Rosjanie znaleźli nowe sposoby na skłócenie Polaków i Ukraińców w sieci. Uważaj na te narracje
Wojna w Ukrainie trwa już 35 dni, a intensywność trolli, botów i pożytecznych idiotów nie maleje. W polskiej infosferze pojawiły się nowe narracje, które mają skłócać Polaków i Ukraińców. Warto je znać, by być na nie odpornym.
Narracje dezinformacyjne zmieniają się wraz z postępem wojny i zainteresowaniem Polaków konkretnymi jej wątkami. To jak Kreml - czy też sprzyjający mu internauci - próbuje przekręcić sieciową retorykę, każdego dnia bada NASK. Zespół śledzi ponad 300 słów kluczowych pojawiających się w kontekstach Polski, Rosji i Ukrainy oraz analizuje, które tematy stają się lub mogą stać się trendami i na co należy uważać. Najnowsze dane wskazują na nieopisywane dotąd wątki.
Wśród nich jest wykorzystywanie instrukcji dotyczącej słownictwa, jakiego powinniśmy używać wobec Ukraińców. To swoją drogą świetna instrukcja stworzona przez pracowników Centrum Badań Migracyjnych Uniwersytetu Adama Mickiewicza w Poznaniu, więc oto ona:
A jak można ją wykorzystać do siania chaosu i dezinformacji? Wystarczy sugerować, że w ten sposób Polacy będą kontrolowani, jak wyrażają się wobec Ukraińców. Pojawiają się przy tej okazji także absurdalne zarzuty o wprowadzanie nowomowy i przyznawanie kolejnych przywilejów uchodźcom.
Rzecznik MSZ daje pożywkę
Niestety sieciowi manipulatorzy spod bandery Kremla potrafią wykorzystać każdą okazję do wprowadzenia zamętu, a jedną z lepszych dał im rzecznik prasowy Ministerstwa Spraw Zagranicznych Łukasz Jasina. We wtorek na konferencji prasowej powiedział on, że w kwestii pomocy Ukrainie jesteśmy do jej dyspozycji. - Jesteśmy tutaj sługami narodu ukraińskiego, jego próśb - dodał. I o ile ma rację, o tyle użycie słowa "sługa" dało pożywkę kremlowskim poplecznikom.
Widać to dobrze na wykresie wskazującym przyrost wypowiedzi w tym temacie zaraz po tym, jak rzecznik Jasina wypowiedział swoje niefortunne słowa.
"Cytowana wypowiedź może zostać wykorzystana do argumentacji wcześniej anonsowanych obszarów dezinformacyjnych, takich jak masowe przyjmowanie uchodźców i nadawanie Ukraińcom większym przywilejów (wątki związanie z mieszkaniami, służbą zdrowia, itp.). W konsekwencji może doprowadzić to do narastania obaw związanych z ukrainizacją naszego państwa, a w ślad za tym rozpadu Polski" - czytamy w raporcie NASK. Jak dodają specjaliści, to niefortunne słowo może stanowić argument dla silnie antyukraińskich grup, które zdolne są do szerzenia dezinformacji, jakoby "banderowcy wkrótce mogli zawładnąć krajem nad Wisłą".
"Neutralność jest dobra"
A to już najnowsza narracja, jaka zaczęła pojawiać się w polskiej sieci. Dotyczy Finlandii, a konkretniej jej neutralnego jeszcze do niedawna statusu międzynarodowego. Co prawda rządy Finlandii i Szwecji właśnie podpisują umowę z USA, by budować północną twierdzę militarną, ale to nie przeszkadza manipulatorom słać brednie w sieci. Co prawda już w samej Finlandii media głośno mówią o historycznym przełomie i końcu neutralności, ale w polskiej sieci i tak można na tym zbudować trochę bzdur.
A kluczowa bzdura brzmi: neutralność jest fajna, co widać właśnie po Finlandii - kraju bogatym, bezpiecznym (XD) i szczęśliwym. Jak bardzo jest to bezpieczny kraj, świadczą wspomniane powyżej historyczne zmiany. "Możliwe jest budowanie narracji, że neutralność nie musi być zła, ponieważ może ona zakończyć wojnę. Całkowicie pomijany jest tutaj wątek możliwości przyszłej agresji ze strony Rosji" - czytamy jednak w raporcie NASK. Nie należy bowiem co się łudzić, że zwykły internauta będzie na bieżąco ze sprawami Finlandii, by móc od razu zdemaskować taką narrację.
Pośmiejmy się jeszcze trochę
Na koniec dwie narracje, które są tak absurdalne, że warto wymienić je dla rozrywki. Pierwsza to ta dotycząca obecności Ukraińców w przestrzeni publicznej, np. w ogrodzie zoologicznym. W sieci pojawiły się skargi, że można tam spotkać Ukraińców. Czemu nie powinni się tam znaleźć? Bo w oczach ograniczonych osobników uchodźca to człowiek brudny, zabiedzony i niemający głowy ani czasu na rozrywki. Nikomu do głowy nie przyszło, że przebywanie na uchodźstwie w Polsce nie polega na tym samym, na czym w Ukrainie, czyli na siedzeniu w bunkrze. Na szczęście w Polsce można jeszcze normalnie chodzić po ulicach. I po alejkach ogrodów zoologicznych.
Druga narracja z kolei dotyczy ukraińskich kobiet, bo jak wiadomo, to one głównie przekraczają granicę, uciekając przed wojną. Otóż w sieci zaczęły pojawiać się posty - oczywiście anonimowe, bez żadnych szczegółów - jakoby polscy mężowie zaczęli zostawiać swoje polskie z krwi i kości żony na rzecz młodszych Ukrainek. Te ostatnie mają polować na mężczyzn w klubach nocnych i dyskotekach. Jak tłumaczą eksperci z NASK, w tych przypadkach chodzi oczywiście o zniechęcenie do ukraińskich kobiet, które rzekomo nie wyrażają wdzięczności i szukają rozrywek.
Zdjęcie ilustracyjne: ID1974/Shutterstock