Prezydent USA chce odciąć Chińczyków od technologii. Mają mieć problem z produkcją układów scalonych
Stany Zjednoczone zwiększą liczbę nałożonych sankcji na Chiny. Amerykanie nie chcą już zapewniać chińskim fabrykom najnowszych procesów technologicznych. Zimna wojna między tymi dwoma krajami może doprowadzić, między innymi, do zwiększenia cen elektroniki użytkowej.
Jak udało się ustalić dziennikarzom Reutersa, już w przyszłym miesiącu Stany Zjednoczone ogłoszą nowe sankcje nałożone na Chiny, związane z eksportem układów scalonych i narzędzi do ich produkcji. Wprowadzony zostanie zakaz eksportu sprzętu, który pozwala na produkcję najnowocześniejszych układów scalonych.
Od tej reguły będą wyjątki: amerykańskie firmy chcące współpracować z chińskimi fabrykami mogą się starać o stosowną licencję, legalizującą omawianą współpracę. Departament Handlu przyznał taką licencję, póki co, trzem amerykańskim podmiotom: KLA, Lam Research i Applied Materials.
Czytaj też:
To ciąg dalszy polityki mającej na celu zredukowanie do możliwego minimum zależności amerykańskiej gospodarki od chińskiej produkcji. Inicjatorem reform był Donald Trump, szeroko krytykowany w Polsce między innymi za nałożenie sankcji na chińską korporację Huawei. Jego następca z przeciwnego obozu politycznego nie tylko jednak podtrzymuje politykę swojego poprzednika, to na dodatek ją zaostrza.
Ogromne inwestycje w rodzimą produkcję układów scalonych. Era rynkowej dominacji Chin ma się ku końcowi?
Administracja Bidena wydaje się być wyraźnie zaniepokojona faktem, że istotna część amerykańskiej gospodarki jest bezpośrednio zależna od możliwości wytwórczych rywalizującej z nią gospodarki Chin. W czasach, gdy amerykańska branża półprzewodnikowa miała się najlepiej w całej swojej historii, odpowiadała za produkcję 37 proc. wprowadzanych na światowy rynek układów scalonych. Dziś to raptem 12 proc.
Biden chce to zmienić - mimo ostrzeżeń co poniektórych ekspertów, że ścisła gospodarcza zależność obu krajów to jedyne, co powstrzymuje je przed wrogością na miarę kilkudziesięcioletniej rywalizacji NATO i Układu Warszawskiego w drugiej połowie ubiegłego wieku. I ma w tym już niemałe sukcesy.
Raptem kilka tygodni temu za jego przyczyną uchwalono Ustawę o Układach Scalonych i Naukach Ścisłych, w ramach której rząd Stanów Zjednoczonych zainwestuje 50 mld dol. w branżę półprzewodnikową oraz 28 mld dol. w granty, subsydia i pożyczki dla amerykańskich firm z tej branży. Stany Zjednoczone mają być najlepszym możliwym wyborem do produkcji układów scalonych, zarówno dla rodzimych firm, jak i zagranicznych. Biały Dom zresztą już się chwali efektami (choć nie wspomina o dużych inwestycjach Intela w rodzimą produkcję - prawdopodobnie z uwagi na fakt, że to efekt polityki Donalda Trumpa).
Jak podkreśla Biały Dom, Samsung zdecydował się na inwestycję 17 mld dol. w fabrykę w Teksasie, o co osobiście zabiegał Biden podczas swojej wizyty w Korei Południowej. W tym samym stanie powstanie też fabryka Texas Instruments (inwestycja o wartości 30 mld dol.). Budowę fabryki w stanie Nowy Jork zapowiedział też Global Foundries. Swoje amerykańskie linie produkcyjne mają też rozbudować Cree, SK Group i Micron.
Mocniej w Ameryce, słabiej w Chinach. Co w praktyce oznaczają nowe sankcje Bidena?
Reuters nie zdołał zdobyć oficjalnego komentarza żadnego producenta procesorów, ale zdobył jeden nieoficjalny: od anonimowej osoby, zatrudnionej w Nvidii. Podobno nowe sankcje Trumpa w praktyce oznaczają, że Nvidia nie może eksportować chipów generacji Ampere lub nowszych do Rosji, Chin i Hongkongu, ani też amerykańskich technologii do ich produkcji.
Układy Ampere to między innymi karty graficzne GeForce RTX serii 3000, choć źródło Reutersa konkretnie wskazało chip A100, przeznaczony do centrów danych i prawdopodobnie znacznie istotniejszy z komercyjnego i strategicznego punktu widzenia. Źródło redakcji twierdzi też, że wie, że bezpośredni rywal Nvidii (firma AMD) boryka się z tym samym problemem.
Bardzo trudno przewidzieć jakie skutki będzie miała ta rywalizacja na globalnego i polskiego konsumenta. Napięcie między Stanami Zjednoczonymi i Chinami cały czas rośnie, a nasz sojusznik coraz śmielej sobie poczyna z Państwem Środka - niedawno legitymizując dyplomatycznie znajdującą się na Tajwanie Republikę Chińską, dla Chin będącej zbuntowaną prowincją.
Nie jest też jasne które amerykańskie firmy i na jakich zasadach będą dalej mogły dostarczać Chińczykom sprzęt. Trudno przewidzieć, jak pomysłowi będą chińscy inżynierowie, którzy mogą opracować odpowiedniki amerykańskich technologii. Niełatwo wreszcie ocenić wpływ sankcji na chińską gospodarkę - w kontekście zapotrzebowania na chipy do centrów danych. I wreszcie trudno przewidzieć wpływ tych sankcji na podaż produkowanych w Chinach podzespołów, które następnie są wykorzystywane w urządzeniach sprzedawanych na zachodnich rynkach. Można być jednak niemal pewnym, że ta forma rywalizacji między wielkimi światowymi imperiami raczej nie wpłynie korzystnie na dostępność produktów i ich ceny.