Turyści zostawiają po sobie rzeźby z kamieni. Górskie "pozdro dla kumatych" to zły pomysł
Widzieliście kiedyś na szlaku ni to rzeźby, ni to piramidy zrobione z kamieni? Oprócz pozostawienia wątpliwej jakości pamiątki po sobie mogą one wskazywać drogę dla wyczynowców. Szkoda tylko, że twórcy tych rzeźb nie wiedzą, że wyrządzają środowisku szkodę.
Dla niektórych to symbol w stylu napisu na ścianie "tu byłem", dla innych po prostu atrakcyjnie wyglądająca figura. Znajdą się tacy, którzy uważają, że w ten sposób pomagają innym turystom. Nieważna jest motywacja - takie zaznaczanie środowiska wyrządza mu sporą krzywdę.
W Australii powiedziano dość. Tamtejsi eksperci od ochrony przyrody wystosowali apel, aby nie brać kamieni np. z górskich potoków i nie tworzyć z nich estetycznych, jak się niektórym wydaje, figur.
Podobne oburzenie pojawiło się w 2019 roku we Francji. Tam kopczyki powstawały w zawrotnym tempie - po kilkaset dziennie. Jeszcze kilka lat temu nie było to aż tak masowe przedsięwzięcie. Co się zmieniło? Możemy się domyślać, że to kolejny wpływ mediów społecznościowych - rzeźba pozostawiona na szlaku prezentuje się atrakcyjnie na zdjęciu. Niezbyt oryginalnie, skoro jest ich mnóstwo, ale zawsze to jakiś ślad, że dołączyło się do trendu.
Skąd rzeźby z kamieni wzięły się na górskich szlakach?
Interpretacje są różne. Na portaltatrzanski.pl możemy przeczytać, że chodzi nie tylko o zaznaczenie swojej obecności. Najbardziej zaawansowani zdobywcy szczytów rzucili pomysł, aby w niektórych partiach gór zrezygnować z oznaczania szlaków i drogę wskazywać właśnie za pomocą kopczyków pozostawianych przez innych wyczynowców. Takie górskie "pozdro dla kumatych", bo niektóre trasy nie powinny być dla zwykłych śmiertelników - tłumaczyli.
I jest to bardzo zła wiadomość.
- Problem jest ważny z punktu widzenia Karkonoskiego Parku Narodowego szczególnie w strefie subalpejskiej i alpejskiej, gdzie jednocześnie jest największy ruch turystyczny. Taka działalność "artystyczna" stwarza dwa główne problemy - mówi w rozmowie ze Spider's Web Dariusz Kuś z Działu Ochrony Przyrody w Karkonoskim Parku Narodowym.
Pierwsza negatywna konsekwencja to niszczenie tzw. gruntów strukturalnych
Powstają one wskutek procesów zamarzania i odmarzania. W okresie około 10 tys. lat doprowadziło to do stworzenia unikatowej rzeźby terenu.
- Podobny proces zachodzi na dalekiej północy na obszarach tundry. Jest to ważna cecha Karkonoszy, ponieważ w tym miejscu łączą się cechy przyrody alpejskiej i arktycznej. Nie bez przypadku Karkonosze są nazywane tundrą arktyczno-alpejską w sercu Europy. Dla laika wieńce kamienne są tworem ludzkich rąk i bywa, że są przerabiane na kopczyki. A taka z pozoru artystyczna działalność niszczy świadectwo geologiczne regionu, które powstawało tysiące lat - wyjaśnia Dariusz Kuś.
Drugi problem to fakt, że grunty strukturalne są siedliskiem wielu zagrożonych gatunków i siedlisk. Unikatowa mozaika stanowi jedyne w swoim rodzaju połączenie organizmów typu skandynawskiego, środkowoeuropejskiego i alpejskiego oraz ich zbiorowisk.
Jak tłumaczy Kuś, pokrywa obszar powyżej górnej granicy lasu, którego powierzchnia wynosi jedynie 47 km2, co stanowi tylko 7,4 proc. łącznej powierzchni Karkonoszy (32 km2 po czeskiej i 15 km2 po polskiej stronie gór). Słowem, jest to naturalny skarbiec zawierający najcenniejsze klejnoty, które można znaleźć w Karkonoszach. "Rzeźby z kamieni" niszczą unikalny ekosystem.
- Dla przeciętnego turysty unikalne zbiorowiska wysokogórskie (które czasami mają tylko 90 dni na wegetację i ewentualna regenerację) w percepcji istnieją jako zwykły trawnik. Schodzenie ze szlaków, wydeptywanie roślinności, rozkładanie kocyków i piknikowanie, układanie kopczyków kamiennych i miliony innych pomysłów na atrakcyjny wypoczynek w górach jest destrukcyjny dla unikatowego świata karkonoskiej przyrody - zauważa Dariusz Kuś.
Ten artykuł ukazał się po raz pierwszy na spidersweb.pl 11 lipca 2022 roku