REKLAMA

Stolica ma szczwany plan. Na ulice wyjechało auto do skanowania dróg

Odkąd istnieje Google Streetview, przechadzanie się po wirtualnych ulicach prawdziwych miast nie jest niczym niezwykłym. W tej sekundzie, siedząc przy biurku w Słupsku, mogę "przespacerować się" ulicami Warszawy. Po co więc po Warszawie jeździ samochód skanujący ulice?

Mapowanie mobilne pomoże w naprawie dróg
REKLAMA

Na ulice Warszawy wyjechał w tym tygodniu samochód do złudzenia przypominający auta Google’a czy Apple’a, z przytroczoną do karoserii aparaturą do skanowania ulic. Skoro jednak mamy tak dobrze wyglądające Google Streetview, to jaki w zasadzie jest cel tego przedsięwzięcia? Otóż Warszawa ma plan. Bardzo sprytny.

REKLAMA
 class="wp-image-2154465"
Auto do skanowania dróg w Warszawie. Źródło: OPEGIEKA

Mapowanie mobilne pomoże w naprawie dróg.

Dostawcą pilotażowej technologii jest firma OPEGIEKA, zajmująca się mobilnym mapowaniem. Firma przekazała Warszawie samochód w celu gromadzenia danych, które potem będą dostępne w dedykowanej przeglądarce i zostaną wykorzystane do przeprowadzania szczegółowych analiz wybranych dróg w Stolicy. Jak czytamy w oświadczeniu OPEGIEKA na Facebooku:

Samochód mapujący wykonuje szczegółowe fotografie całej szerokości ulicy średnio co pięć metrów. Jak donosi Gazeta Wyborcza, samochód ma stworzyć model bazowy dla 115 odcinków 93 ulic w Warszawie, o łącznej długości 150 km. Ulice zostały dobrane pod kątem różnorodności, zapewne w tym celu, by sprawdzić rozwiązanie w różnych warunkach. Rzecznik warszawskiego ZDM w wypowiedzi dla Wyborczej tłumaczy:

Testy nowatorskiego rozwiązania mają potrwać do listopada i mogą znacząco pomóc w rozplanowaniu przyszłych inwestycji w infrastrukturę drogową Warszawy, którą należałoby zaorać i uczynić bardziej przyjazną dla pieszych i rowerów tylko w tym roku czekają remonty opiewające na kwotę 60 mln zł.

 class="wp-image-2154462"

Chciałbym zobaczyć auto do skanowania dróg w innych miastach.

REKLAMA

Zwyczajową ścieżką naprawy problemów nawierzchni był kontakt mieszkańców ze stosownym urzędem, który zwykle - w przypadku jednostkowych zgłoszeń - kończył się zapomnieniem, a w przypadku zmasowanego napływu uwag mieszkańców zwykle wymagał długotrwałego oczekiwania, w czasie którego stan nawierzchni się pogarsza, a kierowcy, piesi i rowerzyści nadal narażeni są w najlepszym przypadku na niewygodę, w najgorszym na niebezpieczeństwo. Sam dobrze wiem, ilu trudów i zgłoszeń potrzeba było, by moje miasto po blisko 5 latach (!) wyremontowało dziurawą jak sito ulicę.

Sprytny plan, który ma nasze Miasto Stołeczne, czysto teoretycznie umożliwi włodarzom miasta znacznie szybsze reagowanie na pojawiające się problemy. Odpowiednie instytucje nie będą już musiały czekać na sygnał od mieszkańców, lecz same będą mogły zobaczyć miejsca potencjalnie wymagające remontu na interaktywnej, szczegółowej mapie i od razu na nie reagować, a może nawet zapobiegać pogarszaniu się problemów. Utopijna wizja, jak na polskie realia, ale kto wie – może mobilne mapowanie jest jakimś sposobem, by usterki nawierzchni przestały zaskakiwać drogowców. Dodajmy do tego drony walczące z panoszącą się w polskich miastach reklamozą i być może w perspektywie kilku lat polskie miasta staną się odrobinę bardziej przyjazne mieszkańcom.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA