Każde spotkanie tych galaktyk kończyło się powstaniem nowych gwiazd. Ten romans właśnie się skończył
Wielki Obłok Magellana oraz Mały Obłok Magellana to zdecydowanie najbardziej fascynujące obiekty nocnego nieba półkuli południowej. Te dwie pobliskie galaktyki karłowate mają więcej ze sobą wspólnego, niż się może wydawać.

Wielki Obłok Magellana (LMC) to największa z kilkudziesięciu niewielkich galaktyk karłowatych, które krążą wokół Drogi Mlecznej. Jakby tego było mało, jest to także jedna z najbliższych nam galaktyk. Droga Mleczna (nasza galaktyka) ma ok. 100 000 lat świetlnych średnicy. W tym kontekście dzieląca nas od LMC odległość ok. 160 000 lat świetlnych wydaje się naprawdę niewielka. Nic dziwnego, że obiekt ten nie jest jedynie niewielkim punktem na nocnym południowym niebie, a rozciąga się na obszarze 7 × 7 stopni. Dla porównania tarcza Księżyca w pełni ma średnicę zaledwie 0,5 stopnia.
Dwa razy mniejsza od LMC galaktyka satelitarna Mały Obłok Magellana (SMC) rozciągająca się na nocnym niebie na obszarze 3 × 3 stopnie oddalona jest od Ziemi o około 200 000 lat świetlnych.
Obydwie galaktyki podążają razem po orbicie wokół Drogi Mlecznej i jednocześnie okrążają się nawzajem po orbicie eliptycznej, przez co od czasu do czasu zbliżają się do siebie.
Naukowcy analizujący ewolucję obu galaktyk, zauważyli, że każda z nich doświadczyła w swojej historii pięciu okresów, w których tempo powstawania nowych gwiazd gwałtownie rosło. Szczegółowa analiza wykazała, że gwiazdy powstawały zawsze, gdy obie galaktyki się do siebie zbliżały 3 mld, 2 mld, 1,1 mld, 450 mln lat temu oraz obecnie.
Można zatem założyć, że każde zbliżenie obu galaktyk powodowało zaburzenia grawitacyjne obłoków gazowo-pyłowych w obu galaktykach, które prowokowały powstawanie tysięcy nowych gwiazd.
Co więcej, naukowcy podejrzewają, że podczas ostatniego spotkania Mały Obłok Magellana przeleciał bezpośrednio przez Wielki Obłok Magellana, zaburzając go grawitacyjnie i powodując obecnie obserwowany wzrost liczby młodych gwiazd.
Przyszłość nie wygląda już tak kolorowo
Astronomowie zauważają, że podczas ostatniego zbliżenia do Drogi Mlecznej, obie galaktyki silnie odczuły jej przyciąganie i oddaliły się od siebie. Aktualnie odległość między nimi wynosi 75 000 lat świetlnych i możliwe, że już nigdy się do siebie nie zbliżą. To z kolei może oznaczać, że wszystkie gwiazdy, które miały w nich powstać, już powstały. Bez kolejnego bliskiego przelotu, nie pojawi się kolejny okres aktywności gwiazdotwórczej. W efekcie obie galaktyki będą powoli się starzeć. Jak widać, przemijanie nikogo nie ominie, nawet w skali galaktycznej.