REKLAMA

Promieniowanie nas zniszczy. Droga na Marsa będzie zabójcza

Już za osiem lat człowiek wyląduje na powierzchni Czerwonej Planety - tak niedawno mówiła jeszcze Gwynne Shotwell, prezes SpaceX. Naukowcy jednak nie podzielają jej optymizmu i nie chodzi im bynajmniej o przedział czasowy. Najnowsze badania wskazują, że wycieczka na Marsa może być po prostu zabójcza.

Promieniowanie w drodze na Marsa
REKLAMA

Jak na razie istnieje jeszcze wiele przeszkód do rozwiązania, zanim ludzkość podejmie w ogóle próbę wysłania kogokolwiek na powierzchnię Marsa. Póki co nie ma technologii, która mogłaby nas tam bezpiecznie dostarczyć.

REKLAMA

Rakiety zdolne do takiego wyczynu, takie jak chociażby Starship, wciąż znajdują się na bardzo wczesnym etapie rozwoju i póki co nie oderwały się od Ziemi na więcej niż 10 kilometrów. Wersja załogowa, posiadająca przedział pasażerski, w którym potencjalna załoga mogłaby spędzić kilkaset dni w drodze na Marsa istnieje jedynie na futurystycznych wizualizacjach.

Co więcej, nie wiemy jak bezpiecznie wylądować taką rakietą na powierzchni Marsa. Atmosfera Czerwonej Planety jest niezwykle rzadka, przez co nie pomaga wyhamować jakiegokolwiek statku przylatującego do niej z prędkością międzyplanetarną. Największy statek, jaki dotychczas wylądował bezpiecznie na Marsie miał masę zaledwie niecałej tony. Każda dodatkowa tona to dodatkowy problem. Statek z załogą z pewnością ważyłby znacznie więcej niż 1 czy nawet 10 ton.

Czytaj więcej:

A przecież lądowanie to dopiero początek wyzwania. Załoga hipotetycznej misji musiałaby przeżyć na powierzchni planet kilkadziesiąt-kilkaset dni, a następnie wystartować z powierzchni obcej planety w powrotną podróż międzyplanetarną.

A co z tym promieniowaniem?

Najnowsze wyniki badań wskazują, że wszystkie powyżej wymienione, naprawdę poważne przeszkody technologiczne stojące przed przyszłymi marsonautami bledną jednak w porównaniu do problemu szkodliwego promieniowania, na które wystawieni mieliby być uczestnicy takiej misji kosmicznej.

Naukowcy postanowili sprawdzić jak organizm mężczyzn i kobiet reaguje na długotrwałe przebywanie w przestrzeni kosmicznej. Hipotetyczna 1000-dniowa misja kosmiczna obejmowała 300 dni lotu na powierzchnię Marsa, 400 dni na powierzchni i kolejne 300 dni lotu powrotnego.

Po stworzeniu modeli odzwierciedlających anatomię mężczyzn i kobiet naukowcy poddali je oddziaływaniu symulowanego stałego strumienia promieniowania kosmicznego. W badaniu uwzględniono promieniowanie faktycznie występujące w przestrzeni kosmicznej, tj. wiatr słoneczny oraz promieniowanie emitowane w rozbłyskach słonecznych. Następnie ewolucję tego promieniowania przeanalizowano za pomocą oprogramowania wykorzystywanego w akceleratorach cząstek.

Powiedzieć, że wyniki badań nie były obiecujące, to jak nic nie powiedzieć. Warto tutaj wspomnieć, że naukowcy w swoich badaniach uwzględnili także scenariusze, w których statek kosmiczny wyposażony był w grube osłony przeciwko promieniowaniu (a takie byłyby cięższe i jeszcze trudniejsze do wyniesienia w przestrzeń kosmiczną).

Poszczególne części ciała oraz organy wewnętrzne symulowanych marsonautów w toku 1000-dniowej misji otrzymywały dawkę promieniowania rzędu 1 siwerta. Czy to dużo? NASA przekonuje, że astronauta w ciągu całej swojej kariery nie powinien otrzymać dawki promieniowania większej niż 0,6 siwerta. Inne agencje kosmiczne mówią maksymalnie o 1 siwercie. Warto tutaj zauważyć, że agencje mówią o łącznej dawce promieniowania na przestrzeni całej kariery astronauty, a wyniki badań mówią o dawce, którą astronauci otrzymają w ciągu jednej trzyletniej misji.

Przeprowadzone kilka lat temu badania wskazują, że oprócz promieniowania emitowanego przez Słońce, w trakcie misji międzyplanetarnej astronauci będą wystawieni także na działanie wysokoenergetycznego promieniowania galaktycznego, które bezustannie przelatuje przez Układ Słoneczny.

REKLAMA

Łącznie, wszystkie te formy promieniowania mogą doprowadzić do takich uszkodzeń organów wewnętrznych w trakcie misji, że astronauci docierający do powierzchni Marsa mogą już mieć problemy z pamięcią i koncentracją. Nie jest to z pewnością dobry znak dla osób, które stałyby właśnie u progu najtrudniejszej misji realizowanej przez człowieka, tj. próby przetrwania w całkowicie nieprzyjaznym środowisku oddalonym o setki miliony kilometrów od Ziemi.

Być może zatem człowiek ostatecznie skazany jest na mieszkanie na powierzchni Ziemi. Nie byłby to dobry znak, wszak własną planetę zamieniliśmy już w śmietnik- przekonani, że jak Ziemia się skończy, to przecież polecimy sobie gdzie indziej i staniemy się gatunkiem międzyplanetarnym. Chyba jednak lepiej byłoby zacząć dbać o tę naszą planetę, tak na wszelki wypadek, gdyby się okazało, że mamy do dyspozycji tylko tę planetę.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA