Chiny kontra Tajwan i wizyta Nancy Pelosi. A w tle amerykański Apple, który boi się o swoje chińskie miliardy
Napięcie między Chinami a Tajwanem trwa od wielu, wielu lat. Dawno nie było jednak tak trudnej sytuacji, jak bieżąca. Rośnie też napięcie pomiędzy Chinami a Stanami Zjednoczonymi, w związku z wizytą Nancy Pelosi w zbuntowanej prowincji. To nowe wyzwanie dla Tima Cooka, szefa Apple’a.
Chiny niezmiennie nie chcą uznać niepodległości Republiki Chińskiej (skrótowo nazywanej Tajwanem, od nazwy wyspy, na której się znajduje), uznając ją za część swojego terytorium - choć wysoce kłopotliwa i otwarcie buntująca się przeciwko władzy. Republika Chińska uznawana jest obecnie tylko przez 14 państw (m.in. Watykan, Paragwaj oraz wyspiarskie kraje rejonu Pacyfiku, kraje Ameryki Środkowej i Morza Karaibskiego). W latach 1999–2001 uznawała ją również Macedonia w zamian za pomoc finansową. Nieoficjalnie jednak Tajwan jest wspierany przez tak zwany świat zachodu. Z kolei Chiny nieustannie grożą interwencją zbrojną na wyspie.
Czytaj też:
Trudno się więc dziwić kryzysowi na linii Chiny-Stany Zjednoczone, gdy reprezentantka rządu drugiego z wymienionych krajów udała się z oficjalną wizytą do Tajwanu, tym samym częściowo legitymizując jego odrębność od Chin. Apple na całe zamieszanie zareagował bardzo pragmatycznie. Zlecił swoim tajwańskim podwykonawcom audyt, by sprawdzić, czy na pewno wszystkie produkowane tam części spełniają przepisy chińskiego prawa celnego. Zablokowanie dostaw na granicy mogłoby być dla Apple’a katastrofalne, biorąc pod uwagę jak ważny dla firmy jest to rynek.
Apple iPhone. Wyprodukowany na Tajwanie. Nie, skreśl! W Chinach!
Jak wynika z reportażu Nikkei Asia, Apple ostrzegł swoich tajwańskich podwykonawców, że ci powinni się upewnić, że wszelkie towary i części mają stosowne oznaczenia, zgodne z chińskim prawem. Konkretnie, chodzi o wskazanie kraju produkcji. Apple dopuszcza oznaczenie Tajwan, Chiny lub Chińskie Tajpej. Inne oznaczenia, sugerujące potencjalną autonomię Tajwanu, są nie do przyjęcia.
Ostrzeżenie nie ma charakteru ideologicznego, a polityczno-pragmatyczny. Podzespoły i produkty oznaczone jako wyprodukowane w Tajwanie lub Republice Chińskiej mogą być zatrzymane przez celników, tymczasowo (w zamian za grzywnę) lub na stałe. Dodatkowo, może to wpłynąć na relacje Apple’a z chińskimi politykami, co również jest bardzo ważne dla firmy. Apple nie tylko polega na chińskich fabrykach, ale też rynek chiński jest bardzo chłonny - iPhone i inne produkty Apple’a radzą sobie na nim świetnie, zapewniając firmie duże przychody.
Ostrzeżenie nie jest też efektem przewrażliwienia. Apple już raz miał kłopoty z chińskim urzędem celnym, gdy ten zablokował dostawę iPhone’ów z tajwańskiej fabryki firmy Pegatron: na kartonach i w dokumentach przesyłki widniały oznaczenia Tajwanu i Republiki Chińskiej. Władze w Tajpej raczej nie mogą liczyć na polityczne wsparcie amerykańskiej korporacji, która - jak niemal każda taka korporacja - kieruje się przede wszystkim pragmatyzmem, a nie emocjami czy ideologią.