Dronem wylądujesz na sztucznym baobabie. To nowy pomysł na lądowiska dronów załogowych
W miastach przyszłości drony nie tylko dostarczą karmę dla psa z Amazonu, ale przywiozą też teściową w odwiedziny. Gdzie wylądować z taką teściową? Włoscy projektanci doszli do wniosku, że najlepiej na drzewie.
I to nie żart, a prawdziwy pomysł studia projektowego Giancarlo Zema Design Group, które zaprojektowało lądowiska dla dronów załogowych. Temat jest mocno przyszłościowy, szczególnie jeśli weźmiemy pod uwagę fakt, że takich dronów póki co… nie ma. A raczej nie ma w żadnej klasycznej dystrybucji, bo na YouTubie nie brakuje domorosłych konstruktorów latających na własnoręcznie zbudowanych kopterach. No co, takie czasy.
Dron wyląduje na drzewie, ale takim sztucznym.
Jeśli czegoś nie ma, oznacza to, że należałoby to zaprojektować. I tym właśnie zajmuje się studio Giancarlo Zema Design Group. Projektanci mają na swoim koncie wiele obiektów architektonicznych, których cechą wspólną jest poszanowanie tzw. zrównoważonego rozwoju. Projekty są wkomponowane w naturalne środowisko, są zaprojektowane do wykonania z nowoczesnych i ekologicznych materiałów, a przy tym bazują na odnawialnych źródłach energii.
Nowy projekt, którym jest lądowisko dla dronów załogowych, wpisuje się w dotychczasowe projekty firmy. Zespół projektantów stworzył lądowiska przypominające baobaby lub inne ogromne drzewa. Na szczycie znajduje się platforma do lądowań i startów, poniżej jest piętro z punktami usługowymi (poczekalnia, kawiarnia i restauracja o powierzchni 200 metrów kwadratowych), a w środku konstrukcji znajduje się winda. Taki baobab ma 30 metrów wysokości.
Projekt został zaprojektowany z myślą o optymalnym wykorzystaniu przestrzeni. Podstawa jest niewielka w stosunku do całej płyty lądowiska mieszczącej trzy wielkie drony załogowe. Pozwala to zaoszczędzić przestrzeń w miastach. Do tego wyniesienie lądowisk na znaczną wysokość poprawi bezpieczeństwo i komfort. Podobny zabieg jest wykorzystywany przy lądowiskach helikopterów, które bardzo często są ulokowane na dachach.
Jeśli chodzi o technologie, studio projektowe mogło zupełnie odpłynąć, jako że nie ma żadnych prawdziwych dronów załogowych w obiegu, a do tego projekt lądowiska istnieje tylko na papierze, a ten zniesie wszystko. Mamy więc komplet: ładowanie indukcyjne wprost z posadzki, która jest wykonana z paneli fotowoltaicznych firmy Solapave i generuje 300 kW energii. Projektanci dorzucili też LED-y (a co!) naprowadzające na lądowisko w nocy.
Choć to koncept, to mam wrażenie, że mógłby powstać już dziś, np. jako atrakcja w Singapurze.
Lądowisko idealnie wkomponowałoby się w słynne ogrody Gardens by the Bay w Singapurze, ale projektanci widzą je w innych miejscach. Lądowiska miałyby wesprzeć turystykę nad jeziorami nieopodal chińskiego miasta Zhaoqing, jako dodatkowa atrakcja najbardziej luksusowych hoteli na Malediwach, a także w Zjednoczonych Emiratach Arabskich i we Włoszech.
Tego projektu prawdopodobnie nigdy nie ujrzymy w rzeczywistości, ale studio przeciera szlaki pod podobne rozwiązania, które prędzej czy później powstaną.