Droneradar odlatuje. Czy to koniec aplikacji dla operatorów dronów?
Droneradar to najpopularniejsza polska aplikacja dla operatorów dronów. Teraz zbierają się nad nią czarne chmury. Do tego stopnia, że Droneradar może przestać działać.

Droneradar, czyli polska aplikacja dla operatorów dronów, miała podbić Europę. Miało być pięknie, ale wyszło jak zawsze. Jej twórca i właściciel, właśnie stracił finansowanie i przestał pracować nad dalszym rozwojem Droneradar, pozostawiając ją w takim stanie, jaki jest. Czy to koniec wielkiej szansy? Co będzie dalej? Kiedy Droneradar przestanie działać? I co na to wszystko PAŻP?
Kto lata dronami w Polsce, z pewnością korzysta z aplikacji Droneradar. Mówiąc krótko — to absolutnie niezbędna aplikacja, która nie tylko zwiększa bezpieczeństwo wszystkich użytkowników przestrzeni powietrznej, ale także w niesamowicie prosty sposób pozwala zorientować się w bardzo zawiłych meandrach przepisów lotniczych.
Od niedawna każdy pilot drona, a jest ich w Polsce ok. 20 tys., musi zrobić check-in przed startem. Mówiąc inaczej, musi zgłosić swoją obecność w przestrzeni powietrznej. Droneradar to najszybszy i najprostszy sposób na takie zgłoszenie.
Aplikacja pozwala także sprawdzić, czy w danym miejscu możemy latać, a jeśli istnieją ograniczenia, podpowie, co należy wykonać - jakie warunki należy spełnić, aby latać legalnie. Aplikacja Droneradar została zintegrowana z cywilnymi i wojskowymi wieżami kontroli lotów, przez co loty w przestrzeniach kontrolowanych mogą się odbywać po spełnieniu kilku prostych warunków, a kontroler ma w każdej chwili możliwość skontaktowania się z pilotem Drona za pomocą aplikacji mobilnej.
Na mapie możemy zobaczyć zgłoszenia innych operatorów, czy zgłosić utratę kontroli nad dronem w razie awarii. To tak w dużym skrócie, dla tych, którzy z dronami nie mają za wiele do czynienia. Ci, którzy latają, doskonale wiedzą, czym jest Droneradar i jak bardzo jest dla nich istotny. To absolutny „must have”.
Droneradar działa tylko w Polsce, ale mówiło się o tym, że aplikacja już niedługo miała podbić całą Europę, stając się oficjalną apką dla droniarzy. Miało być pięknie, ale...
Aplikacja Droneradar odlatuje i nikt nie wie dokąd.
Pod koniec zeszłego tygodnia, Paweł Korzec, twórca i właściciel aplikacji Droneradar, wydał oświadczenie, które było sporym trzęsieniem ziemi dla operatorów dronów w Polsce. Napisał w nim bowiem, że wstrzymał rozwój i utrzymanie aplikacji Droneradar, zintegrowanej z PansaUTM ze względu na niemożliwość dalszego finansowania projektu. Oto pełna treść oświadczenia:
Chwilę później swoje oświadczenie wydała Polska Agencja Żeglugi Powietrznej (PAŻP):
Oba dokumenty wieszczą bardzo przykry koniec wielkich nadzieji, które aplikacja Droneradar miała przed sobą jeszcze niedawno. Zanim jednak napiszę trochę więcej na ten temat, pozwólcie, że wytłumaczę, jak do tego wszystkiego doszło.
Kiedy nie wiadomo, o co chodzi, chodzi o... koronawirusa. I pieniądze.
Początki aplikacji Droneradar sięgają 2015 r. Wtedy to Paweł Korzec, jako pilot i właściciel portalu lotniczego dlapilota.pl, doszedł do wniosku, że trzeba zadbać o bezpieczeństwo pilotów w obliczu rosnącej liczby operatorów bezzałogowych statków powietrznych. W wywiadzie dla Pulsu Biznesu mówił:
Tak oto powstała aplikacja Droneradar. Przez pierwsze lata program był tylko zalecanym dodatkiem, drogowskazem dla droniarzy. Z czasem jednak stało się obowiązkiem. Wszystko przez... pandemię COVID-19. Wiosną 2020 r. weszła specustawa covidowa, dzięki której państwowa instytucja będzie mogła przejąć wszystkie autorskie prawa majątkowe do aplikacji dla operatorów dronów. W kwietniu zeszłego roku, na money.pl mogliśmy przeczytać:
Specustawa określiła, że operacje bezzałogowych statków powietrznych mogą być realizowane jedynie po poinformowaniu Polskiej Agencji Żeglugi Powietrznej. Droneradar, poza zwykłym telefonem, okazał się najprostszą metodą poinformowania o locie. Poza tym dokument zakładał, że PAŻP może przejąć wszystkie przysługujące właścicielowi autorskie prawa majątkowe do systemów teleinformatycznych służących do koordynacji i zarządzania lotami bezzałogowych statków powietrznych w polskiej przestrzeni powietrznej.
Jak przewidziano, tak też się stało. PAŻP przejął system PansaUTM od Hawk-e (spółki córki JSW Innowacje) firmy, która przez chwilę współpracowała z firmą Droneradar i która miała zapewnić w tamtym czasie finansowanie projektu. Po przejęciu PANSA jako pierwsza na świecie, we współpracy z firmą Droneradar, akredytowała system PansaUTM w Urzędzie Lotnictwa Cywilnego, przez co system PansaUTM, zintegrowany z aplikacją Droneradar mógł być wykorzystywany operacyjnie w Polsce.

Aby to dobrze wyjaśnić, można napisać, że PansaUTM to backend projektu, czyli cały system w tle, z którego korzysta PAŻP, wojsko czy inne instytucje. Mogą z niego korzystać także aplikacje dla zwykłych użytkowników, operatorów dronów, jak Droneradar, które są frontendem. W tym momencie jest to jednak jedyny zatwierdzony program dostępny na rynku.
I teraz najciekawsze: system PansaUTM został przejęty przez Państwo, ale aplikacja Droneradar już nie.
Wciąż pozostaje ona własnością spółki jej twórcy. Paweł Korzec i jego zespół świadczył usługi dla Państwa, czyli PAŻP. Dzięki temu mógł rozwijać darmową aplikację Droneradar, utrzymywać ją, poprawiać czy dostosowywać do nowych wersji systemów operacyjnych.
Jak wynika z obu oświadczeń podanych na początku artykułu, wszystko wskazuje na to, że obie strony nie dogadały się. Paweł Korzec nie komentuje sprawy i liczy, że do współpracy uda się jeszcze wrócić, a szansa na rozwój tego systemu, nie zostanie zaprzepaszczona. Nieoficjalnie w branży mówi się jednak, że PAŻP po prostu wycofał jakiekolwiek środki na rozwój Droneradar. Program jest darmowy i nie może być płatny ze względu na korzystanie z zasobów państwowego systemu. Właściciel nie ma zatem jak finansować swojego zespołu programistów, którzy jak wiadomo, do najtańszych pracowników nie należą.

Oświadczenie PAŻP jasno wskazuje, jakie powody stoją za tą decyzją. Instytucja przyznała się, że ma w planach stworzenie własnej aplikacji podobnej do Droneradar. Liczy także na dopuszczenie do Pansy UTM innych zewnętrznych programów. Wedle zapewnień PAŻP, ich ludzie mają wszystko pod kontrolą, a działanie całego systemu nie jest zagrożone. Zespół Agencji ma stale monitorować funkcjonowanie i bezpieczeństwo danych przekazywanych z systemu Pansa UTM do aplikacji Droneradar.
Być może przez chwilę rzeczywiście system będzie jeszcze działać, ale co dalej? Wystarczy, że PAŻP zrobi zmiany w systemie Pansa UTM, a Droneradar nie zostanie do tych zmian dostosowany i się wysypie. Co w sytuacji, kiedy aplikację trzeba będzie aktualizować do nowego systemu operacyjnego? Nie wróżę tu zbyt długiej przyszłości. Tymczasem samo napisanie podobnej aplikacji to miesiące trudnej pracy, o certyfikacji nie wspominając.
Co jeśli Droneradar wysypie się za kilka miesięcy? Jak operatorzy dronów będą zgłaszać w systemie swoje loty? Teoretycznie są inne sposoby. Są one jednak niezwykle zawiłe, skomplikowane i zupełnie niedostosowane do przeciętnego pilota drona. 90 proc. operatorów, którzy przeszli szkolenie, było uczonych na aplikacji Droneradar. Pewnie, może ktoś im mówił, jak działają inne systemy, ale rzeczywistość jest taka, że większość z osób nie pamięta, jak one się nazywają, a o korzystaniu z nich nawet nie wspomnę.
Zaprzepaszczona szansa? Oby Droneradar wrócił jak zagubiony dron.
Polska jest niezwykłym rynkiem dronów. Nie tylko mamy setki tysięcy operatorów, ale też unikalny w skali Europy system do koordynacji lotów dronami. System, który był wielokrotnie nagradzany, który stanowi wzór dla innych krajów, przy którego projektowaniu brały udział także instytucje unijne. Droneradar jest aplikacją, która zaczęła wyznaczać nowe standardy, a wkrótce miała także wejść do wielu innych krajów.

Czy 23 października przejdzie do historii jak początek końca Droneradar? Jeśli tak, to obawiam się, że możemy w sposób zaprzepaścić wielką szansę, która może się już nie powtórzyć. Twórca aplikacji nie chce się w tym temacie wypowiadać i komentować, co szanuję i rozumiem. Nam wszystkim, operatorom dronów, zależy, aby obie strony się jednak dogadały, a Droneradar był wciąż rozwijany, stając się przy tym wzorem dla Europy, a nawet świata.