God of War okiem pececiarza. Kratos na PC czuje się jak w domu
„Kup PlayStation, w końcu zagrasz w God of War” – powtarzali mi wszyscy znajomi posiadacze PS4, a potem PS5, gdy pytałem ich, dlaczego miałbym kupić PlayStation, zamiast grać na PC. W końcu God of War trafił na PC i zaczynam rozumieć, o co im chodziło.
Na wstępie muszę zaznaczyć, że piszę ten tekst z perspektywy nie tylko zagorzałego pececiarza, ale też zagorzałego antyfana gier na wyłączność. Rozumiem ich zasadność biznesową. Rozumiem, że napędzają sprzedaż konsol. Nie rozumiem jednak kompletnie, dlaczego wielkie korporacje celowo odcinają blisko połowę graczy na świecie (bo tak wygląda rozkład sił PC/konsola, mniej więcej 50/50, zależnie od roku) w imię tworzenia „system sellerów”, czyli gier, które mają przeciągnąć graczy z na stronę danej platformy.
Sony w ostatnim czasie zaczęło wypuszczać na PC niektóre ze swoich gier ekskluzywnych z ery PlayStation 4. Dostaliśmy Detroit: Become Human, następnie Horizon: Zero Dawn, a teraz mega hit ubiegłej generacji konsol: God of War, który ukazał się na konsoli w 2018 r. Wydanie edycji pecetowej na początku 2022 r. nie jest zresztą przypadkowe – w tym roku mamy bowiem zobaczyć kontynuację, God of War: Ragnarok, która będzie dostępna wyłącznie na PlayStation 4 i PlayStation 5. Sony z całą pewnością ma nadzieję, że udostępnienie pierwszej części tej duologii na komputerach osobistych namówi wielu pececiarzy do kupna konsoli nowej generacji wraz z kontynuacją gry, która ma za zadanie olśnić zatwardziałych wielbicieli klawiatury i myszki.
Polski oddział Sony udostępnił mi kod gry God of War na Steamie, bym mógł się samodzielnie przekonać, czy gra jest tak olśniewająca, jaką zajawiają ją posiadacze PlayStation. Nie będziemy tu oczywiście recenzować samej gry, jej fabuły, mechaniki, etc. – o tym możecie przeczytać w recenzji Szymona Radzewicza z 2018 r. Tutaj skupimy się na tym, jak Kratos czuje się na komputerach osobistych.
God of War na PC to wizualna maestria.
Zacznijmy od tego, co pececiarzy interesuje najbardziej – liczbie klatek na sekundę, filtrowania anizotropowego i ogólnej jakości grafiki i płynności rozgrywki.
Miałem przyjemność ogrywać God of War na dwóch sprzętach: potężnym Razerze Blade 17, z procesorem Intel Core i7, RTX-em 3080 16 GB vRAM i 32 GB RAM-u oraz starszym i mniej potężnym Asusie ZenBook Pro Duo, z procesorem Intel Core i9, 32 GB RAM i grafiką Nvidia RTX 2060.
W przeciwieństwie do wielu gier pisanych z myślą o PC, tutaj nie znajdziemy trzech strony drobiazgowych parametrów grafiki - są tylko te najbardziej podstawowe, ale to wystarczy, by dobrać optymalne ustawienia.
Odpowiadając od razu na pytanie: nawet na starszym, słabszym laptopie gra działała bez zająknięcia, a osiągnięcie płynności powyżej 60 kl./s na wysokich ustawieniach graficznych nie jest wysiłkiem. Trzymając się „oryginalnych” ustawień, czyli takich, jak na konsoli PS4 Pro (a przynajmniej tak podejrzewam), gra i tak wygląda prześlicznie, a w rozdzielczości FullHD bez trudu utrzymuje klatkaż na poziomie 80 kl./s, podobnie zresztą jak stosując zrównoważone ustawienia DLSS.
Kiedy jednak odpalimy grę na mocniejszym sprzęcie, ta naprawdę pokazuje pazur wizualny, zbliżony jakością obrazu do tego, co mogą podziwiać gracze na PlayStation 5 po aktualizacji next-genowej.
Kluczową różnicą między PC a konsolą jest oczywiście odblokowany mnożnik klatek na sekundę. Wedle życzenia możemy go zablokować na konkretnej wartości (od 30 do 120 fps), ale możemy go też wyłączyć w ogóle. Grając jednak na ekranie laptopa 120 Hz, nie mogę powiedzieć, by dało się odczuć spektakularną różnicę w płynności względem 60 kl./s. To nie ten gatunek gry.
Trzeba też powiedzieć wprost, że o ile nawet na słabszym sprzęcie God of War wygląda świetnie, tak po włączeniu ustawień ultra ta gra absolutnie zachwyca szczegółowością, grą świateł i cieni, i to mimo faktu, iż na PC nie uświadczymy Ray Tracingu. Trochę szkoda, bo God of War obfituje w sceny, które mogłyby na tej technologii skorzystać.
Osobiście najwięcej czasu spędziłem grając na ustawieniach wysokich z włączonym DLSS w trybie „jakość” (renderującym obraz w 1440p i upscalującym go do 4K). Różnica między jakością ustawień wysokich i ultra jest znikoma, ale za to różnica między natywnym 4K a DLSS w trybie „jakość” – ogromna. Grając na wysokich ustawieniach w 4K widziałem klatkaż na poziomie oscylującym dookoła 60 fps, z regularnymi spadkami do 40 fps, gdy na ekranie zaczynało dziać się zbyt dużo. Z kolei korzystając z DLSS nie czułem, bym tracił jakiekolwiek wizualne fajerwerki, zaś płynność momentalnie wzrosła do regularnych 80-90 kl./s i nigdy nie spadała poniżej tego poziomu.
Aby uzyskać płynność powyżej 120 kl./s, musiałem jednak trzymać się zrównoważonych ustawień DLSS lub renderować grę w natywnej rozdzielczości Full HD. Powtórzę jednak po raz wtóry – niezależnie od ustawień, ta gra to uczta dla oka. Cieszą zarówno dynamiczne sceny walki, jak i zapierające dech w piersiach krajobrazy. Aż trudno uwierzyć, że to gra wydana blisko cztery lata temu, bo nie zestarzała się ani odrobinę, zarówno jeśli chodzi o aspekty wizualny, jak i gameplayowy (ale o tym za chwilę).
W dniu premiery gra otrzymała też aktualizację wprowadzającą pełną obsługę monitorów ultrawide, lecz niestety nie było dane mi przetestować jej na takim sprzęcie. Ponoć wygląda jeszcze lepiej niż na monitorach panoramicznych.
God of War na Steamie – błędów (prawie) nie stwierdzono.
Bolączką wielu portów z konsoli na PC są wszechobecne bugi, wynikające nie tylko z błędów w kodzie, co również nierzadko ze specyfiki sprzętu (np. różnicy w pracy kamery między sterowaniem na padzie a graniem na klawiaturze i myszce). W przypadku God of War błędów (prawie) nie widziałem. Jedyny regularny glitch, który się pojawił, zdarzał się w sytuacjach, gdy tracimy z oczu Arteusa i wskakujemy na skałę – wówczas pojawia się animacja, w której syn wskakuje Kratosowi na plecy i czasem podczas tej animacji obie postaci przenikają przez siebie, zwłaszcza w początkowej fazie ruchu.
Po kilkunastu godzinach rozgrywki natrafiłem zaś na pierwszy jakkolwiek irytujący błąd, gdy po zakończeniu cutscenki Kratos uparcie nie chciał przemieszczać się do przodu i niejako szedł w miejscu. To był jednak jednorazowy bug, którego nie udało mi się odtworzyć. Jako całość port God of War został przygotowany po mistrzowsku i wcale mnie nie dziwi, że już w weekend od premiery gra zbiera doskonałe recenzje na Steamie. Pececiarze nie lubią być traktowani jak klienci drugiego sortu, a zwykle tak właśnie traktują ich twórcy gier portowanych z konsol po kilku latach. Tutaj tego nie ma.
God of War na klawiaturze i myszce to wyzwanie godne Kratosa.
Jako wieloletni pececiarz czuję się z padem w dłoni jak kaleka. Pamięć mięśniowa nie jest wyćwiczona, a o jakkolwiek skutecznym celowaniu mogę tylko marzyć. Z kontrolera korzystam sporadycznie, ale co do zasady trzymam się wiernie kombinacji klawiatury i myszki, i tak też przechodziłem God of War – jak zapewne wielu innych pececiarzy. Jak się steruje Kratosem przy użyciu tych akcesoriów?
Na pewno nie mogę złego słowa powiedzieć o fabrycznym mapowaniu klawiszy. Wszystko jest przemyślane, wygodne i w zasięgu ręki. Co innego wykorzystanie tych wszystkich klawiszy w akcji, zwłaszcza w miarę postępów w grze, gdy przybywa mechanik do wykorzystania w czasie walki. Przed przystąpieniem do dłuższej sesji z God of War na klawiaturze lepiej solidnie rozciągnąć palce, bo momentami robi się naprawdę gęsto. Nie sposób też grać na klawiaturze bez technologii n-key rollover, bo w ferworze walki regularnie będziemy wciskać na raz więcej niż 5 klawiszy.
Sporym wyzwaniem jest celowanie toporem, przyzwanie go, przy jednoczesnym wykonywaniu uników i wydawaniu poleceń Atreusowi. To jednak subiektywna kwestia wprawy. Obiektywnie jedynym elementem trudnym w wykonaniu jest uruchomienie Spartańskiego Szału, co wykonujemy wciskając jednocześnie lewy klawiszy Shift i rolkę myszy. Tu bardzo wiele zależy od gryzonia, ale na Logitechu G502 momentami trudno było jednocześnie wcisnąć te klawisze, gdy palec mimowolnie obracał rolką myszy, zamiast ją wcisnąć.
Nieco bezużyteczna jest też funkcja szybkiego obrotu o 180 stopni, realizowana wciśnięciem klawisza X. Na padzie takie rozwiązanie jest z pewnością przydatne, lecz mając do dyspozycji myszkę i swobodnie obracającą się kamerę nie znalazłem dla niego wielu zastosowań.
God of War okiem pececiarza – czy warto było tyle czekać?
Jako że nasza redakcyjna społeczność graczy jest w znakomitej większości konsolowa, z silnym wskazaniem na team niebieskich, od 2018 r. słyszałem, że mogę tylko żałować, że nie mam na czym zagrać w God of War (dla kontekstu – grałem w dwie pierwsze odsłony lata temu, trzecia i czwarta niestety mnie ominęły). Teraz, gdy po blisko czterech latach w końcu mogłem zagrać w czwartą część opowieść o Kratosie, zaczynam rozumieć, co mieli na myśli.
God of War to obiektywnie miodna gra. To gamingowe arcydzieło, zarówno pod względem oprawy wizualnej, jak i samego gameplayu – stworzenie narracji całej gry „longiem”, bez wydzielanych cutscenek, do dziś pozostaje niesamowitym osiągnięciem, zaś mechanika rozgrywki jest niesamowicie złożona i intuicyjna zarazem. Ukłony należą się też level designerom, za tworzenie lokacji, które nie tylko zapierają dech w piersiach graficznie, ale mają też sens i angażują w kontekście rozgrywki. A wszystko to podlane sosem nordyckiej mitologii – czego tu nie lubić?
Obiektywnie ta gra warta jest każdej z 219 złotówek, które trzeba na nią wydać na Steamie lub w Epic Games Store, zwłaszcza że port został przygotowany rewelacyjnie i bezkompromisowo. Subiektywnie przyznam jednak, że… bawię się dobrze tylko podczas scen przepełnionych walką z licznymi przeciwnikami lub starć z potężnymi bossami.
Może to przez przeraźliwy hype, a może przez to, że oczekiwałem czegoś nieco innego, God of War nie wyrwał mnie z kapci i nie rzucił na kolana przed monitor, nie wypełnił mi oczu łzami i nie nakazał biec po PlayStation do najbliższego elektromarketu. To wybitna gra, ale nie na tyle, bym czuł, że straciłem coś niebywale cennego z racji tego, że musiałem poczekać kilka lat, by w nią zagrać.
Storytelling w ogóle mnie do siebie nie przekonał, a relacja ojca z synem – choć wybitnie zarysowana – jest dla mnie za słabym motorem napędowym opowieści. Fabularnie nic tu nie rzuca na kolana, choć doceniam próbę wplecenia emocjonalnej opowieści do serii, która oryginalnie była kultowym slasherem. Nie mówiąc o tym, że pomimo genialnego designu poziomów gry logiczne i „zawody w rzucaniu toporem” bardzo szybko zaczynają robić się nieco wtórne i nużące. God of War z jednej strony jest zbyt rozwlekły jak na grę akcji, a z drugiej strony zbyt ubogi, by cieszyć eksploracją samą w sobie, jak gry z otwartym światem.
Na szczęście te dłużące się sekcje nijakiej eksploracji i zbędnych zagadek God of War wynagradza spektakularnymi pojedynkami z hordami wrogów. Starcia dają mnóstwo satysfakcji, zwłaszcza na dalszych etapach gry, gdy rozwiniemy już nieco nasze drzewo umiejętności i ataków specjalnych. Kratos młóci wówczas zastępy przeciwników z morderczą gracją, zaś każde starcie z antycznymi potworami zasługuje na osobny materiał.
Dodajmy do tego fakt, że God of War to zabawa na kilkadziesiąt napakowanych zawartością godzin i nie widzę powodu, dla którego ktoś miałby nie kupić tej gry na PC, nawet jeśli na co dzień omija gry tego typu szerokim łukiem. God of War to jedna z tych pozycji, których nie wypada nie znać i których nie wypada nie sprawdzić. A jeśli cena 219 zł wydaje się za wysoka, to wystarczy chwilę poczekać – z pewnością God of War rychło trafi na wyprzedaże, jak miało to miejsce z innymi ekskluziwami Sony.
Czy God of War na PC przekona kogokolwiek do zakupu PlayStation 5?
Piotr Grabiec w swoim tekście na premierę pecetowego GoW napisał:
Jest to doskonały opis strategii i nadziei, jakie Sony wiąże z tą premierą. Nadziei, które prawdopodobnie znajdą odbicie w wynikach sprzedaży zarówno konsoli, jak i God of War: Ragnarok na PS5, sądząc po tym, jak wysokie noty zbiera God of War na PC. 97 proc. graczy na Steamie już teraz wystawiło grze bardzo pozytywne recenzje, zaś średnia w serwisie Metacritic wynosi 93 proc. Pececiarze pokochali Kratosa.
I choć osobiście nie planuję kupić PlayStation 5 po ograniu God of War, bo zwyczajnie nie przepadam za tym gatunkiem gier aż tak, by dla jednej pozycji zmieniać platformę, tak jestem w stanie sobie wyobrazić, że miłośnicy przygodowych gier akcji, którzy dotąd kurczowo trzymali się swoich pecetów, będą mieli twardy orzech do zgryzienia przy premierze kontynuacji przygód Kratosa.