Magiczne okulary za 2600 zł sprawią, że szczęśliwy będzie wyłącznie ich sprzedawca. Polskie aktorki szukają jeleni
Wydawać by się mogło, że w 2021 roku, po wielu wpadkach celebrytów, nikt nie odważy się promować pseudonaukowych tez, sprzedawanych jako lek na depresję. A tu proszę – Bożena Dykiel wyciąga gadżeciarskie okulary zabijające smutek i radzi uzupełniać lit.

Bożena Dykiel jest jedną osób mających rozpropagować kampanię „Twarze depresji. Nie oceniam. Akceptuję”. Można jednak odnieść wrażenie, że nie do końca na taki rozgłos liczyli jej autorzy. Aktorka pojawiła się w weekendowym wydaniu „Dzień Dobry TVN” i zaskoczyła wszystkich swoim pomysłem na leczenie choroby, na którą cierpi nawet 1,5 mln Polaków.
Depresję wywołuje… niedobór litu
Wojtek Młynarski też chorował na depresję. To jest brak pierwiastka litu. Nie to, że się go uzupełni, ten lit. Organizm to powinien sam wytworzyć, tylko musimy mu dać do tego materiał. Wiec trzeba uważać, co się wpuszcza do pyska, nie jeść byle czego, jeść dobre rzeczy. Poza tym ruszać się, czytać, nie tylko gapić się w telefon i telewizor – powiedziała aktorka na antenie.
Cóż, Bożena Dykiel nie zajrzała nawet na stronę akcji, którą promuje. Tam wyraźnie napisano:
Co powoduje depresję? – to pytanie wciąż pozostaje bez jednoznacznej odpowiedzi. Jedna z najpopularniejszych hipotez zakłada, że jest ona związana z chemiczną nierównowagą w mózgu. W największym uproszczeniu chodzi o to, że z różnych przyczyn niektórym ludziom brakuje hormonów szczęścia. Jest to oczywiście nazwa nieprofesjonalna, ale pomaga ona wyobrazić sobie rolę neuroprzekaźników, takich jak: serotonina, noradrenalina i dopamina, których niedobór ma być odpowiedzialny za występowanie depresji. Istnieje wiele neuroprzekaźników, ale te trzy, a szczególnie serotonina, mają wpływać na depresję. Na podstawie tej hipotezy koncerny farmaceutyczne rozpoczęły własne badania i produkcję leków antydepresyjnych. Dziś niektórzy naukowcy negują skuteczność pigułek szczęścia.
Sam opis jest delikatny - bo sugeruje, że są też poważni naukowcy, którzy tak chcą zwalczać depresję - ale wymowa mimo wszystko jest czytelna: pani Bożeno, te wszystkie cudowne tableteczki to pic na wodę.
W sieci jednak właśnie tak lit jest reklamowany – jako cudowny lek, o którym mało kto wie, bo „za wszystkim stoją rzecz jasna koncerny farmaceutyczne, które chcą zarabiać na swoich truciznach”. Tymczasem uzupełnienie niedoboru wyleczyć ma nie tylko depresję, ale nawet alkoholizm.
Owszem, lit wykorzystuje się w leczeniu choroby dwubiegunowej (ChAD). Jednak jak pisał Janusz Rybakowski z Uniwersytetu Medycznego im. Karola Marcinkowskiego w Poznaniu, „monoterapia litem nie jest rekomendowana jako leczenie pierwszego rzutu epizodu depresji, zwłaszcza w przebiegu depresji okresowej nawracającej”.
To najlepiej pokazuje, że nie jest to coś, czym można leczyć się samemu na własną rękę. Zresztą nieważne o jakim medykamencie mowa – bez konsultacji z lekarzem, będącym specjalistą w dziedzinie, trudno liczyć na pokonanie jakiejkolwiek choroby, a tym bardziej tak ciężkiej i skomplikowanej, jaką jest depresja.
Dziś wizyta u psychologa czy psychiatrii naprawdę nie jest stygmatyzowana. To właśnie tam powinniśmy szukać pomocy, jeśli uważamy, że coś jest nie tak. Strasznym jest to, że w „tabletki szczęścia” wierzą ci, którzy mają pomóc w zwalczaniu mitów na temat depresji. Zamiast zachęcać do wizyt u specjalistów, szukają cudownych alternatyw.
Wystarczy przypomnieć Beatę Pawlikowską, która radziła się częściej uśmiechać, a wszystkie troski odejdą. Zresztą to samo sugeruje Dykiel. „Wyjdź do ludzi, zacznij biegać” – wyśmiewana w memach porada jest czymś, w co wierzą ludzie z pierwszych stron gazet.
Chociaż Dykiel zdaje sobie sprawę, że to może nie wystarczyć. Dlatego reklamuje… magiczne okulary
Naciska się tutaj taki mały guziczek. Pojawia się zielone światełko, a potem się naciska mocniej i pojawia się czerwone światełko z różną częstotliwością.
Zanim dowiedzieliśmy się czegoś więcej, prowadzące skutecznie powstrzymały niechcianą reklamę dziwnego produktu.
Tymczasem okularami zachwyciła się nie tylko Bożena Dykiel, ale również Olga Bończyk. Jak zachwalała w jednym z filmów promocyjnych, światełka wzmacniają pamięć, polepszają koncentrację, ale też – a jakże – są skuteczne w walce z depresją. Cena? Jedyne 2600 zł.
– Tego typu gadżety to naciągactwo tej samej kategorii, co plastry usuwające toksyny, preparaty z zakresu tradycyjnej medycyny chińskiej czy biorezonans – skomentował krótko Łukasz Sakowski prowadzący blog naukowy „To tylko teoria”.
I nie może być zaskoczeniem fakt, że Bożena Dykiel wyraziła też swoje wątpliwości na temat pandemii, przypominając, że co to za groźny wirus, skoro na grypę, jak czytała, umiera więcej osób. Co jeszcze przyniesie nam 2021 rok?