Od miesięcy korzystam z technologicznych dziwadeł. Dobrze mi z tym, ale nie polecam tego stylu życia
Właśnie zdałem sobie sprawę, że od kilku miesięcy korzystam codziennie z kompletnych technologicznych dziwadeł. I jest mi z tym nadspodziewanie dobrze.
Nie ma co ukrywać, że w ostatnich latach elektronika użytkowa stała się… nudna. Coraz bardziej dopracowana i użyteczna, ale do bólu poprawna i przewidywalna. Każdy laptop wygląda jak klon innego. Każdy smartfon jest szklanym prostokątem.
Dla większości użytkowników są to oczywiście dobre wieści. Jesteśmy coraz bliżej czasów, gdy technologia stanie się taka, jaka powinna być zawsze – przezroczysta. Przeciętny konsument nie musi się dziś przesadnie zastanawiać nad tym, jaki ma laptop czy telefon, bo są one jedynie bramą do cyfrowego świata.
Co jednak mają zrobić entuzjaści, którym nie podoba się ten homogeniczny kierunek obrany przez producentów? Zostaje tylko patrzeć w stronę niszowych dziwactw, nad którymi większość wzdycha, ale w praktyce mało kto odważa się z nich korzystać na co dzień.
Właśnie się złapałem, że sam korzystam z takich dziwactw od dobrych kilku lat, a w ostatnich miesiącach nastąpiło wzrost ich natężenia na moim biurku. Moim tabletem i laptopem do lekkich zadań jednocześnie jest Surface Pro 4. Moim głównym komputerem do pracy Asus ZenBook ProDuo. A do tego od 4 miesięcy noszę w kieszeni składany smartfon.
Życie z technologicznymi dziwactwami ma swoje praktyczne plusy.
W poprzedzających ten okres miesiącach korzystałem na co dzień przede wszystkim z najbardziej homogenicznych i nudnych produktów na planecie: sprzętów Apple’a. MacBook Pro 16, iPhone 12 Pro Max czy Apple Watch były oczywiście dopracowane w najdrobniejszym detalu i (z grubsza) niezawodne, ale nie potrafiły wywołać uśmiechu na twarzy. Nie było w nich absolutnie nic niezwykłego i też ich możliwości były ograniczone do sztampowych formatów laptopa czy telefonu.
To chyba najbardziej cenię w produktach nieszablonowych – ich ponadprzeciętną użyteczność.
Weźmy takiego Surface’a Pro 4, którego niebawem planuję zmienić na nowy model, gdy ten się tylko ukaże; po latach testowania przeróżnych komputerów, ten format nadal pozostaje moim ulubionym. Owszem, konstrukcja tabletu nie pozwala na upchanie przesadnie potężnych podzespołów, ale do niewymagającej pracy biurowej i pisania mały komputer Microsoftu jest wręcz idealny.
W przeciwieństwie do zwykłego laptopa, mogę w każdej chwili odłączyć od niego klawiaturę i przekształcić go w tablet, do tego tablet ze zintegrowanym podnóżkiem. W przeciwieństwie do zwykłego tabletu, mogę Surface’a Pro w każdej chwili przekształcić w laptop, z pełnoprawnym systemem operacyjnym. Ba, wystarczy stacja dokująca i taka hybryda może też stać się komputerem stacjonarnym. Uwielbiam go za tę uniwersalność, która przydała mi się w większej ilości sytuacji, niż jestem w stanie zliczyć.
Podobnie rzecz się ma z ZenBookiem ProDuo, który zastąpił na biurku MacBooka Pro 16. Na dzień dobry ZenBook, o z grubsza podobnej specyfikacji do Maca, wygrywa z nim pod kątem wydajności (przebija nawet maszyny z czipem M1, choć oczywiście nie jest bezgłośny i nie pracuje tak długo na jednym ładowaniu). Podwójny ekran również przydaje się zaskakująco często; ostatnio miałem okazję testować go w „warunkach polowych”, czyli podczas premiery Samsunga Galaxy Z Fold 3, gdzie w krótkim czasie musiałem przygotować szereg tekstów, zdjęcia i film o nowych urządzeniach. Obecność drugiego wyświetlacza niebywale ułatwiła to zadanie w czasie pracy w hotelowym pokoju.
O zaletach składanego Galaxy Z Flipa 3 popełniłem już osobny tekst, więc do niego odsyłam:
Przez ostatnie trzy miesiące korzystałem z Galaxy Z Flip 5G, teraz od kilku tygodni używam Z Flipa 3 i nadal niezmiennie uwielbiam tę formułę telefonu. Pomijając całą „fajność” składania, przychodzi ona z pomocą także od strony praktycznej. Zaskakująco często używam np. możliwości wykorzystania telefonu w formie statywu, zwłaszcza w Galaxy Z Flip 3, którego zawias można ustawić pod dowolnym kątem. Regularnie wykorzystuję telefon do nagrywania ćwiczeń na gitarze i treningu na siłowni, by kontrolować technikę i wychwytywać błędy; robienie tego składanym smartfonem jest o niebo łatwiejsze niż konwencjonalnym urządzeniem.
Złożony smartfon nie przeszkadza mi w kieszeni i to kolejna cecha, za którą bardzo cenię sobie to rozwiązanie. Nie muszę ciągle żonglować telefonem, albo wykładać go na stół, kiedy chcę usiąść w kawiarni, żeby nie uwierał mnie w udo. Telefon może zostać w kieszeni spodni, a mi zdarza się o nim nawet zapomnieć.
Nie będę jednak ukrywał, że tych praktycznych zalet jest relatywnie niewiele. Najważniejszą zaletą korzystania z nietuzinkowych, dziwacznych produktów jest… sama satysfakcja i uśmiech na twarzy. Może jestem w mniejszości, ale nie zależy mi na tym, żeby technologia stała się dla mnie przezroczysta.
Wprost przeciwnie – uwielbiam obcowanie z ciekawym sprzętem i możliwość codziennego podziwiania inżynieryjnego kunsztu, który na swój sposób świadczy o ciągłym parciu ludzkości w kierunku nowych i niezbadanych kierunków. Produkty takie jak te, z których korzystam na co dzień, to w moim odczuciu więcej niż elektronika – to małe dzieła sztuki, zaprojektowane nie tylko po to, by pracować, ale też po to, by bawić.
Technologiczne dziwadła mają też wady. A nawet wiele wad.
Oczywiście nie ma róży bez kolców i nie ma dziwactwa bez kompromisów. Każdy z wymienionych tu sprzętów ma wady, których nie mają ich konwencjonalne odpowiedniki.
Surface Pro, dla przykładu, nawet w swojej najnowszej generacji nie jest ani najlepszym laptopem, ani najlepszym tabletem. Windows 10 w tabletowej formie jest, cóż, marny; nie przystaje nawet poziomem dopracowania interfejsu do iPada. Jako laptop też nie spisuje się najlepiej, bo raz, że brakuje mu wydajności, a dwa, że nietypowa budowa utrudnia korzystanie z niego w ciasnych przestrzeniach, np. na stoliku w pociągu czy samolocie.
Asus ZenBook ProDuo może i oferuje ponadprzeciętną praktyczność dwóch ekranów, ale za to ma o wiele krótszy czas pracy od MacBooka Pro i jest od niego nieporównywalnie mniej mobilny. Do tego umieszczona na przedzie pulpitu roboczego klawiatura nie jest przesadnie wygodna do pracy bez dołączonej do zestawu podkładki, więc chcąc pisać jak najszybciej, dobrze jest mieć tę podkładkę zawsze przy sobie. No i oczywiście dwa ekrany nie mogły pozostać bez wpływu na czas pracy; ZenBook ProDuo pracuje o połowę krócej na jednym ładowaniu od porównywalnego laptopa z jednym ekranem.
Galaxy Z Flip 3 z kolei jest świetnym składanym smartfonem, ale już jako zwykły telefon ma mnóstwo kompromisów. Dobrze ujął je Dawid Kosiński w swojej recenzji na Spider’s Web TV:
Kompaktowa, składana konstrukcja odbija się w odczuwalny sposób na temperaturach, wydajności i czasie pracy urządzenia. Do tego taki telefon wymaga kompletnej zmiany przyzwyczajeń, budowanych przez ostatnie 14 lat narastającej popularności smartfonów.
I nie będę oszukiwał, często te wady są bardzo upierdliwe, a może wręcz męczące. Bo mówimy o problemach, które w przypadku konwencjonalnych laptopów czy telefonów po prostu nie występują. A jednak dla kogoś, kto ceni technologię nie tylko za jej użyteczność, ale też za kunszt i unikatowość, te wszystkie wady są jak najbardziej akceptowalne.
Czy polecam ten styl życia wszystkim? Absolutnie nie.
Podejrzewam, że nawet wielu entuzjastów nowych technologii nie byłoby skłonnych pójść na niektóre kompromisy, jakich wymaga korzystanie z dziwacznych sprzętów. Zdecydowana większość ludzi będzie szczęśliwsza korzystając ze sprzętów nudnawych, ale jednak sprawdzonych i niezawodnych. Osobiście jednak jestem skłonny żyć z tymi kompromisami, w zamian za te momenty, w których mogę się czuć jak Inspektor Gadżet, używający kompletnie odjechanych, nietuzinkowych sprzętów z uśmiechem na twarzy.