Dzień z życia posiadacza iPhone'a 13 Pro Max. Akumulator po prostu zachwyca
Przesiadki z iPhone'a 12 Pro Max na iPhone'a 13 Pro Max można byłoby nie zauważyć, gdyby nie jego akumulator i czas pracy. Postanowiłem pokazać na konkretnych przykładach, jak może wyglądać dzień z życia posiadacza nowego topowego telefonu Apple'a.
iPhone 13 Pro Max pod niemalże każdym względem jest lepszy od iPhone'a 12 Pro Max, którego używałem przez ostatni rok, ale już od dawna w przypadku firmy z Cupertino kolejne iteracje tego samego modelu telefonu wnoszą relatywnie niewiele nowości. Zwykle po przywróceniu kopii zapasowej i swoich danych na nowe urządzenia od Apple'a już po chwili przestaję zwracać uwagę na to, że przesiadłem się na nowy sprzęt. Nie inaczej było w tym roku.
Zmiany, które na pierwszy rzut oka przypominają, że zmieniłem telefon, można policzyć na palcach jednej ręki. Są to choćby trzykrotny zoom w aparacie zamiast 2,5-krotnego oraz inny kolor obudowy (zdecydowałem się na biały zamiast grafitowego), a do tego dochodzą większa waga (wyraźnie!). Czasem też wewnętrzną stroną dłoni wciskam przyciski w lewym dolnym rogu, co może wynikać z tego, że obudowa przytyła.
Wraz z większą grubością telefonu idzie w parze zaś coś, czego nie widać w ogóle: dłuższy czas pracy iPhone'a 13 Pro Max w porównaniu do poprzednika.
Akumulator w iPhonie 13 Pro Max, tak po prostu, zachwyca. Po raz pierwszy od kiedy pamiętam, telefon jest w stanie sprostać wszystkim wyzwaniom, jakie przed nim stawiam i to bez żadnych kompromisów w postaci wyłączania usług działających w tle, zmniejszania jasności, ręcznego odpalania trybu oszczędzania energii. W przypadku iPhone'a 12 Pro Max po roku i spadku sprawności akumulatora do poziomu 86 proc. musiałem przeprosić się z powerbankiem.
Już pierwsze testy syntetyczne wskazywały na to, że jeżeli chodzi o czas pracy nawet iPhone 13 mini przebija iPhone'a 12 Pro Max, o tegorocznym topowym telefonie Apple'a nie mówiąc - i coś w tym jest. Przez blisko trzy tygodnie, które minęły od zakupu, ani razu nie zdarzyła się sytuacja, by mój iPhone 13 Pro Max rozładował się przede mną przed końcem dnia. Nawet jeśli wykorzystuję go intensywnie do pracy lub jako nawigację rowerową, przed snem zawsze widzę przyjemny zapas energii w akumulatorze.
Dzień z życia posiadacza iPhone'a 13 Pro Max
Pierwszy test nowego telefonu i jego czasu pracy na jednym ładowaniu rozpocząłem już po dwóch dniach od zakupu. Jeszcze nie wszystkie pliki i ustawienia zdążyły się zindeksować i zsynchronizować, a iPhone towarzyszył mi w dziewięciogodzinnej podróży autokarem przez pół kraju.
Przez bite dwie godziny na skaczącym górskim zasięgu pobierałem w tym czasie kolejne aplikacje i je konfigurowałem, a potem zacząłem używać iPhone'a jako hotspota, a i tak wytrzymał do końca dnia.
Po pierwszym weekendzie iPhone 13 Pro Max był już w pełni skonfigurowany i zabrałem go na pierwszy wyjazd służbowy.
Telefon zdjąłem z ładowarki o godz. 10:00 i przez bite dwie godziny na zmianę pstrykałem nim zdjęcia, robiłem notatki i komunikowałem się z redakcją na Slacku. Używałem telefonu również jako źródła internetu dla iPada, a w drodze powrotnej na lotnisko zacząłem na smartfonie nadrabiać zaległości w RSS-ach. Po wejściu do samolotu, po siedmiu godzinach intensywnego używania urządzenia, byłem gotów wyciągać powerbanka z bagażu, ale… nie było takiej potrzeby. Czas pracy iPhone'a 13 Pro Max pozytywnie zaskakiwał.
W przypadku mojego poprzedniego telefonu, czyli iPhone'a 12 Pro Max, nawet gdy jego akumulator był jeszcze pierwszej świeżości, po takim intensywnym dniu telefon o 18:00 byłby już na skraju wyczerpania. iPhone 13 Pro Max w samolocie miał z kolei jeszcze połowę ładunku, który wykorzystałem na czytanie komiksów (podczas lotu) i przeglądanie aktualności (po lądowaniu). W domu, po 10 godzinach od zdjęcia go z ładowarki, telefon miał 27 proc. energii i wytrzymał kolejne kilka godzin.
Zdarzają się też dni, gdy telefon potrafi nie zużyć nawet połowy energii w akumulatorze od południa do północy przy blisko czterech godzinach włączonego ekranu.
Jak możecie przy tym zauważyć na dołączonych do tekstu zrzutach ekranu, największym wyzwaniem dla mojego telefonu jest wykorzystywany przez naszą redakcję komunikator Slack. Ta jedna aplikacja do organizacji pracy potrafi odpowiadać u mnie za około 1/3 łącznego zużycia energii przez wszystkie zainstalowane na tym urządzeniu programy w danym dniu, co i tak nie robi na iPhonie 13 Pro Max większego wrażenia - podobnie jak nie robi tego Pokemon GO odpalone w tle.
Taki ostateczny test akumulatora przeprowadziłem mimochodem w ubiegły weekend. W nocy telefon z ładowarki bezprzewodowej strącił kot, więc podłączyłem go do kabla Lighting dopiero rano. Około 15:00, gdy wskaźnik naładowania stanął na 95 proc., wrzuciłem telefon w etui Quad-Locka i przypiąłem do kierownicy w rowerze. Kolejne bite cztery godziny iPhone 13 Pro Max miał włączony ekran z odpaloną nawigacją i rejestrowaniem trasy z wykorzystaniem GPS-u w aplikacji Komoot.
Do tego przez ostatnią godzinę jazdy dioda aparatu robiła mi za lampkę rowerową, a iPhone 13 Pro Max przebił wszystkie oczekiwania co do czasu pracy.
Spodziewałem się, że łączność LTE wraz GPS-em, włączony ekran z podkręconą jasnością oraz odpalona dioda aparatu będą dla iPhone'a 13 Pro Max zabójcze, ale w praktyce telefon bez żadnych kompromisów poradziłby sobie nie z cztero-, a z ośmiogodzinną wycieczką rowerową. Dla porównania, jeżeli chodzi o czas pracy, zaledwie roczny iPhone 12 Pro Max, który był na start w pełni naładowany, już w trakcie tej samej wyprawy włączył tryb oszczędzania energii, który aktywuje się przy 20 proc. naładowania ogniwa.
Na koniec dodam, że w chwili, gdy piszę te słowa, jest 19:34, a iPhone 13 Pro Max zdjęty z ładowarki o 10:00 nadal ma 71 proc. energii w akumulatorze, chociaż używałem go przez cztery godziny z włączonym ekranem.
To niesamowite, że takie wyniki osiąga urządzenie z 6,7-calowym wyświetlaczem i (ładowanym nieco szybciej niż ostatnio) akumulatorem o pojemności zaledwie 4352 mAh - a więc większym o jedynie 665 mAh, czyli ok. 15 proc. od tego z iPhone'a 12 Pro Max.