ASUS właśnie zlikwidował największą barierę w laptopach dla fotografów
ASUS właśnie zrobił niespodziankę fotografom i filmowcom. Obniżył próg wejścia do świata pracy z obrazem o dobre kilka tysięcy złotych.
Fotografia i wideo to jedne z najdroższych „pasji” czy też profesji w świecie kreatywnym, no, może nie licząc chęci zbudowania profesjonalnego studia nagraniowego we własnym domu. Dość jednak powiedzieć, że chcąc pracować z obrazem na poziomie bliskim profesjonalistom, trzeba wydać mnóstwo pieniędzy nie tylko na aparat, kamerę czy obiektywy, ale także na komputer.
I wcale nie mówię tu o kwestii wydajności, bo ta w ostatnich latach przestała mieć kolosalne znaczenie. O ile nie montujemy regularnie projektów w 4K czy 8K, albo pracujemy tylko ze zdjęciami i grafiką 2D, byle laptop za mniej niż 5000 zł wystarczy, by poradzić sobie z wyzwaniem.
Niestety o ile wydajność dawno już przestała być problemem niedrogich laptopów, tak pozostawał nim jeden element, który dla osób pracujących z obrazem jest kluczowy: ekran. Nadal jest tak, że w większości niedrogich laptopów ekran absolutnie nie nadaje się do pracy z kolorem. Nawet jeśli na papierze spełnia niezbędne kryteria, tak w praktyce na palcach jednej ręki można było dotąd policzyć relatywnie niedrogie komputery przenośne, których ekrany usatysfakcjonowałyby profesjonalistów czy entuzjastów.
Nowa seria laptopów ASUS Vivobook zmienia to na dobre.
Nie musisz już wydawać fortuny, by mieć OLED w laptopie.
Dotychczas matryce OLED dostępne były tylko w topowych laptopach i trudno się temu dziwić, wszak zastosowanie nowej technologii w początkowej fazie radykalnie podnosi koszty produkcji. Z kolei im niższa półka cenowa, tym bardziej producent musi ciąć koszty, by utrzymać racjonalną kwotę zakupu. To dlatego w tanich laptopach znajdują się najtańsze możliwe matryce IPS LCD lub nawet TFT, które są wystarczające na co dzień i do pracy biurowej, ale do pracy z kolorem nie nadają się ani trochę.
ASUS wywrócił jednak ten stan rzeczy do góry nogami, prezentując nowe modele z serii VivoBook. Sprzęty takie jak VivoBook K513 czy VivoBook K3500 jako pierwsze wprowadzają matryce OLED, ze wszystkimi jej zaletami – takimi jak doskonała czerń, idealne pokrycie przestrzeni barw DCI-P3 oraz niska emisja szkodliwego światła niebieskiego – do komputerów poniżej 5000 zł.
Z kolei ASUS VivoBook Pro 14X OLED, którego miałem okazję sprawdzić, drastycznie obniżył próg zakupu laptopa z Windowsem dla profesjonalistów.
ASUS VivoBook Pro 14X OLED zaskakuje specyfikacją i możliwościami.
Już przy pierwszym kontakcie widać, że mamy do czynienia ze sprzętem wyjątkowym, który powinien kosztować o co najmniej połowę więcej, niż w istocie kosztuje. ASUS zrobił, co mógł, by 14-calowy VivoBook nie zniknął w tłumie podobnych do siebie laptopów. Na klapie widać pierwszą na świecie powłokę o strukturze falowanej, na której widać logo producenta i akcent graficzny, którego przedłużenie znajdziemy też na klawiszach po otworzeniu pokrywy laptopa.
To bardzo miły ukłon w stronę kreatywnych profesjonalistów, którzy w swoich maszynach do pracy cenią nie tylko wydajność, ale i estetykę. A z całą pewnością docenią wyświetlacz, o którym dotąd mogliśmy tylko marzyć w laptopie z tej półki cenowej – 14-calowy wyświetlacz OLED, o rozdzielczości 2880 x 1800 px, proporcjach 16:10 i częstotliwości odświeżania 90 Hz. Z perspektywy pracy kreatywnej można się tylko cieszyć, że te proporcje stają się coraz bardziej popularne, wszak stanowią idealny balans między multimedialnymi 16:9, a „tekstowymi” 3:2. Na ekranie o tych proporcjach równie wygodnie się pisze i obrabia zdjęcia, co montuje wideo.
Jakby znakomitego wyświetlacza było mało, ASUS-owi udało się zmieścić do obudowy ważącej 1,45 kg całkiem mocne podzespoły, które zaspokoją większość potrzeb kreatywnych profesjonalistów. Sercem nowego laptopa są procesory Intela 11 gen., Intel Core i5-11300H lub Intel Core i7-11370H, wspierane przez 16 GB RAM-u i 512 lub 1024 GB miejsca na dane. Podczas gdy większość 14-calowych laptopów jest wyposażona w zintegrowane GPU lub co najwyżej układ z serii Nvidia MX, tutaj ASUS zastosował pełnokrwistego GeForce’a RTX 3050.
Ta karta graficzna nie tylko pozwala korzystać z akceleracji sprzętowej i optymalizacji sterowników Nvidia Studio, ale pozwoli też zagrać we wszystkie gry, jakie znajdziemy w Xbox GamePass PC. Tu miłym dodatkiem okazuje się ponadstandardowa częstotliwość odświeżania ekranu, bo na 90 Hz gaming (jak i zresztą codzienne korzystanie z laptopa) jest o wiele przyjemniejszy niż na laptopach z ekranami 60 Hz.
Takie możliwości w świecie laptopów z Windowsem oferują raczej laptopy gamingowe lub bardzo drogie konstrukcje dla profesjonalistów; nie zaś lekki i poręczny, 14-calowy komputer przenośny.
ASUS zaimplementował również w VivoBooku Pro 14X OLED rozwiązanie, które mogliśmy już zobaczyć w topowym StudioBooku 16. Najmocniejszy laptop ASUS-a dla profesjonalistów wyposażony był w fizyczne pokrętło ASUS DialPad, którym mogliśmy sterować rozmaitymi ustawieniami systemu lub przypisać je do funkcji w konkretnych programach.
Tutaj nie mamy oczywiście do czynienia z fizycznym pokrętłem, lecz bardzo ciekawą alternatywą: wirtualnym pokrętłem w lewym górnym rogu touchpada. Wystarczy przeciągnąć palcem od prawego górnego rogu płytki dotykowej, by po lewej stronie pojawiły się cyfrowe okręgi, działające dokładnie tak samo, jak fizyczne pokrętło w StudioBooku 16.
Jedno dotknięcie środka okręgu wywołuje menu ustawiań, zaś kolisty ruch palca dookoła kontroluje zadane parametry. Możemy w ten sposób np. zmieniać jasność ekranu czy natężenie dźwięku, lub pomniejszać/powiększać timeline w programie do montażu. Z początku sądziłem, że to tylko bajer, ale nawet jeśli, to jest to bajer z kategorii szalenie użytecznych. Wirtualne pokrętło przydaje się częściej, niż można by się spodziewać, zwłaszcza jeśli nie chcemy odrywać wzroku od ekranu, by szukać jakiegoś klawisza w rzędzie funkcyjnym. Do tego dodatku na gładziku człowiek się bardzo szybko przyzwyczaja.
Podobnie jak w StudioBooku 16 ASUS oddaje nam też do dyspozycji panel kontrolny ProArt Creator Hub, który działa na podobnej zasadzie jak gamingowe oprogramowanie Armory Crate, z którym większość użytkowników może być już zaznajomiona – to jedno miejsce, w którym możemy sterować wszystkimi parametrami komputera, podejrzeć aktualne obciążenie podzespołów, skalibrować wyświetlacz czy dostosować możliwości pokrętła ASUS DialPad.
Kreatywni profesjonaliści nigdy nie mieli tak dobrze.
Jeśli chodzi o wybór przenośnego komputera do pracy, osoby pracujące z multimediami musiały się zwykle godzić albo na bardzo wysoką cenę, albo na szereg kompromisów. Wszystko jednak wskazuje na to, że te czasy są coraz bliższe odejścia w niepamięć. Nie trzeba już wydawać ponad 5000 zł, by kupić laptopa z rewelacyjnym ekranem. Nie trzeba już wydawać kilkunastu tys. zł, by mieć sprzęt jednocześnie kompaktowy i potężny, który dodatkowo olśniewa wyświetlaczem OLED.
Jestem związany z branżą od ponad 7 lat i nie przypominam sobie, by kiedykolwiek wybór komputerów dla kreatywnych profesjonalistów był większy. To naprawdę złote czasy.