„Zamykamy Wrota Piekieł” powiedział prezydent Turkmenistanu. Nikt na razie nie wie, jak to zrobić
Nieopodal miejscowości Derweze w Turkmenistanie, na pustyni Karakum znajduje się krater, którego wnętrze płonie od kilkudziesięciu lat. Ta popularna atrakcja turystyczna ma zostać zamknięta - taką decyzję podjął właśnie prezydent kraju.
Tak naprawdę jak dotąd nie wiadomo, jak powstały Wrota Piekieł, choć wielu ekspertów podejrzewa, że to efekt nieudanego odwiertu, do którego doszło w 1971 roku. Radzieccy eksperci poszukiwali wtedy złóż ropy. Według tej teorii doszło do natrafienia na kieszeń wypełnioną metanem. Ziemia nad kieszenią miała się zapaść, tworząc krater o głębokości 20 metrów. Wtedy też ktoś miał wpaść na pomysł, aby podłożyć ogień i poczekać aż nadmiar gazu się wypali. Turkmeńscy geologowie jednak przekonują, że krater powstał w latach sześćdziesiątych, a zapłonął dopiero w latach osiemdziesiątych.
Prezydent Turkmenistanu Gurnbanguly Berdimuhamedow stwierdził, że ogień trzeba ugasić, bowiem niekorzystnie wpływa na środowisko naturalne oraz zdrowie mieszkańców okolicy. Równie istotny jest tutaj także argument ekonomiczny. Gaz, który bezsensownie spala się obecnie na pustyni, można byłoby przecież sprzedać za granicę.
16 lipca 2014 r. George Kourounis stał się pierwszym człowiekiem, który stanął na dnie tego krateru i zebrał próbki, w których znajdowały się ekstremofile. To mikroorganizmy, które w tym - delikatnie mówiąc - nieprzyjaznym środowisku czuły się jak w domu.
Tak wyglądała wyprawa Kourounisa:
Decyzja zatem zapadła. Teraz jednak naukowcy muszą wejść do akcji, bo jak na razie nie wiadomo, w jaki sposób można by było ugasić płonący od pół wieku krater. Nie wiadomo także, czy ostatecznie plan się powiedzie, bowiem podobną decyzję Berdimuhamedow podjął już w 2010 roku i od tego czasu jak krater płonął, tak płonie nadal. W 2013 roku utworzono wokół niego rezerwat przyrody.