Do najlepszych nieco zabrakło. Sony WF-1000XM4 - recenzja
Spędziłem tydzień z najnowszymi słuchawkami Sony WF-1000XM4. Czy to najlepsza alternatywa dla Apple AirPods Pro, jaką ma świat Androida?
Rzadko zdarza się, by słuchawki budziły tyle emocji, a jednak Sony WF-1000XM4 ekscytują nie mniej niż topowe smartfony. Oczekiwania względem nowych TWS-ów były ogromne, zwłaszcza po tym, jak znakomitym produktem był poprzednik, model WF-1000XM3. Sony samo sobie zawiesiło poprzeczkę bardzo wysoko, a konkurencja dorzuciła dodatkowo bieg przez płotki, prezentując w ostatnim roku szereg znakomitych modeli, z którymi nowe słuchawki Sony muszą rywalizować.
Sprawdziłem, jak Sony WF-1000XM4 poradziły sobie z realizacją tych oczekiwań.
Zanim jednak przejdę dalej - na miłość boską, czy tych słuchawek nie dało się lepiej nazwać? Apple ma AirPods Pro. Samsung ma Galaxy Buds. Oppo ma Enco X. A Sony ma szereg literek i cyferek pozbawionych sensu i logiki dla każ∂ego poza centralą firmy. To modelowy przykład tego, jak strzelić znakomitemu produktowi w kolano marnym brandingiem i dotyczy to nie tylko opisywanych tu WF-1000XM4, ale każdych słuchawek w portfolio Sony. Drogie Sony - ogarnijcie się z tymi nazwami, bo gorsze nazewnictwo niż wasze słuchawki mają tylko drukarki i monitory, a to już nie lada wyczyn.
No, rant skończony. Przejdźmy do recenzji.
Sony WF-1000XM4 to zmiana na lepsze.
Mówiąc wprost, poprzednia generacja dokanałowych Sony mi się nie podobała. Konstrukcja była wizualnie świeża i inna, ale był to dobry przykład tego, że „inny” nie zawsze znaczy „lepszy”. Nie podobało mi się, jak słuchawki wyglądają, nie podobało mi się, jak leżą w uchu. WF-1000XM4 na szczęście porzuciły tamten język designu i prezentują się o niebo lepiej.
Bardzo podoba mi się materiał, z którego wykonano słuchawki i etui. Może to nieco przesadzone porównanie, ale wizualnie sprawia on wrażenie wygładzonego piaskowca. W dotyku jest też przyjemnie szorstki i - co nie mniej istotne - nie zbiera odcisków palców i drobinek brudu. Nieco mieszane uczucia wzbudza we mnie tylko ten zawór, przypominający uszczelkę przy grzejniku, ale to już kwestia gustu. Całość jest odporna na zachlapanie i spełnia normę IPX4, więc nie ma obaw, że użytkując słuchawek w deszczu czy na siłowni doprowadzimy do ich uszkodzenia.
Bardzo duży plus należy się też Sony za rezygnację z plastiku w opakowaniu słuchawek. Opakowanie zostało w 100 proc. wykonane z autorskiej mieszanki materiałów z odzysku i owinięte papierową owijką. Ta mieszanka to ekologiczne tworzywo z bambusa, trzciny cukrowej i makulatury pokonsumenckiej. Nie jest to co prawda materiał tak trwały jak plastik, więc nieco łatwiej o uszkodzenie go w transporcie, ale za to jest rozwiązaniem zrównoważonym i ekologicznym. Pudełko w całości nadaje się też do recyclingu.
Jak wspominałem, nie byłem fanem tego, jak WF-1000XM3 leżały w uchu. WF-1000XM4 to inna historia. Po dobraniu odpowiedniej wielkości gumowych nakładek słuchawki dopasowują się do ucha wprost idealnie. Nie są może aż tak wygodne, jak moje Jabry Elite 85T, o których zdarza mi się wręcz zapomnieć podczas użytkowania, ale i tak jest nieźle. Kluczem jest tylko dobór odpowiednich pianek - na początku założyłem słuchawki ze zbyt dużymi nakładkami i bardzo szybko zacząłem odczuwać dyskomfort. Po wymianie nakładek na mniejsze problem zniknął i mogłem korzystać z WF-1000XM4 przez długi czas bez najmniejszego ucisku.
A warto tu wspomnieć, że z tych słuchawek można korzystać przez bardzo długi czas, bo pozwalają one na nawet 8 godzin nieprzerwanego słuchania z włączoną redukcją hałasu. Etui umożliwia zaś łącznie 24 godziny pracy słuchawek bez ładowania. Gdy zaś przyjdzie pora naładować słuchawki, w końcu będzie można zrobić to bezprzewodowo - tej funkcji brakowało w poprzedniej generacji.
Kończąc omówienie aspektów fizycznych, muszę tylko nadmienić, że mile widzianą zmianą jest też skurczenie rozmiarów etui nowych słuchawek. Jest ono aktualnie niemal tych samych rozmiarów, co etui do AirPods Pro i bez najmniejszych problemów mieści się w kieszeni każdych spodni, nawet tych damskich.
Najlepsze ANC w swojej klasie? No ja nie wiem.
Być może podszedłbym do ANC w Sony WF-1000XM4 z nieco większym entuzjazmem, gdyby nie to, że tuż przed nimi spędziłem sporo czasu ze znakomitymi Oppo Enco X, AirPodsami Pro oraz Galaxy Buds Pro.
I gdybym miał ustawić na tej drabince nowe słuchawki Sony, wcale nie znalazłby się one na szczycie, lecz na drugim szczebelku od dołu, tuż nad Galaxy Buds Pro. W moim odczuciu zarówno Oppo Enco X jak i AirPods Pro lepiej radzą sobie z wycinaniem odgłosów otoczenia od słuchawek Sony, choć sporo zależy tu od typu hałasu.
Sony to bezsprzeczny król usuwania jednostajnego szumu i tumultu, przy jednoczesnym zachowaniu perfekcyjnej klarowności odtwarzania. Dźwięki takie jak zgiełk ulicy czy szum wentylatora po prostu nie istnieją w tych słuchawkach. Bardzo dobrze idzie im też filtrowanie odgłosów rozmów, choć tu postawiłbym je na równi ze słuchawkami Apple’a i Samsunga, i nieco wyżej od Oppo.
Znacznie słabiej idzie im jednak odfiltrowywanie nierównomiernych, nieregularnych odgłosów, takich jak np. stukot klawiatury, praca wiertarki za ścianą czy szczekanie psa. To oczywiście najtrudniejsze wyzwanie dla słuchawek z ANC, ale konkurenci radzą sobie z nim nieco lepiej.
Żaden rywal za to nie oferuje tak doskonałej jakości rozmów telefonicznych. Zarówno po stronie odbiorcy jak i nadawcy rozmowa brzmi niemal tak, jakby odbywała się w specjalnie wytłumionym pomieszczeniu, nawet jeśli rozmawiamy przechadzając się ruchliwym chodnikiem.
Sony udało się to osiągnąć dzięki połączeniu mikrofonów tworzących wiązki i przewodników kostnych, które zbierają sygnał nie tylko przez dźwięk, ale także przez wibrację czaszki. Dodajmy do tego automatyczną redukcję szumu wiatru i efekt końcowy jest naprawdę znakomity.
Znakomicie działa też automatyczne rozpoznawanie lokalizacji i dostosowywanie trybu pracy ANC do scenariusza. Słuchawki same potrafią rozpoznać, czy siedzimy w biurze czy idziemy ulicą i dostosować na tej podstawie intensywność ANC lub włączyć tryb transparentny. A skoro mowa o trybie transparentnym, to szalenie podoba mi się zapożyczona z nausznych słuchawek Sony możliwość przyłożenia palca do „pchełki”, by chwilowo włączyć mikrofony, np. gdy ktoś coś zaczyna do nas mówić, lub nasłuchujemy ogłoszenia na dworcu. Muzyka jest wtedy wyciszana, a dźwięk otoczenia pompowany mikrofonami do wnętrza.
Możemy też włączyć automatyczne rozpoznawanie mowy, które wykonuje tę funkcją za nas, gdy tylko zaczniemy mówić. To funkcja znana z Galaxy Buds Pro, ale trzeba przyznać, że w słuchawkach Sony działa lepiej.
Ogólnie rzecz biorąc, za ANC w nowych słuchawkach Sony stoi genialna technologia, dogłębny research i algorytmy napędzane przez wbudowane procesory V1, które dodatkowo wspomaga pasywna redukcja hałasu uzyskiwana przez dobre dopasowanie słuchawek i nowy rodzaj piankowych nakładek. W praktyce jednak nie mogę ich nazwać najlepszymi w swojej klasie. Uogólniając, grają w tej samej lidze co Oppo Enco X oraz Apple AirPods pro.
Sony WF-1000XM4 grają albo cudownie, albo przeciętnie. Już tłumaczę.
Jeśli z jakiegoś niezrozumiałego powodu kupiliście te słuchawki, by je sparować z iPhone’em, będziecie srodze rozczarowani ich możliwościami brzmieniowymi. Tak po prostu. W parze ze smartfonem Apple’a albo komputerem z Windowsem 10, te słuchawki grają… no cóż, jak każde inne słuchawki ze sklepu ze słuchawkami, chciałoby się powiedzieć. Nic ich nie wyróżnia. Prosto z pudełka dźwięk jest nieco przymulony, basu jest nieco za mało i zdecydowanie jest za cicho.
Co innego jednak, jeśli połączymy Sony WF-1000XM4 ze smartfonem z Androidem. Słuchawki łączą się przy użyciu mechanizmu Google Fast Pair, więc wystarczy otworzyć pudełko, a telefon automatycznie rozpozna, że chcemy sparować urządzenie.
Jeszcze lepiej, jeśli połączymy słuchawki ze smartfonem, który obsługuje kodek Bluetooth LDAC, czyli najwyższą możliwą jakość, jaką oferuje bezprzewodowa transmisja audio BT. Do tego warto poświęcić chwilę odpowiedniemu doborowi ustawień korektora graficznego w aplikacji, by dopasować dźwięk do własnych preferencji.
Dopiero wtedy nowe słuchawki Sony pokazują pełnię potencjału, drzemiącego w nowych, 6-milimetrowych przetwornikach i nowoopracowanych wzmacniaczach 24-bit w każdej z pchełek.
Jednak nawet jeśli nie słuchamy dźwięku w jakości bezstratnej przy użyciu kodeka Hi-Res, możemy cieszyć się muzyką w znacznie wyższej jakości niż przeciętna, dzięki funkcji DSEE Extreme. Działa ona na podobnej zasadzie jak upscaling obrazu w telewizorach lub technologia DLSS w kartach graficznych Nvidii - bierze dźwięk w standardowej jakości i podnosi jego „rozdzielczość” do poziomu praktycznie nierozróżnialnego z autentycznym bezprzewodowym Hi-Res. Wprawne ucho zapewne zauważy, że sztucznie „podkręcane” utwory nie mają tej samej szczegółowości i przestrzeni, co natywne pliki skompresowane bezstratnie, ale postronny słuchacz będzie zachwycony.
Niestety wyżej opisane zalety mogą też być wadami, zależy z której strony na to spojrzeć. Z jednej strony to świetnie, że wystarczy kilkanaście sekund gmerania w ustawieniach aplikacji, by kompletnie zmienić charakter brzmienia słuchawek i dostosować go do własnych preferencji. Z drugiej jednak strony nie powinno być to niezbędne do uzyskania przyzwoitego dźwięku. Po słuchawkach tego kalibru oczekuję tłustego basu, śpiewnych gór i wyrazistego środka, a tutaj… nie ma żadnej z tych rzeczy, jeśli nie wysterujemy korektora graficznego.
Czysto subiektywnie nie jestem też fanem brzmienia tych słuchawek, bo słucham głównie muzyki rockowej, a w niej brzmią po prostu przeciętnie. O ile gitarowe riffy są wyraziste i dynamiczne, tak niskim częstotliwościom zdecydowanie brakuje wygaru. Nawet podkręcając bas do oporu w EQ nie byłem w stanie uzyskać tak mięsistego brzmienia, jak w Jabra Elite 85T czy Oppo Enco X.
Jedno, co Sony WF-1000XM4 robią lepiej od wyżej wymienionych rywali, to separacja instrumentów. Jeśli ktoś lubuje się w muzyce klasycznej lub słucha utworów bogatych w warstwy dźwiękowe, te słuchawki prawdopodobnie nie mają sobie równych między słuchawkami TWS. Nawet jeśli w innych aspektach brzmienie nie jest wybitne, tak sama selektywność brzmienia, zwłaszcza na środku pasma, może przekonać do zakupu.
Czego zabrakło?
Skoro już narzekam, to dorzucę kilka innych wad, które mnie nieco ubodły w czasie korzystania z Sony WF-1000XM4.
Przede wszystkim bardzo brakowało mi możliwości połączenia dwóch urządzeń jednocześnie, na co pozwalają „duże” Sony WH-1000XM4 i niektóre słuchawki dokanałowe, jak np. używane przeze mnie na co dzień Jabry Elite 85T czy Apple AirPods Pro.
Przez cały okres testowania nie mogłem się też „dotrzeć” z obsługą dotykową tych słuchawek. Np. nie da się ich skonfigurować tak, by móc jednocześnie sterować pracą ANC, odtwarzaniem i regulacją głośności. Po prostu się nie da. Chcesz regulować głośność prawą słuchawką? Wtedy nie możesz nią przełączać odtwarzanych piosenek. Chcesz kontrolować ANC i tryb transparentny lewą słuchawką? Wtedy nie możesz jej wykorzystać do regulacji głośności. Koniec końców zdecydowałem się na kontrolę ANC w lewej słuchawce i kontrolę głośności w prawej, a pauzowanie muzyki realizowałem wyjmując jedną pchełkę z ucha. Nie mogę jednak powiedzieć, by było to optymalne rozwiązanie, tym bardziej że automatyczne pauzowanie po wyjęciu słuchawki działało dość kapryśnie - raz muzyka przestawała grać, a raz na chwilę przerywała, by za moment zacząć grać, pomimo wyjętej słuchawki.
W końcu mam też obawy o żywotność etui do słuchawek, bo na tle konkurencyjnych rozwiązań sprawia ono wrażenie bardzo delikatnego i podatnego na uszkodzenie. Jest bardzo ładne, eleganckie i poręczne, jednak zamykana klapka już po tygodniu nieco się poluzowała, a w końcu mówimy o urządzeniu, które będzie noszone w kieszeni lub wrzucane luzem do torebek. To musi być solidne - etui od Sony WF-1000XM4 niestety nie jest.
Czy Sony WF-1000XM4 to najlepsza alternatywa dla Apple AirPods?
Cóż, jeśli mam być brutalnie szczery, to… nie. Ani trochę. Widać wyraźnie, jak bardzo rynek poszedł do przodu przez ostatnie dwa lata. Gdy w 2019 r. debiutowały Sony WF-1000XM3, praktycznie nie miały one sobie równych po stronie Androida, zarówno jeśli chodzi o brzmienie, jak i jakość ANC. Ale dziś? Dziś konkurencja na rynku słuchawek TWS jest tak zażarta, że trzeba się naprawdę namęczyć, by się wyróżnić. A już na pewno w kategorii słuchawek kosztujących okolice 1200 zł, bo tyle właśnie mają kosztować WF-1000XM4, gdy trafią do sprzedaży po 11 czerwca.
Sony WF-1000XM4 oferują znakomitą redukcję hałasu i bardzo przyzwoite brzmienie, zwłaszcza w połączeniu z dobrym źródłem. Czy jednak są na tyle dobre, by dopłacać do nich względem kosztujących 400 zł mniej Samsungów Galaxy Buds Pro, Oppo Enco X czy Jabra Elite 85T? Nie sądzę.