Zbieram szczękę z podłogi. Xiaomi Mi 11 Ultra to najlepszy fotograficzny smartfon na rynku - recenzja aparatu
Xiaomi Mi 11 Ultra od kilku tygodni zajmuje zaszczytne pierwsze miejsce w rankingu fotografii mobilnej DxO. Postanowiłem sprawdzić, czy aparat tego smartfona jest rzeczywiście tak dobry, jak o nim mówią.
Najwięksi producenci smartfonów od jakiegoś czasu mają w zwyczaju pokazywać swoje topowe modele w kilku wariantach. Bardzo często obok standardowego i nieco lepszego modelu znajduje się jeszcze jeden, absolutnie topowy i najdroższy wariant, który z reguły mocno stawia na rozwiązania fotograficzne. Tak jest w przypadku Samsunga i jego Galaxy S21 Ultra, Huaweia i jego Mate’a 40 Pro Plus, Apple’a i jego iPhone’a 12 Pro Max, a teraz również Xiaomi i jego Mi 11 Ultra.
Pełną recenzję Xiaomi Mi 11 Ultra przygotuje niebawem Łukasz Kotkowski, a dziś skupimy się wyłącznie na aparacie tego smartfona. Jak zaraz się przekonacie, jest o czym pisać.
Od razu widać, że Xiaomi Mi 11 Ultra stawia na aparat.
Powiedzieć, że wyspa aparat w Xiaomi Mi 11 Ultra jest duża, to nic nie powiedzieć. Ten element jest wprost gigantyczny. Nie dość, że zajmuje prawie 1/3 tylnej ścianki to jeszcze odstaje od obudowy bardziej niż w jakimkolwiek innym współczesnym smartfonie.
Serio, wyspa jest elementem, do którego nie przyzwyczaiłem się w ciągu dwóch tygodni testów. Cały smartfon jest ogromny i ciężki, a wyspa aparatów jeszcze bardziej powiększa tę masywną bryłę. Cały efekt potęguje wariant kolorystyczny, który testowałem. Czarna wyspa na białej obudowie wygląda tak, jakby ktoś próbował na siłę wpasować przód kamerki GoPro do smartfona.
Wyspa jest tak wielka, że obok obiektywów znalazł się na niej również dodatkowy ekranik, który może wyświetlać godzinę i datę, ale również podgląd obrazu podczas fotografowania głównym obiektywem. Do tego elementu wrócimy za chwilę.
Xiaomi Mi 11 Ultra ma aparat, którego specyfikacja robi duże wrażenie.
Jeżeli weźmiecie do ręki nowoczesny smartfon za ok. 1500 zł, jest duża szansa, że znajdziecie w nim cztery obiektywy, w tym dwa praktycznie bezużyteczne. Po drugiej stronie spektrum mamy Xiaomi Mi 11 Ultra, który kosztuje 5600 zł, a ma „zaledwie” trzy obiektywy. Xiaomi jednak dobrze wie, co robi. To trio jest dość standardowe, bo obejmuje główny obiektyw, moduł ultraszerokokątny i tele, ale diabeł tkwi w szczegółach.
Zacznijmy od głównego aparatu. Jego największym wyróżnikiem jest matryca o ogromnej przekątnej wynoszącej aż 1,12 cala. To oznacza, że zbliżamy się jakością do półki tradycyjnych aparatów, a konkretnie współczesnych kompaktów premium pokroju Sony RX100.
Matryca ma rozdzielczość ok. 50 megapikseli, ale w domyślnym trybie robi zdjęcia z rozdzielczością ok. 12 megapikseli, ponieważ łączy cztery piksele w jeden, by zapewnić większą ostrość i mniejsze szumy obrazu. Główny aparat jest wyposażony w obiektyw o jasności f/2.0 i klasyczną ogniskową 24 mm.
Dwa kolejne moduły foto są wyposażone w takie same matryce. Tym razem sensory mają rodzielczość 48 megapikseli i przekątną 1/2 cala, co również jest bardzo dobrą wartością. Ponownie, te aparaty generują obrazek wyjściowy w 12 megapikselach, by podnieść jakość. Moduł ultraszerokokątny ma obiektyw f/2.2 z ogniskową 12 mm (kąt widzenia aż 128 st.). Z kolei teleobiektyw to peryskopowa konstrukcja o ogniskowej aż 120 mm (powiększenie x5 względem głównego obiektywu) i jasności f/4.1.
Każdy z trzech aparatów ma autofocus z detekcją fazy, a główny moduł ma do tego laserowy układ AF. Obiektywy główny i telefoto mają optyczną stabilizację obrazu. Szerokokątny obiektyw jest jej pozbawiony, ale na szerokim kącie taki układ jest potrzebny zdecydowanie rzadziej.
Podsumowując tę techniczną część, Xiaomi zastosowało trzy moduły foto o bardzo wyśrubowanej - jak na smartfon - specyfikacji. Na tle konkurencji widać, że Xiaomi nie oszczędzało. Nie ma tu cięć w postaci malutkiej matrycy obiektywu tele, czy dużo gorszej jasności ultraszerokokątnego obiektywu. Zobaczymy zatem, jak te parametry przekładają się na praktykę.
Xiaomi Mi 11 Ultra zachwyca jakością zdjęć.
Zacznijmy od tego, że jakość zdjęć z Xiaomi Mi 11 Ultra to absolutnie najwyższa półka jaka jest dostępna na rynku smartfonów. To kompletny, bardzo udany i niezwykle dopracowany pod kątem foto smartfon.
Każdy z trzech obiektywów daje obraz o bardzo wysokiej jakości. Najlepsze rezultaty uzyskamy na obiektywie głównym, ale pozostała dwójka ma tylko odrobinę gorsza, lecz nadal bardzo wysoką rozpiętość tonalną.
Zdjęcia są niezwykle szczegółowe i mają bardzo dobrze dobraną kolorystykę i ekspozycję. Obraz jest delikatnie dopieszczony algorytmami, ale Xiaomi stara się go trzymać w ryzach. Jeżeli kolory są bardziej nasycone niż w rzeczywistości, to w przeważającej większości przypadków nie przekraczają jeszcze granicy cukierkowości. Niezależnie od warunków, wybranych ustawień czy trybu (pomijając największy zoom, o czym dalej), uzyskamy obraz o zaskakująco dobrej jakości.
Na uwagę zasługuje bardzo sprawny tryb HDR, choć czasami działa on nieco nazbyt agresywnie. Obraz pomiędzy trzema obiektywami jest bardzo jednolity w kwestii jakości i kolorystyki.
Szerokokątny obiektyw ma bardzo szerokie pole widzenia, co robi duże wrażenie i sprawia, że uzyskujemy całkowicie odmienną perspektywę niż na zdjęciach z podstawowego obiektywu. Całość dopełnia rewelacyjny teleobiektyw, o którym za chwilę.
Nawet nocą produkowany obrazek ma wybitnie wysoką jakość, mnóstwo detali i właściwie brak szumu. Tyczy się to każdego obiektywu. Inżynierowie wykonali kawał solidnej pracy przy algorytmach przetwarzających zdjęcia. Wielkie, wielkie brawa. Warto jednak podkreślić, że nocą, przy mocnych źródłach światła, aparat miewa problemy z odbiciami obiektów w soczewkach. I nie jest to winą zabrudzonego obiektywu.
Na szczególne wyróżnienie zasługuje teleobiektyw Xiaomi Mi 11 Ultra, który jest wprost genialny.
Zacznijmy jednak od krytyki tego obiektywu, bo Xiaomi nie byłoby sobą, gdyby nie pochwaliło się absolutnie zbędną funkcją zoomu cyfrowego z krotnością 120x. Wzorem Samsunga Galaxy S20 Ultra, informacja o zoomie 120x znalazła się nawet na wyspie aparatów. Jeśli Xiaomi zaprasza do tańca, to zatańczmy.
Obraz mówi sam za siebie. Zdjęcia na powiększeniu 120x są absolutnie nieużywalne. To jakaś niewyobrażalna farsa, że w aparacie tej klasy, z tak dobrymi podzespołami, Xiaomi nie może powstrzymać się od wyścigu na cyferki.
No dobrze, skoro mamy już za sobą wstydliwy temat zoomu 120x, przejdźmy do faktycznych możliwości teleobiektywu, bo te są rewelacyjne. Połączenie naprawdę dużej (jak na smartfonowy teleobiektyw) matrycy oraz ogniskowej 120 mm (w ekwiwalencie pełnej klatki) przekłada się na niebywałą plastykę obrazu. Tylko spójrzcie, jak pięknie rozmywa tło teleobiektyw w Mi 11 Ultra.
Ten efekt jest uzyskiwany wyłącznie z uwagi na optykę i wielkość matrycy, bez żadnych sztuczek software’owych. Jestem pod wielkim wrażeniem jakości i użyteczności obrazu. Jest to absolutnie najlepszy teleobiektyw, jaki widziałem w smartfonie, wyprzedzający o kilka długości rozwiązania konkurencji.
Z jasnością f/4.1 co prawda nie można poszaleć po zmroku, ale nawet przy słabym świetle teleobiektyw daje nadspodziewanie dobry obraz.
W praktyce jedynym minusem jest układ autofocusu, który czasami gubi się przy ustawianiu ostrości. Głębia ostrości jest dość mała jak na smartfon, co powoduje, że teleobiektyw nie zawsze jest w stanie poprawnie wyostrzyć wybrany plan.
To zdjęcie wyglądałoby naprawdę świetnie, gdyby układ AF trafił w punkt, ale niestety tym razem się nie udało. Odsetek takich nietrafionych zdjęć z teleobiektywu jest dość duży, bo to jakieś 20-25 proc. fotografii.
Ekranik na wysepce aparatów naprawdę się przydaje, ale nie jest tak dobry, jak sądzicie.
W aplikacji aparatu w każdej chwili można włączyć podgląd obrazu na małym tylnym ekranie, dzięki czemu można robić zdjęcia selfie głównymi obiektywami. Jakość w porównaniu do zwykłego obiektywu umieszczonego z przodu (20 MP, f/2.2) jest nieporównywalnie lepsza. Do tego możemy stosować trzy obiektywy.
Zdjęcia robimy wciskając przycisk głośności, a w domyślnym trybie migawka wyzwoli się po krótkim trzysekundowym odliczaniu. To wygodna metoda na robienie selfie. Niestety sam podgląd jest niebywale mały. Ekranik ma bardzo wydłużone proporcje i wygląda niczym ekran z Xiaomi Mi Band 6 (plotki mówią, że to nie przypadek). Przy podglądzie na tym niewielkim ekranie widzimy dodatkowo duże czarne pasy u dołu i na górze.
W efekcie ekranik przypomina mi analogowe lusterka umieszczane kiedyś przy aparatach kompaktowych. Zobaczymy na takim podglądzie tylko tyle, że wycelowaliśmy smartfonem dobrze i zdjęcie nie będzie ucięte, ale nic poza tym. Cóż, dobre i to.
Niestety z niewiadomych względów ekranik nie działa podczas filmowania, a szkoda, bo taka funkcja uczyniłaby z Xiaomi Mi 11 Ultra kapitalne narzędzie do vlogowania.
Xiaomi Mi 11 Ultra nagrywa wideo w 8K i do tego robi to w imponujący sposób.
Xiaomi Mi 11 Ultra w trybie wideo rejestruje obraz w rozdzielczości aż 8K, przy wymuszonych 24 kl./s. I rzeczywiście, filmy są niezwykle szczegółowe, a cały obrazek wygląda naturalnie. Widać, że jest nieco mniej przetworzony niż przy obrazie 4K. Do tego przy wideo 8K działa stabilizacja obrazu, choć jest ona nieco mniej wydajna niż w 4K. Nagrywając w 8K musimy jednak zrezygnować z rejestracji obrazu w standardzie HDR10+.
Smartfon pozwala wybrać, czy zapisujemy obraz w standardowym kodeku h.264, który zapewnia największą kompatybilność kosztem sporego rozmiaru, czy też z h.265, w którym pliki zajmują ok. 40 proc. mniej miejsca, ale za to wymagają mocnego procesora do płynnego odtwarzania i edycji. Minuta materiału 8K w podstawowym kodeku h.264 zajmuje ok 950 MB.
Materiał nagrany w 8K jest tak niebywale ostry, że zdjęcia wykonane w trakcie filmowania (jest tak możliwość w aplikacji), bądź klatki wycięte ręcznie po nagraniu można z powodzeniem wykorzystać jako standardowe zdjęcia. Jedna klatka z filmu 8K ma rozdzielczość aż 33 megapikseli.
Na co dzień wygodniejszym trybem jest 4K, w którym mamy dostęp do płynności 30 lub 60 kl./s, przy lepszej stabilizacji i z możliwością zapisu obrazu w standardzie HDR10+. W nagraniach 4K bardzo duże wrażenie robi stabilizacja obrazu. Obrazek jest nieco mocniej przetworzony niż w nagraniu 8K, co widać np. przy odrobinę bardziej nasyconych kolorach. jednak bez obaw, Xiaomi Mi 11 Ultra nie przesadza w tej materii, unikając cukierkowego obrazu.
Warto również dodać, że każdy obiektyw potrafi nagrywać zarówno w 4K jak i w 8K, ale podczas nagrania nie można zmieniać obiektywów. Możemy jedynie stosować cyfrowy zoom. Aplikacja aparatu ma też wbudowany tryb manualny działający w filmowaniu. Znajdziemy w nim m.in. histogram wyświetlany na żywo a także wykres poziomu dźwięku dla lewego i prawego kanału osobno.
Podsumowując, cały czas zbieram szczękę z podłogi.
Xiaomi Mi 11 Ultra w mojej prywatnej opinii jest najlepszym fotograficznym smartfonem dostępnym obecnie na rynku. Jest wiele smartfonów, które generują wybitnie dobry obraz na głównym obiektywie, ale na ich tle Xiaomi Mi 11 Ultra wyróżnia się niemal równie dobrą jakością zdjęć z ultraszerokokątnego obiektywu i z obiektywu tele.
W testowanym smartfonie te dwa obiektywy nie są tylko dodatkami. Widać, że poświęcono im tyle samo uwagi, co głównemu obiektywowi. Oba mają ogromne, największe matryce w swojej klasie i doskonale widać to w jakości zdjęć.
Jest jednak kilka pól do poprawy. Najważniejszym jest autofocus w teleobiektywie. Obecnie ten układ gubi się stanowczo za często. Problemem są też odbicia jasnych źródeł światła w soczewkach przy fotografii nocnej. W kolejnej edycji smartfona chciałbym też zobaczyć nieco większy tylny ekranik. Wystarczyłoby dosłownie pół cala więcej i tradycyjne proporcje 3:2. Poza tym liczę na to, że Xiaomi przemyśli sprawę zoomu o krotności x120, bo jest on ujmą na tak dopracowanym smartfonie. Tym bardziej, że krotności x10 i x20 mają bardzo dobrą jakość.
Wielkie brawa, Xiaomi, poprzeczka znów została zawieszona jeszcze wyżej. Jestem niezmiernie ciekaw, jaką odpowiedź szykują konkurenci.