Wirus RSV atakuje. Już nie tylko grypa nam zagraża
„Nigdy nie mieliśmy w tym okresie pacjentów z wirusem RSV, a teraz jest ich mnóstwo” – mówi lekarka. Chorują szczególnie młodzi, co zbiegło się z powrotem do przedszkoli i żłobków.
– Mamy nasiloną falę innych infekcji sezonowych, a jednym z takich wirusów, który przetacza się przez cały świat w nieporównywalnej niż wcześniej skali jest wirus RSV – powiedziała PAP dr Magdalena Okarska-Napierała.
Wirus RSV wrócił ze zdwojoną siłą po tym, jak rok temu był praktycznie nieszkodliwy. To oczywiście „zasługa” pandemii – ludzie byli pozamykani w domach, większą uwagę zwracali na higienę i dbanie o swoje zdrowie. Ma to jednak swoje skutki.
Z wirusem RSV i grypą jest podobnie
Lekarze zwracają uwagę na to, że odporność na inne wirusy w ciągu pandemicznego roku spadła. Teraz wywoływane nimi choroby są więc groźniejsze, co już widać w szpitalach. Cytowana lekarka podkreśla, że odnotowuje się bardzo dużo infekcji wirusem RSV w żłobkach i przedszkolach. Dzieci trafią do szpitali i choć te jeszcze nie są przepełnione, to przykłady z innych państw pokazują, że może zrobić się duży zator.
Wirus RSV - objawy
Starsze dzieci zakażone wirusem RSV mają katar i kaszel. Młodsze dzieci najpierw też mają katar, ale potem zaczynają mieć duszący kaszel, masowo trafiają do szpitala, gdzie wymagają tlenoterapii, płynoterapii – wyjaśnia lekarka.
Na dodatek wirus RSV dotyka też dorosłych, więc chorują całe rodziny.
Wirus RSV – szpitale nie są gotowe
Niedawno epidemiolodzy ostrzegali przed twindemią – a więc sytuacją, kiedy możliwe jest jednoczesne zakażenie zarówno wirusem SARS-Cov-2, jak i grypy. Dla szpitali jest to fatalne połączenie. Lekarze muszą ratować niezaszczepionych – a tych jest w Polsce prawie 50 proc. – a także chorych na inne choroby. Niestety, polska służba nie była gotowa na czwartą falę, a na dodatek musi zmagać się z kolejnymi konsekwencjami pandemii.
Nic więc dziwnego, że Kanadyjczycy popierają pomysł, aby lekarze nie leczyli niezaszczepionych. 40 proc. Kanadyjczyków w pełni popiera odmowę świadczeń medycznych dla niezaszczepionych, podczas gdy 24 proc. popiera, choć z lekkim wahaniem.
To bardzo trudny moralnie temat. Skoro leczy się osoby palące papierosy, nadużywające alkoholu czy jeżdżące zbyt szybko, to powinno się też tych, którzy z premedytacją doprowadzili do tego, że nie zachorowali, bo się nie zaszczepili.
Z drugiej strony mamy chorych bez ich winy – dlatego, że odporność spadła, a wirusy, w tym RSV, szaleją i korzystają z okazji. Może więc przytrafić się sytuacja, kiedy zabraknie dla nich miejsca w szpitalu, bo leczony będzie radykalny antyszczepionkowiec. Dylemat wagonika w wersji medycznej.
Lepiej więc nie dopuszczać do takich sytuacji i samemu zaszczepić się choćby na grypę, przy okazji namawiając do tego rodzinę i bliskich.