Przeżyłem objawienie. Możliwości laptopa ASUS Studiobook 16 Pro OLED zaskakują
To już trzeci raz, gdy na moim biurku stanął laptop z serii Studiobook firmy ASUS. Tym razem jednak miałem przyjemność sprawdzić wariant wyposażony w kartę graficzną dedykowaną nie graczom, lecz profesjonalistom - ASUS ProArt Studiobook Pro 16 OLED. Można powiedzieć, że przeżyłem objawienie.
Spędziłem łącznie już dobrych kilkanaście tygodni z laptopami Studiobook i moja ocena pozostaje bez zmian: nie umiem ich nie polecić. W świecie laptopów z Windowsem nie ma chyba drugiego tak kompletnego, tak przemyślanego komputera dla kreatywnych profesjonalistów, jak ASUS z serii Studiobook. Bo o ile znajdziemy urządzenia z podobnymi podzespołami, tak ze świecą szukać drugiej maszyny o tak nietypowej konstrukcji
Widać, że projektując Studiobooka Pro 16 OLED ASUS chciał stworzyć mobilną stację roboczą bliską perfekcji. Konstrukcja urządzenia jest niebywale solidna i spełnia militarny standard wytrzymałości MIL-STD810H – nieco wyższy niż ten, który znajdziemy w innych laptopach marki.
Wszystko po to, by ze Studiobooka można było korzystać nie tylko w nomen-omen studio, ale także w terenie, np. na placach budowy czy planach filmowych. Obudowa jest też nieco większa od innych laptopów z 16-calowym ekranem, ale ma ku temu dobry powód, a w zasadzie to dwa. Pierwszym jest oczywiście konieczność zapewnienia laptopowi lepszego chłodzenia. ASUS, zamiast niepotrzebnie pogrubiać maszynę, nieco pogłębił jej konstrukcję, dając więcej przestrzeni na elementy układu ASUS IceCool Pro. Drugim jest zaś implementacja szalenie użytecznego pokrętła ASUS Dial, o którym za chwilę.
Jak na mobilną stację roboczą przystało, Studiobook Pro 16 OLED ma też szereg niezbędnych portów. Mamy tu port HDMI 2.1, gniazdo RJ-45, slot na karty SD w standardzie Express 7.0, dwa pełnowymiarowe porty USB-A oraz dwa porty USB-C. Z racji tego, że tym razem mój egzemplarz testowy jest wyposażony w procesor Intela, jeden z tych portów to złącze Thunderbolt 4, pozwalające podłączyć szereg profesjonalnych akcesoriów (np. interfejsy audio i superszybkie nośniki danych) lub zadokować komputer na biurku przy użyciu dedykowanej stacji dokującej.
Tego jednak mogłem się spodziewać, obcując wcześniej z inną maszyną z tej serii. Czego nie mogłem się spodziewać, to tego, jak wiele w obcowaniu zmieni wyświetlacz i podzespoły dedykowane profesjonalistom.
ASUS ProArt Studiobook Pro 16 OLED – grafika Quadro to objawienie.
Zacznę od ekranu. Studiobook Pro 16 OLED, jak sama nazwa wskazuje, wyposażono w 16-calowy wyświetlacz wykonany w technologii OLED. W najdroższej wersji laptopa jest to zaś panel o rozdzielczości 4K, a konkretnie 3840 x 2400 px w proporcjach 16:10. Powiedzieć, że ten ekran zapiera dech w piersiach, to nic nie powiedzieć.
Przy takiej kombinacji rozdzielczości, kontrastu i wiernego odwzorowania barw nie potrafię sobie wyobrazić, by jakikolwiek twórca mógł powiedzieć choć jedno złe słowo o tym wyświetlaczu. Ja na pewno nie potrafię i żałuję tylko, że nie jest to ekran matowy, bo preferuję pracę z takimi matrycami. To jednak specyfika matryc OLED; nie ma laptopa z matrycą organiczną, który byłby pokryty powłoką matującą.
Ekran zapiera dech w piersiach, ale tym, co naprawdę rzuca na kolana, jest zastosowana w tej konkretnej konfiguracji karta graficzna. Poprzednio miałem przyjemność korzystać ze Studiobooka 16 w wersji z procesorem AMD Ryzen 9 5900HX, 32 GB RAM, 2 TB SSD i grafiką Nvidia GeForce RTX 3070 z 8 GB vRAM. Już ta konfiguracja jest oszałamiająco szybka w większości zastosowań. Topowy wariant Studiobook Pro 16 OLED jest zaś wyposażony w procesor Intel Core i7-11800H (wkrótce ma pojawić się wariant z Intelem 12 gen.), 32 GB RAM, 1 TB SSD (pamięć można rozbudować do 64 GB RAM i max 4 TB SSD), a za wydajność graficzną odpowiada sztandarowy układ dla profesjonalistów – Nvidia Quadro RTX A5000 z 16 GB vRAM GDDR6.
Zupełnie szczerze muszę przyznać, że zawsze traktowałem ten podział na GeForce i Quadro jako zagrywkę bardziej marketingową, niż praktyczną. GeForce dla graczy, Quadro dla profesjonalistów, a w praktyce jedno i drugie może służyć zarówno do gier, jak i do pracy. Odkąd Nvidia udostępniła sterowniki Studio dla gamingowych układów graficznych, które optymalizują pracę oprogramowania dla twórców, granica w ogóle się zatarła i sądziłem, że nie będzie dużej różnicy między grafiką „profesjonalną” a tą dla „zwykłych konsumentów”. Teraz biję się w pierś, bo myliłem się okrutnie. Obcowanie z RTX A5000 było dla mnie jak objawienie.
Muszę nadać tej części nieco kontekstu. Nim postawiłem na biurku Studiobooka Pro 16 OLED z grafiką Quadro, stał na nim kolejno MacBook Pro 16 z M1 Max i nowy laptop z grafiką RTX 3080 Ti. Na co dzień używam z kolei laptopa z tym samym procesorem, Intel Core i7-11800H, ale połączonym z grafiką RTX 3080 z 8 GB vRAM. Mogę więc śmiało powiedzieć, że wiem, jak działa szybki komputer i czego mogę się spodziewać po pracy na tego typu maszynach. A przynajmniej myślałem, że wiem.
Pierwszy moment pt. no dobra, co jest? przyszedł w czasie obróbki zdjęć. Oprogramowanie Adobe ma to do siebie, że potrafi położyć nawet najpotężniejsze komputery i nawet na wspomnianych wyżej potężnych maszynach zawsze dochodziło do sytuacji, w których Lightroom Classic czy Photoshop zauważalnie zwalniały. W Lightroomie taką sytuacją jest maskowanie, które nawet na najmocniejszych laptopach wykazuje minimalny, ale odczuwalny lag podczas używania pędzla. W Photoshopie z kolei wszystkie komputery, jakich dotąd używałem, „klękały” podczas formowania. A w każdym razie nie działały tak płynnie, by nazwać to pracą w czasie rzeczywistym, zwłaszcza gdy mowa o pracy na plikach z matrycy 42 Mpix.
Tymczasem gdy rozpocząłem obróbkę na laptopie ASUS Studiobook Pro 16 OLED z grafiką Quadro wszystko działało z dziwną, nienaturalną wręcz dla Adobe płynnością. Procesor miałem pod palcami ten sam, co w laptopie, którego używam na co dzień, więc jedyną zmienną była właśnie akceleracja GPU, która… czyniła cuda. Lightroom Classic dostał turbodoładowania, jakiego się nie spodziewałem, podobnie jak Photoshop, w którym absolutnie wszystkie zadania związane z akceleracją GPU, jak wspomniane formowanie czy np. funkcja content aware fill działały błyskawicznie.
Potem zaś odpaliłem DaVinci Resolve 17 Studio i zaniemówiłem. O ile Resolve Studio jest znakomicie zoptymalizowanym programem, tak nawet na RTX-ach 3070 czy 3080 zdarzają mu się momenty zawahania, szczególnie podczas nakładania przejść, efektów i animowanych napisów. Przywykłem do tego, że po nałożeniu któregoś z rzeczonych efektów muszę chwilkę odczekać, aż efekt zostanie wyrenderowany w tle i dopiero wtedy mogę ruszać dalej z montażem. Gdy pierwszy raz nałożyłem animację na pokolorowane nagranie w 4K (bez proxy) i ona odtworzyła się natychmiast, po prostu mnie zatkało. Nakładałem kolejne przejścia, kolejne napisy i efekty, a ASUS na to… zupełnie nic. W normalnych warunkach musiałbym cierpliwie renderować kolejne sekcje, by działały z idealną płynnością, a tymczasem dzięki akceleracji grafiki RTX A5000 mogłem nakładać efekty bez zgubienia choć jednej klatki.
Dopiero gdy zacząłem sam komponować efekt w zakładce Fusion laptop odrobinę zwolnił i dało się odczuć momentalne spadki płynności, ale były to tylko chwilowe zawahania. Co ważniejsze – ASUS Studiobook Pro 16 OLED podołał wyzwaniu codziennej pracy przy jednocześnie uruchomionym Resolve, Lightroomie i Photoshopie. Mogę powiedzieć wprost, że jeśli chodzi o mój prywatny workflow, ten laptop zdał egzamin na jeszcze wyższą ocenę niż MacBook Pro 16 z czipem M1 Max.
Jedynym „ale”, jakie mógłbym do niego mieć, jest nieco gorsza kultura pracy w porównaniu do modelu z Ryzenem, która nawet pod obciążeniem pozostawała cicha i relatywnie chłodna. Niestety procesory Intela 11 gen. mają tendencję do nagrzewania się, a to z kolei skutkuje słyszalną pracą wentylatorów i nieco krótszym czasem pracy niż w wersji z procesorem AMD (do ok. 7 godzin). Nie jest to jednak kompromis, na który można się nie zgodzić w zamian za taką moc i optymalizację w aplikacjach kreatywnych, jakie niesie ze sobą Nvidia Quadro.
ASUS Dial jest bardziej przydatny, niż mogłoby się wydawać.
Mówiąc o Studiobooku Pro 16 OLED nie sposób nie wspomnieć o fizycznym pokrętle ASUS Dial, które na pozór wydaje się bajerem, ale w praktyce jest naprawdę użytecznym dodatkiem w aplikacja Adobe Creative Cloud.
Asus stale rozwija zakres funkcji obsługiwanych przez pokrętło, które możemy dostosować w aplikacji ProArt Creator Hub i widzę, że liczba możliwości zwiększyła się względem okresu, w którym testowałem laptopy z tej serii po raz pierwszy .
Dziś przy użyciu Dial Pad możemy kontrolować parametrami w Lightroomie lub dostosowywać wielkość pędzli czy obszaru roboczego w Photoshopie. Możemy nim też regulować wysokość ścieżek i zoom na timeline w Premiere Pro. Nadal nie dodano obsługi DaVinci Resolve, ale ufam, że pojawi się ona niebawem, wszak jest to jeden z najpopularniejszych edytorów wideo na rynku.
Nawet jednak gdy nie korzystamy z aplikacji Adobe, ASUS Dial się przydaje. Nawet tak prozaiczne czynności jak regulacja głośności czy jasności ekranu przy użyciu pokrętła są bardzo satysfakcjonujące i – w przeciwieństwie do regulacji klawiszami funkcyjnymi – nie wymagają od nas oderwania dłoni od pulpitu roboczego.
Co nie mniej istotne – jeśli nie chcemy korzystać z pokrętła ASUS Dial, nikt nas do tego nie zmusza. Pokrętło zostało umieszczone w takim miejscu, by nie przeszkadzało w codziennym korzystaniu z laptopa.
Żal się rozstawać.
Kombinacja wytrzymałej obudowy, spektakularnego ekranu, świetnej klawiatury i gładzika oraz nadspodziewanie dobrych głośników sprawia, że ze Studiobooka Pro 16 OLED korzysta się doskonale nawet wtedy, gdy nie wykorzystujemy pełni jego mocy obliczeniowej.
Jednak dopiero gdy podłączymy maszynę do prądu i wykorzystamy cały potencjał drzemiący w grafice RTX A5000, laptop pokazuje prawdziwy pazur, oferując wysoką wydajność i doskonałą optymalizację w tych aplikacjach, które kreatywni profesjonaliści wykorzystują najczęściej. Użytkowanie go przez ostatnie tygodnie było prawdziwą przyjemnością i zapewniło mi rzadko spotykaną w świecie laptopów z Windowsem dozę świętego spokoju – ani razu nie musiałem się martwić, że Studiobook Pro 16 OLED czemuś nie podoła. ASUS stworzył komputer dla twórców, który nie zawodzi.
Cena tej konfiguracji oczywiście nie jest niska. 16 tys. zł to kwota znacznie powyżej wydolności finansowej „zwykłego śmiertelnika”, jednak ten sprzęt powstał z myślą o bardzo wąskiej grupie docelowej, która nie tylko może sobie pozwolić na taką maszynę, ale też nie rozważa nawet sprzętu o mniejszych możliwościach. A wysoka cena momentalnie się zwróci, gdy ten wół roboczy – bo przecież tym jest ASUS Studiobook Pro 16 OLED – zostanie zaprzęgnięty do pracy i zacznie na siebie zarabiać.