Nigeryjscy książęta z internetu naprawdę istnieją. Jeden został właśnie aresztowany w Polsce
Okazuje się, że przekręty internetowe potrafią być nigeryjskie nie tylko z nazwy. W Tomaszowie Lubelskim policjanci zatrzymali 36-letniego obywatela Nigerii, który próbował wyłudzić pieniądze od 55-letniej Polki.
Cyberprzestępcy próbują okradać nieświadomych i naiwnych internautów na najróżniejsze sposoby, a jednym z najpopularniejszych jest tzw. przekręt nigeryjski. Na przestrzeni lat pojawiło się wiele wariantów tego oszustwa, ale najczęściej polega ono na tym, że poprzez wiadomość e-mail lub komunikator internetowy kontaktuje się z nami ktoś, kto chce nam przekazać dużą sumę pieniędzy (lub sfinalizować transakcję poza portalem ogłoszeniowym).
Przekręt nigeryjski jest stary jak internet
Oszustwa tego typu nazywane są dziś nigeryjskimi, gdyż wiele lat temu pod spamowymi wiadomościami e-mail podpisywali się rzekomi nigeryjscy książęta (lub ich pełnomocnicy, którzy chcieli przekazać nam spadek po takowych). Problem w tym, że zwykle, aby otrzymać te czekające na nas miliony, na których odbiór mamy w dodatku ograniczony czas, musimy najpierw sami poświęcić środki na jakąś wymyśloną naprędce opłatę manipulacyjną…
Cyberprzestępcy, gdy już złowią naiwnego internautę, wymyślają najróżniejsze powody, by zmusić go do przelewania im kolejnych kwot. Mamią ludzi obietnicą tych milionów, a oszukani często, niczym hazardziści wrzucający żetony w jednorękiego bandytę lub maklerzy giełdowi kupujący akcję upadającej spółki, przesyłają kolejne kwoty. I to nawet gdy czują, że coś tutaj brzydko pachnie. Ludzie boją się wycofać i stracić „zainwestowane” dotychczas środki.
Oszuści, gdy oskubią kogoś do cna lub ich plan wyjdzie na jaw, rozpływają się jak kamfora, ale zdarza się, że gubi ich pazerność, tak jak to miało miejsce w Tomaszowie.
Oczywiście to nie pierwszy raz, gdy oszust wpadł, ale sprawa opisywana dziś przez lubelską policję jest o tyle ciekawa, że mamy tutaj do czynienia z przekrętem nigeryjskim, w którym faktycznie brał udział Nigeryjczyk, ale udawał on prawnika pewnej Amerykanki. Mężczyzna już jakiś czas temu zaczął naciągać 55-letnią mieszkankę Polski na kolejne kwoty, a był przy tym na tyle zdeterminowany i pewny siebie, że przyleciał aż z Włoch, aby odebrać od swojej ofiary gotówkę.
Cały przekręt zaczął się od tego, że poszkodowana uwierzyła, iż pewna seniorka ze Stanów Zjednoczonych chce przekazać jej 2 mln dol. Ta nieistniejąca osoba w międzyczasie jednak „zmarła”, a sprawą zaczął zajmować się jej „pełnomocnik”. Oszustowi, który wymyślił tę historyjkę, udało się wyłudzić łącznie aż 140 tys. zł na poczet wyimaginowanych opłat: tu 12 tys. euro za przetransferowanie tak dużej ilości gotówki z Turcji do depozytu w Polsce, tam 10 tys. euro opłaty celnej itp.
Miliony czekające na odbiór miały wędrować po świecie i trafiły rzekomo najpierw do Holandii, a potem do Włoch. 55-letnia mieszkanka gminy Ulhówek miała zaś zapłacić za ich odbiór kolejne tysiące euro, a w dodatku tym razem płatność miała odbyć się w gotówce i to poza granicami Polski.
Lockdown pokrzyżował jednak plany naciągacza, a do tego kobieta przejrzała oszustwo. Oszust, który tego nie wiedział, uznał z kolei, że sam się do pofatyguje do naszego kraju, a policji udało się go przyskrzynić i tymczasowo aresztować, gdy próbował odebrać kolejne 20 tys. euro. Kobieta czekała na niego razem z policją. Został tymczasowo aresztowany i usłyszał już pierwsze zarzuty.