REKLAMA

Prosty sposób, żeby polskie budynki wyglądały lepiej

Stary budynek w niezbyt zadbanej okolicy po remoncie sprawił, że nagle przeniosłem się niemal do Gdyni albo na jakieś warszawskie modernistyczne osiedle. Jak niewiele było trzeba, by zyskała nowy blask. Wystarczyła biała farba.

osiedle
REKLAMA

Nie cierpię pastelozy – czyli tych wszystkich pstrokatych kolorów, które zaczęły zdobić polskie bloki w latach 90. Podobno moda rozkwitła za sprawą Solpolu. Dorota Leśniak-Rychlak w książce "Jesteśmy wreszcie we własnym domu" zauważa, że za specyficzną kolorystykę odpowiadali autorzy termoizolacji, najczęściej wybierani w drodze przetargu. Autorka cytuje anegdotę przytaczaną przez Filipa Springera, że za jedną z decyzji o malunku w pewnym bloku odpowiadała sekretarka spółdzielni.

REKLAMA

Nie ma niczego złego w kolorach, ale ta rekompensata PRL-owskiej szarzyzny, jak można tłumaczyć chęć pokolorowania bloków, realizowana była byle jak, bez zastanowienia, a pewnie i po kosztach. Linie przeszywające blok, dziwne wzory, nagłe fragmenty przy oknach o innym zabarwieniu. Jedno jest pewne: modernizowane blokowiska stanowią ciekawy punkt dyskusji o polskim pojmowaniu estetyki.

Z okna widzę oddalony akademik Politechniki Łódzkiej i ciągle nie mogę się nadziwić, czemu on tak wygląda:

 class="wp-image-2251992"
źródło: Google Street View

Na szczęście coś się zmienia. Skrzyżowanie ulic Kilińskiego i Przybyszewskiego Kierując się na południe, po lewej stronie będziemy mieli wspomnienie łódzkiej fabrykanckiej potęgi, czego jednym z wielu symboli była fabryka Adama Ossera. Dziś to tylko ruina, z roku na rok coraz bardziej niszczejąca, ale nadal mająca coś w sobie: niczym dawny zamek.

 class="wp-image-2251995"
Ruiny fabryki, a w tle pstrokate bloki. Źródło: Wikipedia

Naprzeciwko znajduje się mniej okazały, ale wpadający w oko blok mieszkalny, jak można podejrzewać wybudowany już po wojnie w czasach socrealizmu. Nie jest tak widowiskowy jak te przepiękne konstrukcje znane z warszawskiego Mokotowa, nawet w Łodzi znajdą się bardziej imponujące (jak ta na Wojska Polskiego), ale i tak blok wyróżniał się na tle zniszczonych kamienic i dziurawych chodników. Miał w sobie niedzisiejszą elegancję.

 class="wp-image-2251998"
źródło: Google Street View

Dawno nie spacerowałem w tamtej okolicy, więc tym bardziej byłem zaskoczony, gdy okazało się, że leciwy i dostojny przybrudzony brąz – a raczej to, co z niego zostało – pokryty został białą farbą. Odświeżony budynek wyglądał tak, że spokojnie zasługuje na uznanie miłośników architektury socrealistycznej.  

Remont nie sprawił, że Łódź zyskała ósmy cud świata, ale przechodząc obok budynku nagle trafiamy do nieco innego świata

 class="wp-image-2252001"
 class="wp-image-2252004"

Droga dalej jest dziurawa, chodnik nierówny, na dodatek parkują na nim samochody. Po zniszczonych torach ciągle nie jeżdżą tramwaje. Jest jednak jakoś milej. Ładniej.  

Łódzki aktywista Kosma Nykiel pokazał, jak spółdzielnia wyremontowała jeden z wielkich bloków. Również wykorzystano biel, ale nie powstrzymano się przed maźnięciem szarymi i przede wszystkim zielonymi paskami. Choć, jak zwróciła uwagę jedna z komentujących, szarość nadaje budynkowi dynamiki i faktycznie coś w tym jest. Im dłużej patrzę, tym zieleń jakoś się w to wszystko wpisuje, jakby była kontynuacją drzew znajdujących się przed blokiem.

W mojej okolicy mam takie bloki. Przez to, że są całe na biało, wyróżniają się na tle powszechnej pastelozy. Biel nie jest już tak świeża i czysta, ale nadal sprawia, że zwykły blok ściąga na siebie wzrok. Prosty, schludny, elegancki.

REKLAMA
 class="wp-image-2252007"
źródło: Google Street View

Oczywiście to nie oznacza, że polskie miasta mają stać się białe. Przykład wybranych budynków pokazuje, że niewiele trzeba, aby stary budynek zyskał nowy blask. Mogę się tylko cieszyć, że nie stawiamy już tylko na pastelozę, ale wracamy do sprawdzonych metod.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA