więc jak podkręcać atmosfery, bo póki co wyraźnie jeszcze nie ogarnia skomplikowanych meandrów nadwiślańskiej mowy. Pobieżne sprawdzenie kontrowersyjnych fraz na polskim TikToku również nie zwraca podejrzanych wyników - choć nacisk należy tu położyć na pobieżne.

REKLAMA

Jednak nawet jeśli na polskim TikToku tymczasowo sytuacja wygląda na względnie opanowaną, to i tak z badania amerykańskich specjalistów płynie ważna lekcja. Nie wolno polegać na informacjach przekazywanych przez social media. Powinny one stanowić punkt wyjścia albo uzupełnienie informacji do wieści przekazywanych przez profesjonalnych lub cieszących się zaufaniem i renomą reporterów i dziennikarzy. TikTok (oraz Twitter, Facebook czy Instagram) to nadal informacyjny chaos i treści, których skuteczna weryfikacja na bieżąco wyraźnie nadal nie jest możliwa.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA