Apple robi konferencję dla twórców aplikacji, po czym mówi wielu z nich, że mogą się zwijać z App Store'a
Apple ma zwyczaj traktowania swojej konferencji dla programistów jako czasu reklamowego na promowanie swoich własnych produktów i usług. Trudno mi to zrozumieć. Jeszcze trudniej to, że podczas wydarzenia informuje swoją publikę, że czas zmienić branżę. Albo chociaż zająć się czymś innym.
WWDC to skrót od WorldWide Developers Conference. Apple, jak każda ważna w świecie IT firma, każdego roku organizuje globalne wydarzenie, podczas którego informuje programistów o nowych narzędziach i interfejsach, z jakich będą mogli korzystać. Większość firm traktuje tę okazję bardzo dosłownie. Coroczny Microsoft Build jest dla postronnych wręcz niebywale nudny. Google I/O ma charakter show, ale i tak spora część wydarzenia poświęcona jest frameworkom, API czy językom programowania.
Czytaj też:
Apple ma inną strategię. I wyraźnie wie co robi, biorąc pod uwagę utrzymujący się od dekad fenomen tej firmy i marki. Na dziś najpopularniejszym urządzeniem elektronicznym jest telefon, a najpopularniejszym telefonem iPhone. Najpopularniejszy tablet na rynku to iPad. Żaden zegarek nie sprzedaje się tak dobrze, jak Apple Watch. Każde z tych urządzeń pozwala na instalowanie dodatkowych aplikacji, rozszerzających ich funkcjonalność. To kopalnia złota dla każdego studia deweloperskiego, które ma dobry pomysł na aplikację i wie, jak go sprzedać i rozreklamować. Za sprawą platform Apple’a, głównie iOS-a, powstały wielkie firmy i korporacje. Często z dziesiątkami milionów płacących przez iPhone’a klientów.
Nie zmienia to jednak faktu, że mowa otwierająca WWDC rzadko kiedy nawiązuje jakkolwiek do pracy deweloperów. Związek między nowymi bransoletami dla Apple Watcha czy nowymi kolorami iPhone’a czy nową odmianą MacBooka a pracą tych programistów jest, ostrożnie to ujmując, dość luźny. Apple wykorzystuje jednak coraz częściej WWDC do... utrudniania życia deweloperom.
Zanim jednak do tego przejdziemy, warto podsumować co faktycznie Apple zapewnił nowego deweloperom. Warto zwrócić uwagę, że i tak jest tego więcej niż na poprzednich WWDC. A także na to, że o owych nowościach podczas mowy otwierającej Apple nie mówił wcale, lub mówił zdawkowo.
Apple WWDC 2022 - co nowego dla deweloperów?
Szczególną uwagę powinny zwrócić te cztery ogłoszenia:
- Apple udostępni Xcode Cloud, czyli Xcode jako usługę (na abonament), która będzie hostowana w chmurze i która znacząco ułatwi budowanie, testowanie i wdrażanie aplikacji przez zespoły programistów. Więcej szczegółów tutaj.
- Xcode 14 ma działać wydajniej, oferować wygodniejsze emulatory watchOS-a i tvOS-a, zyskuje też multiplatformową obsługę SwiftUI dla iOS-a, iPadOS-a, macOS-a i tvOS-a.
- Swift zyska nowe możliwości przetwarzania stringów, w tym regular expressions. Pojawi się też nowy interfejs Package Plugins do menadżera pakietów Swift. SwiftUI zyskuje nowe API do nawigacji, niestandardowe szablony i generowanie wykresów w aplikacjach.
- MetalFX pozwoli na rekonstrukcje obrazu z gier pisanych przez Metal 3 wykorzystując metodę uczenia maszynowego, podobnie jak algorytm DLSS od Nvidii. Pojawiło się też nowe API o nazwie Fast Resource Loading, za sprawą którego możliwy jest bezpośredni trandfer danych z pamięci masowej do pamięci GPU.
- WeatherKit zapewni API (REST API) również dla systemów Windows i Android. Pierwsze 500 tys. wywołań jest darmowe, dalsze wymagają opłat.
Deweloperzy powinni też zainteresować się widżetami na ekranie blokady, które będą mogli tworzyć jako rozszerzenia swoich apek, Live Text API, Apple Wiadomości (funkcje współpracy), na PassKeys, MapKit, RoomPlan i Live Activities.
Szkoda, że nie było tego na keynote - zamiast tego trzeba grzebać po zasobach webowych Apple’a lub uczestniczyć w konkretnych sesjach. Znaczna część nowości zapowiada się bardzo użytecznie i mam niewiele wątpliwości, że została bardzo ciepło przyjęta przez społeczność deweloperów. To było świetne WWDC, nieprawdaż? Problem w tym, że Apple zapowiedział też wiele innych nowości.
Przyszłość wielu aplikacji na App Store jest co najmniej niepewna.
Jedną z ważnych nowości jest Passkeys. To bardzo dobra inicjatywa, mająca na celu zwiększenie bezpieczeństwa użytkowników sprzętów Apple przez wyeliminowanie formy uwierzytelniania, jaką są hasła. Trudno oceniać ten ruch negatywnie, choć twórcy wszelkich menedżerów haseł zapewne nie za bardzo zechcą się z tym zgodzić. Wraz z powszechną implementacją Passkeys ich produkty przestaną mieć sens.
Apple zapowiedział też aplikację Medications dla watchOS-a 9. Ułatwi ona posiadaczom urządzeń Apple’a śledzenie swojego harmonogramu przyjmowania lekarstw i suplementów diety. Wystarczy sfotografować etykietę lekarstwa iPhone’em, a reszta zadzieje się automatycznie, w tym tworzenie harmonogramu i dawkowania. Czyli coś, co oferują setki aplikacji na App Store, które właśnie przestają być potrzebne.
Funkcja Live Text, oferująca funkcjonalność OCR nawet na materiałach wideo? Google Lens już nie będzie tak często instalowany, tym bardziej pozostałe aplikacje tego rodzaju. Nowości w programach do poczty, stron internetowych nawigacji czy obsługi zdrowotnych funkcji Apple Watcha pomińmy, bo te narzędzia można podciągnąć pod kategorię systemowych. Każdy dostawca platformy operacyjnej zapewnia tego rodzaju podstawowe aplikacje, twórcy alternatyw w tym przypadku od samego początku muszą brać pod uwagę, że tworzą - no właśnie - alternatywy względem tego, co jest w systemie. Podobnie zresztą jest na Windowsie czy Androidzie.
Przykładów można dopisywać i dopisywać z tegorocznej konferencji, ale wolę poświęcić czas na coś innego. Czyli na WWDC z lat ubiegłych.
Apple WWDC. Dla jednych zwiastun dobrej fortuny, dla innych widmo bankructwa.
Na niemal każdym WWDC Apple pokazuje deweloperom nowe, darmowe funkcje, zwiększające atrakcyjność jego produktów. To, że Apple chce uatrakcyjnić swoją ofertę trudno uznać za coś dziwnego czy zdrożnego. Problem w tym, że wykorzystanie akurat WWDC do ich zaprezentowania jest... dość awangardowym podejściem. Każde takie ogłoszenie oznacza jęk rozpaczy u pewnej części widzów i uczestników konferencji.
Prawdopoodbnie najgłośniejszym i najbardziej medialnym przypadkiem był ten dotyczący aplikacji f.lux. Wydana w 2009 pilnowała, by Mac nie emitował wieczorami nadmiarowego niebieskiego światła, co wpływa na późniejszą jakość snu. Apple podchwycił pomysł, wprowadził analogiczną funkcję bezpośrednio do swoich systemów, a f.lux cieszący się dużą popularnością i biznesowym powodzeniem został z App Store’a wyrzucony w 2016 r.
Aplikacje do tworzenia adnotacji ekranowych również musiały pójść pod nóż w dniu, kiedy Apple wprowadził funkcję Markup. Najboleśniej oberwało się firmie Evernote, która za niemałe pieniądze wykupiła firmę Skitch trzy lata wcześniej. Po wprowadzeniu Markup ów Skitch jeszcze przez jakiś czas był relatywnie popularny na Windows Phone, by ostatecznie upaść.
Marny los spotkał też wszelkich twórców aplikacji do zamieniania iPhone’a w latarkę. Co prawda trzeba przyznać, że świat niespecjalnie potrzebuje kilku tysięcy odmian aplikacji Latarka na App Store, tym niemniej do czasu iOS 7 biznes kwitł. Wprowadzenie Control Center i skrótu tam do latarki sprawiło, że choć nadal latarek na App Store nie brakuje, tak firmy za nie odpowiedzialne w większości dawno nie istnieją.
Wprowadzenie systemowych funkcji nie zawsze oznacza śmierć aplikacji z App Store. Safari nie zabiło alternatywnych przeglądarek, Chrome u Apple’a kwitnie. Poczta alternatywnych klientów pocztowych również nie wyeliminowała, Outlook nadal jest bardzo chętnie wybierany. Apple Maps i Map Google przez litość dla tych pierwszych zestawiać nie będziemy. Warto jednak też wziąć pod uwagę, że płatne usługi Apple’a - jak chociażby Apple Music - mają nie tylko przewagę bycia domyślnie zainstalowanymi, ale też bardziej opłacalnymi. Apple nie musi dzielić się przychodami sam ze sobą, podczas gdy inni twórcy płatnych usług na sprzęty Apple’a muszą się z firmą tymi przychodami dzielić.
Trzeba przyznać, że jęki rozpaczy milkną w gąszczu zachwytów.
Platforma Apple, w szczególności iPhone i iOS, to nadal kopalnia złota nie tylko dla Apple’a, ale też i dla twórców oprogramowania. Nadal suma przychodów z użytkowania usług Google’a na iPhone przewyższa sumę przychodów z użytkowania usług Google’a na znacznie powszechniejszej platformie Google Android. Krytykowanie i sugerowanie zmiany taktyki największej firmy świata przez redaktora Spider’s Web byłoby, delikatnie rzecz ujmując, śmieszne. iPhone to potęga, biznes na App Store kręci się jak nigdy, również dla zewnętrznych twórców.
Po raz kolejny jednak oglądając transmisję mowy otwierającej WWDC 2022 moją główną myślą nie było skupienie na mniej lub bardziej udanych usługach i produktach Apple’a. Zamiast tego najpierw trudno było odgadnąć co to wszystko deweloperów obchodzi. A im więcej nowości, tym więcej myśli o tym, że zaproszeni na wirtualną konferencję programiści mogli na żywo oglądać, jak ich biznes właśnie się kończy. Jestem przekonany, że nie ja jeden. A przecież niezupełnie o to chodziło.
Zdjęcie główne: DenPhotos/Shutterstock