Naukowcy: Obcy mogą istnieć, ale szukamy ich nie tam, gdzie trzeba
Czy istnieje inteligentne życie we wszechświecie poza Ziemią? W najnowszym artykule naukowcy wskazują, że być może szukamy go nie tam, gdzie potrzeba.
Spoglądając na obecny stan „podboju kosmosu” na Ziemi widzimy, że cywilizacja taka jak nasza myśli najpierw o zasiedlaniu najbliższych planet, a z czasem także najbliższych gwiazd. Postęp technologiczny sprawia, że rozwój programu kosmicznego przyjmuje najprostszą wersję, najpierw najbliższe gwiazdy, potem coraz dalsze (o ile kiedykolwiek będzie to w ogóle możliwe).
Elon Musk przekonuje, że skolonizowanie Marsa przybliży gatunek ludzki do nieśmiertelności. Wszak jeżeli przedstawiciele ludzkości znajdą się na więcej niż jednej planecie, to nawet jeżeli w Ziemię trafi planetoida, która ją całkowicie zniszczy, to ludzie gdzieś wciąż będą dalej istnieli i nie skończymy tak jak dinozaury. Coś w tym zapewne jest.
Ograniczając się do naszej galaktyki (Droga Mleczna ma 100 000 lat świetlnych średnicy) można zauważyć, że gęstość gwiazd w niej nie jest jednorodna. Między ramionami spiralnymi gwiazd jest znacznie mniej (na jednostkę objętości) niż w ramionach. W ramionach z kolei zagęszczenie gwiazd nie może równać się ze zgrubieniem centralnym galaktyki, gdzie gwiazd jest mnóstwo i upakowane są one bardzo gęsto.
Z pewnością łatwiej będzie cywilizacji rozpocząć zasiedlanie kolejnych układów gwiezdnych, jeżeli będzie miała gwiazdy bliżej niż dalej. Badacze pracujący pod kierownictwem Jonathana Carroll-Nellenbacka przeprowadzili symulację kolonizacji, w której cywilizacja porusza się statkami z prędkością rzędu 30 km/s (porównywalnych do obecnie wysyłanych z Ziemi). Co więcej, jeżeli taki statek dotrze na nową planetę, wysyła kolejny statek co ok. 100 000 lat do najbliższej jeszcze niezamieszkałej planety. Założenie tu jest takie, że statek może pokonać maksymalnie 10 lat świetlnych w trakcie 300 000 lat. Takie symulacje wcześniej wykonywano na modelach nieruchomej galaktyki, która nie zmienia swojego kształtu.
Teraz jednak naukowcy wykonali taką samą symulację, uwzględniając ruch gwiazd wokół centrum galaktyki. Wyniki są jasne: gdy tego typu kolonizacja dotrze do centrum galaktyki, postęp jest lawinowy. Rotacja gwiazd wokół centrum galaktyki sprawia, że pojawia się fala kolonizacji i nawet takimi „powolnymi” statkami można zasiedlić większość galaktyki w ciągu zaledwie… miliarda lat. Pamiętajmy jednak, że nasza galaktyka ma już ponad 10 miliardów lat. Warto tutaj jednak zauważyć, że wcześniejsze modele mówiły, że na zasiedlenie galaktyki potrzeba znacznie więcej czasu niż nasza galaktyka już istnieje.
Jeżeli zatem uznamy, że kolonizacja innych planet i układów słonecznych jest gwarantem długotrwałego przetrwania galaktyki, to trzeba założyć, że największa szansa na istnienie międzygwiezdnej cywilizacji znajduje się właśnie w kierunku centrum Drogi Mlecznej.
Ależ oczywiście. Wokół Drogi Mlecznej krąży ponad setka tzw. gromad kulistych, gęstych zgromadzeń setek tysięcy gwiazd, w których odległości między gwiazdami są równie małe co w centrum naszej galaktyki. Jeżeli w okolicach centrum gromady powstała jakaś cywilizacja, także i ona miałaby potencjalnie korzystne warunki do rozprzestrzeniania się na kolejne gwiazdy. Jeżeli dorzucimy do tego fakt, że gromady kuliste co do zasady są bardzo stare, to życie mogło powstać tam dużo wcześniej niż u nas, a tym samym może być już dużo bardziej zaawansowane.
Poszukiwacze życia pozaziemskiego powinni zatem skupić się na poszukiwaniach sygnałów od pozaziemskich cywilizacji właśnie z tych kierunków. W sumie im dalej od nas „kogoś” znajdziemy, tym bezpieczniej. My będziemy wiedzieli, że nie jesteśmy sami, a oni wciąż będą mieli za daleko, aby do nas dotrzeć. Win-win situation.