Gdzie z tą kosą! Chaszcze i dzikie łąki lepsze niż równiutkie trawniki
Niby coraz częściej mówi się o tym, że natura, której nie przeszkadza człowiek, ma korzystniejszy wpływ na środowisko, ale im więcej dowodów, tym lepiej. Nowe dane dostarczają naukowcy z Uniwersytetu Łódzkiego i Szkoły Głównej Gospodarstwa Wiejskiego w Warszawie.
„Pozwalając przyrodzie robić swoje, zyskujemy, bo gdy przychodzi do pochłaniania dwutlenku węgla, to właśnie chaszcze i chynchy wypadają korzystniej” – wynika z badań specjalistów.
O ile w przypadku np. gromadzenia wody czy nawet redukcji temperatury wielkiej różnicy pomiędzy nieużytkami a zadbanymi terenami zielonymi nie było, tak już statystyki dotyczące dwutlenku węgla pokazują, że potrzebujemy dzikiej natury w miastach.
Różnice są naprawdę spore. Hektar zadrzewionego parku pochłania średnio - 7,7 t/ha CO2, a zadrzewiony nieużytek - 9,8 t/ha. Trawnik w parku to 3,8 t /ha, natomiast porzucone ziołorośla - 7,0 t/ha.
Autorzy badania sugerują, że niedbanie jest korzystniejsze choćby dla budżetów miast
Ale to zostawmy księgowym i specjalistom od wyliczeń. Nas powinny interesować wspomniane wcześniej liczby i estetyka.
Oczywiście tutaj będą spory: patrząc po niektórych osiedlach, ideałem jest równo wystrzyżona trawa. Jeśli jednak spojrzymy na to, co dzieje się np. w Białymstoku, to znajdziemy dowód na to, że w tym chaosie jest metoda.
Łąki kwietne, którym pozwala się rosnąć, jak chcą, faktycznie cieszą oko. W mieście pojawiły się nawet słoneczniki – jak tylko się o tym dowiedziałem, pozazdrościłem mieszkańcom stolicy Podlasia, bo mnie ten widok kojarzy się głównie z wiejskimi klimatami. A tu proszę: słoneczniki mogą zachwycać w mieście.
No dobra, od pieniędzy nie uciekniemy. Jak czytamy w serwisie laka.org.pl, „łąki i słoneczniki białostockie doczekały się ponad 1000 wzmianek w mediach”, zaś publikacje te dotarły podobno do prawie 13 milionów odbiorców tylko między majem a listopadem 2019 r. Z szacunków wynikało, że jeśli Białystok chciałby wykupić reklamę o podobnym zasięgu, musiałby wydać 1 mln 300 tys. zł.
Zakładając, że szacunki są zawyżone, to i tak mowa o imponującym efekcie
Być może łąki kwietne w miastach to nasza przyszłość nie ze względów finansowych czy presji mieszkańców – choć niewątpliwie władze coraz częściej wykorzystują ekologię, żeby się przypodobać (co nie zawsze ma pozytywny skutek). Niedawno Unia Europejska zaapelowała, że chce postawić na ochronę lasów, łąk i innych pochłaniaczy dwutlenku węgla.