Baba, Sztoła i Biała – tych rzek w Polsce już nie będzie. Polska staje się coraz bardziej sucha
Wyrok śmierci dla trzech rzek już został wydany. Znamy nawet dzień, w którym zostanie wykonany. Stanie się to 15 grudnia, kiedy kopalnia przestanie działać. A wraz z nią skończy się dostęp do wody, co będzie miało fatalne konsekwencje dla środowiska.
Do 15 grudnia Zakłady Górniczo-Hutnicze „Bolesław” przestaną wypompowywać wodę z kopalni Olkusz-Pomorzany. To oznacza pewną śmierć dla trzech rzek - 95 proc. wody w Sztole i Białej przestanie płynąć.
Działające na tym terenie kopalnie już wcześniej negatywnie wpływały na rzeki
By móc wydobywać rudę cynku i ołowiu należało osuszyć teren. Ale kopalnie zwracały wodę, dając rzekom życie.
W rozmowie z RMF FM Bogusław Ochab, prezes zarządu i dyrektor naczelny ZGH "Bolesław", wyjaśniał, że zrzut to od 230 do 350 m³ wody na minutę. Rocznie to 2 razy większa objętość niż zużywa cały Kraków (około 60 mln m3) i podobna do zużycia wody w Warszawie (około 130 mln m3).
Kopalniane źródło wyschnie. To oznacza, że w regionie należy spodziewać się katastrofy ekologicznej. Z rzek korzystały zwierzęta takie jak sarny, jelenie, bobry. W samych wodach Sztoły pływały m.in. pstrągi.
A to nie koniec problemów. Kopalnia, a raczej to, co z niej pozostanie, będzie w najbliższych latach zalewana. Oznacza to, że dojdzie do rozpuszczania się metali ciężkich. Skażenie wód podziemnych obejmie obszar nawet około 600-700 km².
Rzeki znikną na co najmniej 30 lat – przewidują ekolodzy. A kiedy wrócą, będą właśnie zanieczyszczone tym, co zostało po dawnej kopalni. Mamy więc do czynienia z bombą, która za kilkadziesiąt lat wybuchnie i narobi Polsce sporo kłopotów.
Konsekwencji obawiają się władze okolicznych miast
– Z perspektywy Dąbrowy Górniczej najważniejsza jest woda pitna. Możemy być pozbawieni dostępu do ujęć wody dla 90 tys. ze 116 tys. mieszkańców – komentuje w rozmowie z "Wyborczą" Kamil Dybich, wiceprzewodniczący rady Dąbrowy Górniczej.
Wprawdzie wody nie zabraknie, ale Dąbrowa Górnica przestanie być pod tym względem samowystarczalna. Szukanie alternatywy sprawi, że woda dla mieszkańców będzie droższa, a oprócz tego gorszej jakości.
Wystarczyłoby, żeby kopalnia utrzymała 20-30 proc. obecnego przepływu wody. To dla niej dodatkowy koszt, ale z drugiej strony ekolodzy powołują się na prawo górnicze. Podkreśla ono, że przy likwidacji kopalń konieczna jest ochrona środowiska. Tutaj tego zabrakło, a ewentualne szkody według szacunków mogą wynieść nawet 10 mld zł.
Inne rzeki w Polsce też wysychają
Z problemem stykają się mieszkańcy wschodniej Wielkopolski i tzw. Kujaw Zachodnich. Za wysychanie jezior czy rzek – np. Noteci na wysokości miejscowości Nykiel – odpowiadają także kopalniane odkrywki. Ale nie tylko. Obecna sytuacja to też efekt zmian klimatu i dłuższych susz.
Wielkopolska najbardziej odczuwa konsekwencje okresów bez deszczu i wyższej temperatury, przez którą woda szybciej odparowuje.
To właśnie w Poznaniu urządzono pogrzeb wielkopolskim rzekom. Inicjatywa była akcją w ramach festiwalu Malta. Artyści nazwali Poznań "miastem znikających rzek". Część z nich zniszczyli deweloperzy, część zniknęła sama, przez kolejne susze.
Ale spokojnie, rzeczny problem to wyłącznie przejściowe zawirowania, już niedługo będziemy mogli cieszyć się w tych miejscach nowymi osiedlami w stanie deweloperskim pod klucz – pisali artyści, zapowiadając program „Requiem dla Warty”.