Ruszyła przedsprzedaż Steam Deck. Podpowiadamy, który model wybrać
Właśnie wystartowała przedsprzedaż urządzenia Steam Deck – przenośnej konsoli (z braku lepszego słowa) dla pececiarzy. Podpowiadamy, który model wybrać, żeby nie żałować.
Nie pamiętam, kiedy ostatnio jakikolwiek hardware PC zrobił dookoła siebie takie zamieszanie. Wszystkiego, co musicie wiedzieć o Valve Steam Deck, dowiecie się z naszych tekstów na Spider’s Web i wideo na Spider’s Web TV:
Steam Deck trafi do sprzedaży w grudniu 2021 r., ale już teraz można złożyć preorder. Do wyboru są trzy warianty, w cenie:
- 1899 zł
- 2499 zł
- 3099 zł
W przyszłości do Steam Decka będzie można dokupić też dedykowaną stację dokującą USB-C, która pozwoli przekształcić go w komputer stacjonarny. Na to jednak nie tylko nie warto, ale też nie trzeba czekać, bo na to samo pozwoli dowolny hub USB-C dostępny na rynku.
Urządzenie można kupić w przedsprzedaży w Sklepie Steam. Aby zniwelować ryzyko wykupienia zapasów przez tzw. Scalperów lub boty, Valve wprowadził dwa obostrzenia:
- konieczne jest uiszczenie opłaty rezerwacyjnej w wysokości 18 zł,
- konieczne jest konto Steam, na którym dokonano choć jednego zakupu przed lipcem 2021 r.
Aktualizacja 19:10 - niestety już o 19:01 serwery Steama klęknęły, a Steam Deck rozszedł się jak świeże bułeczki.
Druga tura rezerwacji zaplanowana jest na niedzielę, 18 lipca, na godzinę 19:00. Jeśli nie udało się wam zarezerwować Steam Decka dziś - jest jeszcze szansa.
Przedsprzedaż Steam Deck – czym różnią się poszczególne wersje?
Wszystkie dostępne warianty Steam Decka mają identyczną obudowę i osprzęt. Nie licząc pojemności, wszystkie wersje mają też tę samą specyfikację, opartą o autorskie APU od AMD o wydajności zbliżonej do konsol poprzedniej generacji, wspierane przez 16 GB RAM-u LP-DDR5 (5500 mHz). Każdy z nich trafia też do klienta z ładowarką i futerałem ochronnym w zestawie. Czym zatem się różnią?
Najtańszy wariant wyposażony jest w 64 GB pamięci eMMC. Wersja za 2499 zł oferuje z kolei napęd SSD NVMe o pojemności 256 GB, zaś najdroższy wariant w cenie 3099 zł rozszerza pamięć do 512 GB, oferując napęd SSD NVMe o podwyższonej szybkości (choć Valve nie precyzuje, ile dokładnie wynosi różnica). Pamięć każdej z wersji będzie można rozszerzyć kartą microSD UHS-I (SDHC lub SDXC).
Oprócz tego jedyną różnicą jest jeszcze wyświetlacz w najdroższym wariancie, pokryty szkłem antyrefleksyjnym. Od strony wykonania i rozdzielczości wszystkie warianty mają ten sam ekran: panel IPS LCD o przekątnej 7”, proporcjach 16:10 i rozdzielczości 1280 x 800 px, osiągający jasność 400 nitów i częstotliwość odświeżania 60 Hz.
Steam Deck – którą wersję wybrać?
Dla wielu osób odpowiedzią na to pytanie będzie oczywiście „najtańszą”. I jest to słuszne podejście, jeśli nie zamierzamy ogrywać na Decku gier AAA albo innych „kobył”, które zajmą grubo ponad 50 GB w pamięci urządzenia.
Jeśli chodzi o samą prędkość nośnika danych, to oczywiście – eMMC jest tu najwolniejszy, oferując prędkości rzędu max 400 Mb/s. Warto jednak pamiętać, że to wartości zbliżone do SSD typu SATA, które do dziś pracują w wielu komputerach, więc pod względem czasów ładowania nie powinno być tragedii.
Co innego, jeśli ktoś planuje kupić najtańszą wersję z myślą o dołożeniu do niej karty microSD i wgrywaniu na nią większych, bardziej rozbudowanych produkcji. Niestety obsługiwane przez Decka karty UHS-I – choć relatywnie tanie – oferują maksymalną prędkość pokroju 104 Mb/s. A to prędkości bliższe dyskom HDD niż napędom SSD, więc nie ma co liczyć na czasy ładowania, do jakich przywykli pecetowi gracze, od lat zaprzyjaźnieni z szybkimi nośnikami danych.
Jako najbardziej optymalna jawi się więc środkowa wersja 256 GB i to tę wersję poleciłbym w szczególności. 256 GB to dość pamięci, by pomieścić 2 duże gry AAA z zapasem na kilka mniejszych, lub zagospodarować pamięć wbudowaną na rzecz dużych tytułów, zaś kartę pamięci poświęcić grom Indie lub starszym produkcjom. Przyrost prędkości powinien być wymierny, bo choć Valve nie podaje konkretnych wartości, tak możemy liczyć na co najmniej 2000 Mb/s transferu danych. Dopłata do tego wariantu jest też relatywnie niewielka – 600 zł w zamian za czterokrotnie więcej miejsca na dane to uczciwa cena.
Wariant kosztujący 3099 zł to z kolei opcja dla bogoli i nie sądzę, by wiele osób się na nią zdecydowało. O ile pojemność pamięci wewnętrznej jest całkiem niezłym argumentem za jego wyborem, tak ewentualny przyrost prędkości ma znaczenie pomijalne, wszak nadal patrzymy na napęd w standardzie PCI-e gen. 3 x4, czyli taki sam, jak w wersji 256 GB.
Jedyna sytuacja, w której naprawdę warto wydać więcej na najdroższego Steam Decka (prócz posiadania nadmiaru wolnej gotówki) to plan częstego grania na świeżym powietrzu. Natywna jasność ekranu Steam Decka to 400 nitów, czyli wciąż nieco za mało, by liczyć na komfortową rozgrywkę w świetle słonecznym. Matowa powłoka ekranu może w tej materii naprawdę dużo zmienić.
Czy warto kupić Steam Deck w przedsprzedaży?
O ile sam jestem bardzo podekscytowany tym produktem, większości osób radziłbym wstrzymać się z zakupem przynajmniej do czasu, aż Valve opowie nieco więcej o kompatybilności SteamOS z grami i pokaże na żywo, jak nowe gry działają na tej konsoli. Z drugiej jednak strony, jeśli Steam Deck ma odnieść choć namiastkę sukcesu, to im mocniejsza będzie jego przedsprzedaż, tym większa szansa, iż Valve będzie inwestował zasoby w jego rozwój, a twórcy gier dołożą starań, by ich produkcje działały na Decku jak najlepiej.