Starlink trafił na wąskie gardło. Prędkość internetu z satelitów Elona Muska spada
Od ponad trzech lat orbita okołoziemska zasiedlana jest przez coraz większą liczbę satelitów. Znaczna większość z nich to satelity Starlink należące do pierwszej prawdziwej megakonstelacji satelitów. Ich głównym zadaniem jest dostarczanie szybkiego internetu w każde miejsce na powierzchni Ziemi. Liczba satelitów bezustannie rośnie, liczba odbiorców nawet ją wyprzedza. To niestety stanowi pewien problem.
Ponad 2500 satelitów krążących wokół Ziemi na wysokości nieco ponad 550 kilometrów już teraz dostarcza internet praktycznie w każde miejsce na świecie. Kilka tygodni temu firma ogłosiła nawet, że dostarcza już stabilny internet nawet na Antarktydzie. Niezależnie zatem od tego, czy ktoś jest zwolennikiem, fanem czy krytykiem Elona Muska i jego przedsięwzięć, musi przyznać, że jest to swoista globalna rewolucja, która może stanowić wstęp do całkowitej zmiany naszego sposobu myślenia o zasięgu i dostępności internetu na świecie.
Warto także dodać, że choć 2500 satelitów to liczba imponująca, to jest to dopiero początek budowy konstelacji, która w wersji minimalnej ma się składać z 12000 satelitów, w a maksymalnej nawet 42 000 satelitów na orbicie.
Blisko dwa lata temu SpaceX zaczął oferować swoje usługi pierwszym użytkownikom. Od tego czasu firma stopniowo rozszerza portfolio krajów, w których oferuje swoje usługi. Od ponad roku internet z satelity można mieć także na terytorium Polski.
Pierwsze opinie użytkowników internetu satelitarnego były bardzo pozytywne. Większość klientów SpaceX mimo wysokich cen zachwycała się zaskakująco wysokimi prędkościami dostarczanego internetu. Na początku 2022 r. tu i ówdzie prędkość ta przekraczała nawet 100 Mb/s.
Hola, hola! Nie wszyscy naraz
W ostatnich dniach na popularnej stronie Ookla służącej do pomiaru prędkości internetu opublikowano raport, który wskazuje, że satelity Starlink padły ofiarą swojej popularności.
Gwałtownie rosnąca liczba użytkowników internetu Starlink w Stanach Zjednoczonych oraz w Kanadzie sprawiła, że użytkownicy zaczęli notować wyraźny spadek prędkości internetu. Wszystko wskazuje na to, że w godzinach szczytu, gdy najwięcej użytkowników jednocześnie stara się korzystać ze Starlinka, satelity pracują już na pełnej mocy i mają poważne problemy z zapewnieniem każdemu odpowiedniej przepustowości.
Co więcej, raport wskazuje, że problem dotyczy także innych krajów. Prędkość pobierania miała według raportu spaść o 5-54 proc. między pierwszym kwartałem 2021 i 2022 roku w USA, Kanadzie, Nowej Zelandii, Francji, Niemczech i Wielkiej Brytanii.
To mogą być przejściowe problemy
Choć w internecie można trafić ostatnio na wielu użytkowników internetu Starlink, którzy narzekają na spadające prędkości przesyłu warto zauważyć, że sieć satelitów wciąż znajduje się na etapie budowy. Wiadomo, że gdy więcej satelitów znajdzie się na orbicie, prędkość wzrośnie. Możliwe, że po prostu firma Elona Muska pospieszyła się ze sprzedażą odbiorników internetu zakładając, że pod koniec roku to już Starshipy będą wynosiły masowo Starlinki drugiej generacji na orbitę (taki był przynajmniej plan). Opóźnienia związane z wydaniem pozwolenia przez Federalną Administrację Lotnictwa (FAA) sprawiły jednak, że jak dotąd ani jeden Starship nie trafił na orbitę, a tym samym nowe, lepsze Starlinki wciąż czekają na swój start.