REKLAMA

Jestem zachwycony pomysłem na Stalingrad w Call of Duty: Vanguard. Nareszcie coś nowego

Stalingrad. Miasto, którego gracze bohatersko bronili setki razy w dziesiątkach różnych gier wideo. Producenci Call of Duty: Vanguard znaleźli sposób na przedstawienie historii współczesnego Wołgogradu w odświeżającej, zupełnie nowej perspektywie. Świetnie wyszło to w praktyce.

Jestem zachwycony Stalingradem w Call of Duty: Vanguard
REKLAMA

Stalingrad. Gdy nazwa tego miejsca rozbrzmiewa w głowie gracza, ten od razu widzi zrujnowane miasto pełne gruzu i zwłok, z niemieckimi myśliwcami dziurawiącymi statki wypełnione radziecką piechotą przepływające Wołgę. Wizja oblężonej aglomeracji sprzedana światu w świetnym filmie Wróg u Bram jest aktualna po dziś dzień. Kinowa produkcja zainspirowała producentów pierwszego Call of Duty z 2003 r. do stworzenia rewelacyjnej misji, zmuszając gracza do samobójczej szarży na ufortyfikowane niemieckie pozycje. Bez karabinu w dłoniach, z jedną szyną nabojów, zapamiętałem Stalingrad na zawsze.

REKLAMA
 class="wp-image-1925255"
Misja w Stalingradzie z pierwszego Call of Duty przeszła do historii gier

Stalingrad to od lat 90. minionego wieku stały bywalec gier wideo. W tym wielu hitów.

Gracze już w 1986 r. mogli przeżyć tekstową przygodę The Stalingrad Campaign na Apple II, Atari ST czy Commodore 64. Chłodno przyjęta i bez komercyjnego sukcesu, gra stanowiła dowód na świadomość wielkiej istotności bitwy stalingradzkiej w nowoczesnej popkulturze. Skoro bowiem można napisać tekstową grę o okupowanym Stalingradzie, było tylko kwestią czasu, kiedy miasto Stalina doczeka się wysokobudżetowej realizacji w bardziej atrakcyjnej wizualnie formie.

Dla mnie pierwszym kontaktem z wirtualnym Stalingradem była świetna (a przynajmniej tak ją wspominam) gra strategiczna Sudden Strike. Co prawda tamtejszy Stalingrad bardziej przypominał prowincjonalne miasteczko niżeli półmilionową aglomerację, ale w 2000 r., gdy wciąż nie znałem Wroga u Bram, w ogóle to nie przeszkadzało. Byłem pod wielkim wrażeniem możliwości niszczenia budynków oraz tworzenia lejów po wybuchach. No i tamte katiusze! Aż sprawdzę, czy można kupić Sudden Strike na GOG.

 class="wp-image-1925264"
The Stalingrad Campaign z 1986
 class="wp-image-1925258"
Stalingrad w Sudden Strike

Po 2000 r. było już w górki. W 2001 r. debiutuje film Wróg u Bram, który po dziś dzień ma gigantyczny wpływ na to, jak postrzegamy bitwę stalingradzką. Walki w okolicach Wołgi stały się modnym tematem wielu gier niezależnie od gatunku. Stalingrad mogliśmy obserwować z lotu ptaka, grając w podniebnego IL-2 Sturmovika. Miasto zostało zamienione na jedną z sieciowych aren w rewolucyjnym jak na tamte czasy Battlefieldzie 1942. Do Stalingradu zawitali nawet kultowi komandosi w grze Commandos 3: Destination Berlin.

Z perspektywy graczy i branży kluczowy był jednak obraz Stalingradu w pierwszym Call of Duty z 2003 r. Chociaż wcześniej miasto pojawiało się m.in. w Medal of Honor, to niezwykle filmowe, epickie i sugestywne sceny z Call of Duty ugruntowały świadomość o bitwie stalingradzkiej wśród graczy. Pierwszoosobowa strzelanina wrzuca gracza do barki przemierzającej Wołgę pod ogniem niemieckich myśliwców. Później gracz nie otrzymuje nawet karabinu, a i tak jest zmuszany pod groźbą śmierci do szarży na pozycję wroga. W 2003 r. tego typu zabiegi narracyjne były w grach wideo czymś absolutnie wyjątkowym. Stalingrad stał się dla graczy miejscem kultowym.

 class="wp-image-1925261"
Stalingrad w Commandos 3
 class="wp-image-1925267"
Miasto Stalina jako wieloosobowa mapa w Battlefield 1942

Teraz, niemal dwie dekady później, twórcy Call of Duty: Vanguard wracają do Stalingradu ze świeżym pomysłem.

Od pierwszego Call of Duty z 2003 r. patent na Stalingrad w grach wideo pozostał w zasadzie ten sam. Red Orchestra, Company of Heroes czy nawet późniejsze odsłony CoD-a - wszędzie tam widzieliśmy zrujnowane miasto pełne gruzu i cegieł, siłą wyjęte z Wroga u Bram. Z tej perspektywy Call of Duty: Vanguard serwuje coś naprawdę nowego i odświeżającego. Tak ciekawej misji nad Wołgą nie przechodziłem od czasów pierwszego Call of Duty.

Wyjątkowość misji w Stalingradzie zaprezentowanej w Vanguard polega na osadzeniu w czasie. Zamiast zrujnowanego cmentarzyska lądujemy w środku 500-tysięcznego miasta pełnego zwykłych mieszkańców. Widzimy sprzedawców handlujących tym, czego nie zarekwirowała armia. Obserwujemy cywili zabijających deskami wejścia do sklepów. Śledzimy wzrokiem miejski tramwaj. Słyszymy rozmowy mieszkańców. Zestresowanych ze względu na wojnę, ale jednak dotyczących przyziemnych spraw, jak praca na poczcie czy plany na obiad.

 class="wp-image-1925270"
Nie żołnierze i ruiny, ale cywile próbujący żyć w cieniu wojny
 class="wp-image-1925282"
Podczas zwiedzania możemy natknąć się na artystkę grającą ku pokrzepieniu serc
 class="wp-image-1925291"
Miasto przygotowuje się do odparcia ataku, ale życie wciąż toczy się własnym tempem

W Call of Duty: Vanguard możemy przespacerować się po pięknym, tętniącym życiem wirtualnym mieście, ze specyficzną wschodnioeuropejską architekturą bliską naszym sercom oraz naszym doświadczeniom. W zdecydowanej większości gier widzimy Stalingrad niszczony. Vanguard pozwala z kolei zobaczyć, co tak naprawdę zostało spalone i zrównane z ziemią. To odświeżająca perspektywa, tak inna od chowania się w zrujnowanym budynku przed niemieckimi karabinami.

Vanguard pokazuje potęgę gier jako medium: nowe Call of Duty pozwala doświadczyć pięknych miejsc, których już nie ma.

Niemcy dokonali 23 sierpnia ponad 1600 lotów bombowych na Stalingrad, spuszczając na miasto ponad 1000 ton materiałów wybuchowych. Aglomeracja została zrównana z ziemią, w wyniku czego dziesiątki tysięcy cywili poniosło śmierć. Trwało dnie, nim wysoki na ponad 3 kilometry czarny dym w końcu opadł, odsłaniając szokującą skalę zniszczeń dokonanych przez Trzecią Rzeszę. Straconych ludzkich istnień, ale także pięknych budynków zrównanych z ziemią, jak urząd pocztowy, dom towarowy czy stacja kolejowa.

 class="wp-image-1925300"
Panorama Stalingradu z widokiem na urząd pocztowy
 class="wp-image-1925309"
Rudy na 102
 class="wp-image-1925336"
Kamienica w której mieszka główna bohaterka

Szkoda tylko, że producenci ze Sledgehameer Games podeszli do misji odtworzenia miasta Stalina w bardzo liberalny sposób. Architektura dzielnicy oddanej w ręce graczy nie pokrywa się z historycznymi mapami, nawet zakładając argument skalowania na potrzeby ciekawej narracji. Rozbawił mnie również napis na urzędzie pocztowym. Co prawda cyrylicą, ale samo słowo było już niemieckie (postamt). Twórcom zdecydowanie brakuje pieczołowitości oraz skrupulatności w odtwarzaniu historycznych miejsc, którą wyróżniają się np. producenci serii Assassin's Creed.

Polskiemu graczowi może się rzucać w oczy wybielanie sowietów, charakterystyczne dla części zachodnich produkcji.

Czerwonoarmiści pilnują porządku i spokoju we wzorowy sposób, nie dają się we znaki cywilom i nie dochodzi do żadnych nadużyć. W grze nie dowiemy się o tym, że Stalin wziął mieszkańców miasta nazwanego na własną część za zakładników, nie pozwalając im opuścić swoich domów oraz uciec przed wojną. Niemieccy najeźdźcy są tutaj przedstawieni jako pozbawieni skrupułów oprawcy, chodzący od drzwi do drzwi w poszukiwaniu kosztowności, co silnie kontrastuje z prawością głównej bohaterki i jej rodziny. Której, jak na czasy wojennej inwazji, naprawdę nieźle się powodzi. Popijają herbatę z pięknej zastawy, delektują się rozmaitymi ciasteczkami i rozmawiają przy pianinie.

 class="wp-image-1925327"
Powodzi się w tym socjalizmie
 class="wp-image-1925345"
Uczynni i zawsze gotowi do pomocy
REKLAMA
 class="wp-image-1925354"
IKEA 1939, ozdoby ścienne

Ta naciągana idylla kończy się, gdy pierwsze niemieckie myśliwce pojawiają się na horyzoncie. Piękny sierpniowy dzień zamienia się w koszmar na jawie, a gracz jest zmuszony do walki o przetrwanie w niezwykle efektownej sekwencji bombardowania. Odwiedziny Stalingradu w Call of Duty: Vanguard obfitują później w kilka silnych zwrotów narracyjnych oraz unikalnych mechanik rozgrywki, ale więcej zdradzać nie będę. Współczesny Wołgograd warto bowiem odwiedzić na własnej skórze, ponieważ kampania fabularna w Vanguard naprawdę się udała, co możecie przeczytać w naszej recenzji.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA