Czuć nową generację, wioska powala wizualnie. Resident Evil Village nie straszy, ale to nic złego - recenzja
Połączenie konsolowego ray tracingu, renderowanego środowiska z nieprzyzwoicie wielką liczbą detali i elastycznego silnika RE Engine powoduje opad szczęki. Resident Evil Village to jedna z najładniejszych gier wideo w historii. Jednocześnie jako horror, produkcja Capcomu niezbyt straszy. Już tłumaczę, dlaczego to nic złego.
Czy survival horror może być dobry, kiedy nie straszy równie mocno co Silent Hill? Capcom po raz kolejny udowodnił, że jak najbardziej. Po niezwykle brutalnym, groteskowym i klaustrofobicznym Resident Evil 7 Japończycy postawili na zmianę nastroju. O ile odważną, eksperymentalną Siódemkę można porównać do filmowej Teksańskiej Masakry Piłą Mechaniczną, tak już Village jest jak oscarowa Dracula w reżyserii Francisa Forda Coppoli. Oba filmy to świetne horrory, oba mają rzesze fanów, ale jakże różne to produkcje! Dokładnie tak samo jest z RE7 oraz najnowszym Village.
Resident Evil Village trzyma w napięciu, ale nie sprawi, że będziesz skakał na krześle.
Gdy kilka tygodni temu rozmawiałem z producentami gry, ci zdradzili, że pewne sekwencje Village zostały wygładzone ze zbędnej brutalności. Nowy Resident Evil ma podnosić tętno gracza i pompować adrenalinę, ale nie przyprawiać nas o zawał serca. Doskonałym przykładem takich zmian projektowych jest dom lalkarza, który odwiedzamy w środku przygody. Początkowo miał to być gabinet wiejskiego lekarza, w którym działyby się naprawdę makabryczne sceny wpisujące się w typowe gore. Jednak na dalszym etapie produkcji zmieniono założenia.
Ten mniej makabryczny, mniej groteskowy charakter gry sprawia, że Resident Evil Village możemy włożyć do jednego worka z RE4, RE5 czy świetnym Revelations na 3DS-a. Gracz nie czuje się już jak zaszczuta ofiara, która musi walczyć o przetrwanie. Tym razem jesteśmy wściekli. Chcemy przeć do przodu, chcemy uratować córkę i chcemy ukracać wszystkich, którzy zagrozili rodzinie bohatera. Strzelba, do której zyskujemy dostęp po zaledwie kilkudziesięciu minutach gry, najlepiej odzwierciedla potrzebę naszej wendetty.
Oczywiście to nie tak, że twórcom kompletnie nie zależy na wystraszeniu gracza. W Village pojawiają się sekwencje rodem z Silent Hilla i Outlasta. W niektórych momentach Capcom zmusza nas do panicznej ucieczki, pozbawia broni palnej albo zatapia w niemal całkowitej ciemności. Jednak nawet wtedy doświadczenie nie budziło we mnie takiego lęku jak wizyta w szpitalu z Silent Hill 2, ogrywanie dema P.T. czy przechodzenie Resident Evil 7 w goglach wirtualnej rzeczywistości PSVR.
Zamiast lęku i klaustrofobii mamy otwarte przestrzenie, eksplorację oraz wiele, wiele walk.
Niemal cała akcja Resident Evil Village rozgrywa się za dnia. Gdy docieramy do tytułowej wioski, możemy zobaczyć piękny wschód słońca. Z kolei skąpani w zachodzących promieniach będziemy rozgrywać wielki finał. To tylko jeden z bardzo wielu kontrastów względem Resident Evil 7. Innym jest przestrzeń - ciasne i brudne korytarze domostwa na bagnach Luizjany zastąpiono lokacjami pod otwartym niebem. Każda z nich to mały labirynt pełen alejek, pomieszczeń i drzwi do otwarcia.
Twórcy położyli gigantyczny nacisk na eksplorację. GIGANTYCZNY! Do wielu raz pokonanych obszarów warto wrócić w późniejszym czasie, z dodatkowymi przedmiotami w plecaku. Zyskujemy wtedy dostęp do nowych terenów i cennych skarbów. Czasem będą na tas także czekać nowi wrogowie. Resident Evil Village nagradza graczy dociekliwych. Takich, którzy niemal liżą ściany i muszą zajrzeć w każdy ciemny kąt. Sekretne przejścia, skruszone mury nadające się do wysadzenia czy stare szafy, za którymi znajdują się wąskie tunele - Village jest tego pełne.
W grze istnieje nawet kilka lokacji, w których wizyta jest kompletnie zbędna. Można do nich dotrzeć na przykład łódką, zdobywając wcześniej odpowiedni przedmiot. Bardzo mi się podoba, jak Capcom nagradza w ten sposób dociekliwych fanów, racząc ich unikalnymi miejscami oraz notatkami i dokumentami. Rysuje się z nich historia, którą docenią wieloletni fani serii, nawiązująca do korzeni złowrogiej korporacji Umbrella. Oczywiście nic nie stoi na przeszkodzie, aby przebiec przez Vllage niczym John Rambo, na niskim poziomie trudności. Wiele wtedy jednak stracimy.
Resident Evil Village to graficzny majstersztyk. Mówimy o jednej z najładniejszych gier w historii.
Tytułowa wioska została wzbogacona nieprzyzwoitą wręcz liczbą detali. Rumuńska osada to jedna z najbardziej drobiazgowych, klimatycznych i pięknych lokacji w skali całej branży gier. Spacerując po zaśnieżonych uliczkach tego odciętego od świata miejsca czuć prawdziwą nową generację. Czuć technologiczny skok, na który czekaliśmy od kilku lat. Village jest dowodem na niesamowite możliwości renderowania nowych konsol i wydajnych komputerów, przytłaczając drobiazgami i zaawansowanymi efektami wizualnymi.
Jednocześnie tytuł Capcomu stanowi niesamowite pole do popisu dla producentów telewizorów HDR. Idealnie biały śnieg i promienie wschodzącego słońca zderzają się z ciemnymi wnętrzami chat oraz mrocznymi podziemnymi tunelami. Odpowiedni balans jasności i kontrastu jest w Resident Evil Village kluczowy, z kolei panele o gigantycznym zakresie jasności mogą w pełni pokazać, na co je stać. Village to tytuł, przy którym naprawdę warto przysiąść z pilotem w ręku, robiąc generalny przegląd ustawień obrazu w nowoczesnym telewizorze.
Wyróżnikiem RE Engine od zawsze był silny nacisk na dodatkowe efekty graficzne oraz zabawę światłem i cieniem. Teraz Capcom idzie o krok dalej, wprowadzając do Village konsolowy ray tracing opracowany we współpracy z AMD. Gdy włączymy tę technologię, możemy grać w 4K oraz 45 klatkach na sekundę (PS5, XS). Bez ray tracingu Village pozwala na rozgrywkę w stabilnych 60 klatkach. Rozwiązanie AMD to narzędzie punktowe, które nie wpływa na grę tak zasadniczo jak np. globalny system śledzenia promienia w Minecrafcie. Mimo tego zalecam włączenie RT. Kilka miejsc w Village to typowe pokazówki - jak oświetlane jęzorami pochodni katakumby czy pełen połyskujących mebli zamek na wzgórzu - które rozpieszczają wizualnie.
Na osobną wzmiankę zasługuje audio. Absolutnie niesamowite. Wbijające w fotel. Granie bez słuchawek to zbrodnia
Scena dźwiękowa w Resident Evil Village jest niezwykle rozbudowana, szeroka i kierunkowa. Capcom już w poprzedniej części postawił na audio wysokiej jakości. Suma bodźców rzuconych bezpośrednio w gracza jest gigantyczna. Wicher szalejący z lewej strony, śnieg trzeszczący pod stopami, kobiecy krzyk gdzieś daleko w tle, a do tego złowrogie warczenie niepokojąco blisko z prawej strony - każde źródło dźwięku jest niezwykle klarowne i świetnie odizolowane. Zdaję sobie sprawę, że audio nie jest dla graczy tak ważne jak grafika czy rozgrywka, ale w przypadku Village mówimy o dźwięku ostrym niczym brzytwa.
W parze z niezwykle bogatą sceną dźwiękową idzie technologia 3D Audio Tempest od Sony. Dzięki niej rozszerzony pierścień kierunkowy do pewnego stopnia poczują także posiadacze zwykłych słuchawek stereo. Pamiętajcie tylko, aby wcześniej wejść w systemowe ustawienia dźwięku na PlayStation 5 i poeksperymentować z kilkoma różnymi profilami, dopasowując 3D Audio do własnych preferencji. Przede wszystkim jednak błagam: nie grajcie w Village bez słuchawek. Zrobicie sobie wielką, wielką krzywdę.
Sama walka to ciekawe rozwinięcie pomysłu z Resident Evil 7 i lekkie przesunięcie suwaka w kierunku napisu „akcja“.
Początkowo wydaje się, że Village będzie tak samo ociężałe, mozolne i powolne jak siódma odsłona. Bohater rusza się niczym mucha w smole, przeciwnicy są wytrzymali, a zrywy kierunkowe są blokowane szeroką martwą strefą na analogach. Jednak w miarę postępów w eksploracji, nowe Resident Evil staje się coraz bardziej dynamiczne. Dzięki ulepszaniu broni bohater szybciej przeładowuje i szybciej strzela. Z kolei polując na zwierzęta i korzystając z przepisów kulinarnych stajemy się odczuwalnie szybsi. Nowe bronie także dodają rozgrywce tempa, jak wielokomorowa strzelba automatyczna czy maszynowy pistolet.
Jednak nawet z najlepszym arsenałem (ulepszonym o dodatkowe bronie odblokowywane po pierwszym przejściu gry) nigdy nie możemy czuć się przesadnie pewnie. Podobnie jak w Resident Evil 7, Capcom postawił na plejadę kilku unikalnych przeciwników, których nie można pokonać w naturalny sposób. Zamiast tego musimy uciekać i główkować, jak zmienić reguły pojedynku na naszą korzyść. Walka z czterema liderami osady przypomina walkę z rodziną Bakerów z poprzedniej odsłony.
Starcia z poszczególnymi bossami są oddzielone konfrontacjami z pomniejszymi przeciwnikami. W przeciwieństwie do Resident Evil 7, słabsze maszkary są bardzo zróżnicowane. Działające stadnie wilkołaki, gargulce szybujące wokół wież wielkiego zamku, wychudzone służki w podziemnych katakumbach czy wielkie ogary grasujące po polach i pastwiskach - zdecydowanie jest do czego strzelać, z kolei każdy typ przeciwnika wymaga nieco innej taktyki.
Będąc przy taktykach, Capcom oddaje w ręce graczy duże pole do popisu. W części lokacji możemy barykadować przejścia. Innym razem korzystamy z karabinu wyborowego, eliminując cele po drugiej stronie rzeki. Bardzo przyjemną nowością są miny, które rozkładamy w dowolnym miejscu. Pociski błyskowe oślepiają przeciwników, a inne mogą ich podpalać. Do tego dochodzi bardzo ważna funkcja blokowania, która stanowi absolutny klucz do przetrwania na wysokim poziomie trudności. Grając w Village, czuć znaczny progres w aspekcie walki.
Przygoda na 13 godzin i wiele, wiele dodatków. Resient Evil Village to bogata paczka zawartości.
Jestem bardzo usatysfakcjonowany tym, jak bogato wydany jest nowy survival horror. Do gry zaimplementowano cztery poziomy trudności zasadniczo różnicujące rozgrywkę. Do tego dochodzi tryb Mercenaries, polegający na walce z grupami wrogów na wielkich obszarach, z wykorzystaniem dodatkowych umiejętności i zasad. Dla mnie rewelacyjnym dodatkiem jest bardzo bogata kolekcja grafik koncepcyjnych, każda z komentarzami deweloperów. Do tego dochodzą nowe bronie i zasady (np. nielimitowana amunicja) możliwe do odblokowania, a także galeria modeli 3D.
Na koniec trzeba wspomnieć o Re:Verse. To osobna gra wieloosobowa, dodawana do każdego zakupionego egzemplarza Village. Chociaż tytuł nie zrobił na mnie przesadnie dobrego wrażenia podczas testów beta, to wciąż bardzo duży, bardzo rozbudowany moduł w cenie podstawowej gry. Niestety, w okresie przedpremierowym nie mogłem przeprowadzić jego testów. RE:Verse zadebiutuje dopiero latem.
Resident Evil Village to jedna z najlepszych odsłon serii. Capcom znowu pokazał niedowiarkom, że wie, co robi.
Wizyta w zapomnianej przez Boga rumuńskiej wiosce trafia do mojego zbioru najlepszych odsłon survival horroru. Resident Evil Village zajmuje zaszczytne miejsce w panteonie grozy, zaraz obok oryginalnego Resident Evil 2, Resident Evil Remake, Resident Evil 4 oraz Resident Evil 7 - to moim zdaniem najlepsze części serii, jakie zaoferował Capcom w całej swojej historii. Village jest odważne, jest dynamiczne i jest nietypowe, ale przede wszystkim jest cudownie wciągające oraz angażujące.
Największe zalety:
- Długa gra single player z wieloma dodatkami, świetny zakup
- Absolutnie next-genowe doświadczenie, grafika powala
- Jedna z najlepszych scen dźwiękowych w grach wideo
- Odświeżające, odważne zmiany względem Resident Evil 7
- Dociekliwi fani serii są sowicie nagradzani przez Capcom
- Opcjonalne lokacje, których nawet nie trzeba zwiedzać
- Zróżnicowani, ciekawi pomniejsi przeciwnicy
- Będziecie wgnieceni w fotel na moment przed napisami
- 4K i 60 klatek lub 4K, ray tracing i 45 klatek na konsolach (PS5, XS)
Największe wady:
- Rozczarowujące, nieciekawe kreacje części bossów
- Brak polskiej wersji językowej
- Do pewnego momentu schematyczna struktura narracji
Mało jest gier, po przejściu których od razu włączam tę samą kampanię, ale na wyższym poziomie trudności. Resident Evil Village ma w sobie to coś, co sprawia, że nie mogę odejść od konsoli. Podobnego efektu nie udało się wzbudzić poprzedniemu Resident Evil 3 Remake. Jestem zachwycony jak dobra to gra, jestem pozytywnie zaskoczony jej odmiennością od Siódemki i już zacieram ręce na fabularne DLC. Jeśli się pojawią, kupuję je w ciemno. Tymczasem wracam do trybu Mercenaries, szkoląc się nim odpalę kampanię na najwyższym poziomie trudności.
Premiera Village to święto miłośników survival horroru. Otrzymujemy jedną z najlepszych odsłon Resident Evil w historii. Capcom w szczytowej formie.
Platforma testowa: PlayStation 5 + Sony XH90