REKLAMA

W Polsce powstanie gigantyczne jezioro. Tak powstają cuda ekologii

Wprawdzie obecny kryzys energetyczny sprawił, że temat odejścia od węgla w wielu krajach Europy został, jeśli nie wstrzymany, to przynajmniej opóźniony. Prędzej czy później będziemy musieli zadać sobie jednak pytanie, co zrobić z pokopalnianymi obszarami. Już dziś odpowiedzią jest zalanie ich wodą i oddanie naturze.

kopalnie
REKLAMA

Niestety źle się składa, ale Polska potrzebuje wody. Od lat zmagamy się z suszą, a retencja jest hasłem, które stale się powtarza. Musimy utrzymać wodę w glebie, z czym mamy poważny problem, bo kolejne zbiorniki czy rzeki wysychają.

REKLAMA

Stan wody w przyszłości może się zwiększyć dzięki kopalniom

A konkretnie dzięki temu, że już ich nie będzie. Wielką atrakcją turystyczną ma stać się jezioro o powierzchni około 4000 hektarów i głębokości ponad 200 metrów. Dla porównania maksymalna głębokość Hańczy, najgłębszego jeziora w Polsce, wynosi nieco ponad 100 metrów.

To wszystko powstanie na terenach po bełchatowskiej kopalni. Jest to jednak melodia przyszłości, bo o planach mówi się od dawna, a termin realizacji jest odległy. Zapełnianie wodą ma się odbyć dopiero po 2050 roku, a samo napełnianie wodami głębinowymi oraz powierzchniowymi potrwa około 20 lat.

Przygotowania trwają. Na przykład dwa lata temu usypano powierzchnię o niewielkim nachyleniu, która w przyszłości będzie tworzyć plażę i brzeg jeziora.

Tak powstają cuda ekologii

Właśnie tak nazywane jest jezioro w Tarnobrzegu: 455 hektarów lustra wody, najdłuższa plaża w południowej Polsce, czwarty najgłębszy sztuczny zbiornik w kraju. Jezioro powstało w wyniku wypełnienia wodą pokopalnianego wyrobiska, które przed rozpoczęciem procesu rekultywacji miało 560 ha powierzchni i 110 metrów głębokości.

Jak czytamy na stronie obiektu, 90 procent wody, którą wpuszczono do zbiornika, miało pierwszą klasę czystości. Była więc "krystalicznie czysta". By nie zepsuć tego osiągnięcia, co roku jesienią spuszcza się ją do Wisły, a wiosną na miejsce wpompowana jest nowa, czysta. Wymianie podlega około 5 milionów m3 wody.

Proces jest kontynuowany w wielu regionach w Polsce. Już zapowiedziano, że jeziora powstałe na terenach KWB Adamów zmagazynują blisko 200 mln metrów sześciennych wody. Jeśli nie akweny, to powstają też lasy. Na swojej stronie spółka KGHM chwali się, że zakłady górnicze w Starym Zagłębiu w Polsce, takie jak Lena czy Konrad, zostały zlikwidowane z poszanowaniem środowiska naturalnego. KGHM przywrócił stan naturalny w zakresie gospodarki wodnej i odtworzył dawne tereny leśne.

 Z jednej strony nic tylko się cieszyć, ale z drugiej mamy do czynienia z paradoksem.

Problem suszy byłby mniejszy, gdyby nie kopalnie odkrywkowe

Wiedzą o tym doskonale w Zagłębiu Konińskim. – Już dwa lata przed powstaniem odkrywki buduje się pompy głębinowe, które wypompowują wody podziemne i osuszają teren, aby już podczas wydobycia kopalni nie zalewała woda. I tak jest u nas od 70 lat. Rocznie z tego terenu odprowadza się tyle wody, ile ma Jezioro Powidzkie – mówił Magazynowi Spider's Web Józef Drzazgowski ze stowarzyszenia "Eko-Przyjezierze".

Kopalnie tłumaczą się, że powodem obniżania się poziomu wód w akwenach są niskie sumy opadów i stosunkowo wysokie parowanie. Eksperci tłumaczą jednak, że działalność kopalni swoje dokłada.

Dodatkowo przy zmianach klimatu i coraz mniejszym zasilaniu jezior wodami rzecznymi – których jest niewiele i są to bardzo małe rzeki – wody w tych jeziorach i tak by ubywało. Kiedy jednak na ten proces nałożyła się kopalnia, to jeszcze przyśpieszył. - To tak, jakbyśmy mieli dziurkę w baloniku, z którego sączy się woda, a kopalnia ten balonik przebiła – wyjaśniał ekohydrolog dr Sebastian Szklarek.

Głośno było o tym przy okazji awantury o kopalnię w Turowie, która doprowadziła do tego, że okoliczni mieszkańcy po stronie czeskiej po prostu nie mieli u siebie w studniach wody.

- Nawet rządowe dokumenty potwierdzają już, że województwo łódzkie zaczyna być pustynią. Ma na to wpływ nizinny charakter regionu, mała liczba lasów i akwenów, słaba retencja glebowa i niewielka liczba naturalnych terenów podmokłych. Do tego właśnie w Bełchatowie działa odkrywka i wypompowuje rocznie 270 mln m sześc. wody, czyli prawie połowę objętości jeziora Śniardwy – mówiła w rozmowie z "Polityką" Alina Pogoda, zajmująca się sprawiedliwą transformacją polskich regionów węglowych w Polskiej Zielonej Sieci.

Słowem: zalejemy wodą to, co zdążyło już wyschnąć i niestety umrzeć

Ale na tym paradoks się nie kończy. Możemy przypomnieć los trzech rzek, które zostały skazane na śmieć wraz z... wygaszeniem kopalni.

REKLAMA

By móc wydobywać rudę cynku i ołowiu należało osuszyć teren. Ale kopalnie zwracały wodę, dając rzekom życie. Kiedy jednak podjęto decyzję o zamknięciu, jasne było, że skończy się zrzut, który rocznie miał 2 razy większa objętość niż zużywa cały Kraków (około 60 mln m3) i podobną do zużycia wody w Warszawie (około 130 mln m3). Dla środowiska żyjącego z wody był to wyrok. Egzekucję wykonano, dziś po wodzie nie ma ani śladu.

Na tym jednak kłopoty się nie kończą. Kopalnia będzie zalewana - jak ma to miejsce w innych regionach kraju - jednak tutaj ekologów martwi fakt, że może dojść do rozpuszczania się metali ciężkich, gdy woda powróci (choć nie wiadomo kiedy to się stanie). Skażenie wód podziemnych obejmie obszar nawet około 600-700 km kwadr.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA