Czy wycinka drzew przy drogach ma sens? Mieszkaniec przycisnął samorządowca, a ten nie miał żadnych dowodów
Od lat toczone są spory, czy dla kierowców większym zagrożeniem są często nawet stuletnie drzewa stojące przy drodze, czy może nadmierna prędkość. Jeden z mieszkańców okolic Bielska-Białej postanowił dowiedzieć się, na ile skuteczna była wycinka drzew przeprowadzona przed laty. Politycy, zamiast przedstawić konkretne dane, zasłaniali się sloganami.
Zdjęcie robi wrażenie. Jeszcze w 2012 roku drogę otaczały nieduże drzewa i bujna roślinność. 10 lat później zieleń jest tylko wspomnieniem. Krajobraz dalej może zapierać dech w piersiach, bo w tle widać góry, ale widok wyciętych w pień gatunków jednak chwyta za serce. W sumie stracono 250 drzew na drodze powiatowej w Rudzicy.
"Ale przecież to dla twojego bezpieczeństwa!"
" Jednym z istotnych zagrożeń w otoczeniu polskich dróg, potęgującym skutki wypadków, są drzewa" – mogliśmy przeczytać na stronie Krajowej Rady Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego. Statystyki sprzed lat faktycznie przerażały:
Tylko w 2013 r. doszło do 2055 wypadków (6 proc. z ogółu) polegających na uderzeniu w drzewo. W ich wyniku śmierć poniosło 473 osób co stanowi 14 proc. z ogółu ofiar śmiertelnych. Wypadki te charakteryzowały się bardzo dużą ciężkością – na 100 wypadków ginęły średnio 23 osoby (dla porównania w zderzeniach czołowych na 100 wypadków ginęło średnio 15 osób).
W 2019 najechanie na drzewo to już "tylko" 4.9 proc. wszystkich wypadków – co przekłada się na 13 proc. ofiar śmiertelnych ogółem.
Nawet tak pobieżne porównanie może sugerować, że postępująca wycinka pomaga
Z drugiej strony - owszem, wypadków jest nieco mniej, ale liczba ofiar akurat niezbyt się zmieniła. Rodzi się więc pytanie: może niekoniecznie drzewa są problemem, ale nadmierna prędkość?
Na grupie "Czechowiczanie dla przyrody" Mikołaj Siemaszko postanowił rozliczyć radnych, którzy wycinkę drzew argumentowali ochroną bezpieczeństwa poruszających się samochodami.
Drzewa w pasie drogowym to trochę śmiercionośny problem nawet na ulicy miejskiej - twierdził starosta Andrzej Płonka w wywiadzie dla czecho.pl.
Siemaszko próbował dowiedzieć się, skąd starosta dysponował danymi na temat tego, jak wiele osób ginie nawet na ulicy miejskiej w wyniku kolizji z drzewem. Samorządowiec odparł, że nie prowadzi takich statystyk, ale tego typu zdarzenia są "na bieżąco i szeroko relacjonowane przez media, stąd też moja wypowiedź".
Jak można się domyślić, taka odpowiedź nie zadowoliła autora wpisu na grupie. Po konkretne dane poprosił policję, która statystyki udostępniła. Okazuje się, że w latach 2016-2021 na drogach powiatowych powiatu bielskiego liczba wypadków, które zakończyły się najechaniem na drzewo i śmiercią uczestników zdarzenia wyniosła 1 w obszarze zabudowanym oraz 1 w obszarze niezabudowanym. Warto zaznaczyć, że taki ziemkiewiczowski reaserch nie przeszkodził, by Płonka kilka dni temu został wybrany na prezesa Związku Powiatów Polskich.
W obu przypadkach policja zaznaczyła, że przyczyną było niedostosowanie prędkości do warunków ruchu
Tymczasem wycinka trwała w najlepsze. W latach 2016-2020 na zlecenie starostwa wyciętych zostało 1912 drzew, a posadzonych jedynie 798 drzew. Jak komentuje Siemaszko, 35 proc. "trudno nazwać drzewami" - 142 to tzw. klony kuliste, a 140 to tuje.
Oczywiście to zbyt poważny i skomplikowany temat, by na jednym przykładzie stwierdzić, że wycinka drzew przy drogach jest zbyteczna. Bardziej razi fakt, że politycy grają tą kartą, mimo że statystyki nie zawsze to potwierdzają. Za to każdy argument jest dobry, by pozbyć się drzew czy zieleni – nawet gdy mowa o 100-letnich okazach, jak miało to miejsce w 2018 roku. Finał tej sprawy był równie ciekawy: nowe drzewa… uschły.
Z drugiej strony drzewa przy drodze to nie tylko zagrożenie dla łamiących prawo. W trakcie wichur może dojść do wyrwania ich z korzeniami i upadku na drogę lub przynajmniej urwania gałęzi, które blokują ruch i wymagają interwencji służb.
To jedna z tych dyskusji, w trakcie których trudno dojść do porozumienia. Przeciwnicy wycinek mogą przecież powołać się na amerykańskich naukowców, którzy uważali, że drzewa sadzone wzdłuż dróg samochodowych obniżają u kierowców poziom stresu. Uspokojenie prowadzi zaś do mniejszej liczby wypadków.
Moim zdaniem to największy paradoks drzew znajdujących się przy drogach
Powinny być ostrzeżeniem, zmusić do wolniejszej i ostrożniejszej jazdy. Tymczasem nie działały ostrzegawczo, przez co nie ze swojej winy zapłaciły największą możliwą karę – wycinkę.