Najbliższa nam gromada gwiazd została właśnie rozszarpana
Najnowsze dane zebrane przez teleskop Gaia wskazują, że Hiady - pobliska gromada gwiazd - jest właśnie rozszarpywana grawitacyjnie przez jakąś masywną, ale jednocześnie niewidoczną, strukturę znajdującą się w naszej galaktyce.
Badacze z Europejskiej Agencji Kosmicznej i Europejskiego Obserwatorium Południowego przeanalizowali ruch gwiazd tworzących gromadę Hiady widoczną dla obserwatorów znajdujących się zarówno na półkuli północnej jak i południowej. Jej odległość od Słońca to zaledwie 153 lata świetlne, co w skali naszej galaktyki (średnica 100 000 lat świetlnych) jest odległością niezwykle małą.
Hiady widoczne są gołym okiem jako charakterystyczny układ gwiazd przypominający literę V w gwiazdozbiorze Byka. Bez teleskopu czy lornetki widać tylko najjaśniejsze gwiazdy, aczkolwiek w rzeczywistości jest ich około setki rozrzuconych na obszarze 60 lat świetlnych. Aktualnie gromada stopniowo wtapia się w dysk naszej galaktyki.
Co do zasady gromady otwarte, takie jak Hiady, z czasem ulegają rozpadowi. Młode gwiazdy oddziałują ze sobą grawitacyjnie, bezustannie zmieniając swoją prędkość i tor lotu. Co i rusz jakaś gwiazda ląduje w ten sposób na obrzeżach gromady, skąd może zostać wyrwana przez grawitację galaktyki. W ten sposób powstają swego rodzaju strumienie gwiazd uciekających z gromady. Jeden przed nią i jeden za nią.
Jak dotąd naukowcom łatwiej było dostrzec takie oddziaływania pływowe w odległych galaktykach niż w naszym otoczeniu. Problemem w przypadku pobliskich gromad jest zidentyfikowanie, które gwiazdy rozsiane na niebie należą do gromady, a które nie. Bliska gromada bowiem nie jest na niebie bardzo kompaktowym obiektem.
Tutaj jednak wchodzi do gry teleskop Gaia, którego zadaniem jest wykonanie precyzyjnych pomiarów położenia, odległości i prędkości ponad miliarda gwiazd w naszym otoczeniu. Zebrane przez niego dane pozwoliły w okolicy Hiad dostrzec gwiazdy, które co do zasady poruszają się na niebie z tą samą prędkością i w tym samym kierunku co Hiady. Tym razem jednak w przeciwieństwie do wcześniejszych prób identyfikacji gwiazd pochodzących z Hiad udało się także odkryć gwiazdy, które opuściły gromadę już stosunkowo dawno temu, przez co zdążyły już zmienić kierunek lotu.
Naukowcy stworzyli symulację, w której sprawdzali jaką przyszłość mogły mieć gwiazdy, które opuściły gromadę już setki milionów lat temu. Gdy wyniki symulacji porównano z rzeczywistymi danymi obserwacyjnymi, okazało się, że znacznie więcej gwiazd na niebie faktycznie pochodzi z tej samej gromady. Połączenie ich ze sobą pozwoliło stworzyć rzeczywisty obraz gromady i jej "ogonów pływowych". Co zdumiewające, gromada rozciąga się teraz na tysiące lat świetlnych, a tworzące ją ogony zawierają tysiące gwiazd.
Tam wciąż czegoś brakuje
Okazało się, że w ogonie "ciągnącym się" za gromadą brakuje wielu gwiazd, które tam powinny być. Jakiś proces musiał zatem wpłynąć na wygląd tej części gromady. Symulacje wskazują, że obecny wygląd strumienia gwiazd można odtworzyć, jeżeli zderzyłby się on wcześniej z masywnym obłokiem materii o masie rzędu 10 milionów mas Słońca.
Cały jednak problem polega na tym, że póki co takiego obłoku nikt nie zaobserwował, a przecież powinien się on znajdować stosunkowo blisko. Jeżeli dalsze, celowe poszukiwania tego obłoku nie przyniosą skutków… to może się okazać, że strumień gwiazd wypływający z Hiad zderzył się z zagęszczeniem ciemnej materii, które faktycznie mogłoby pozostać niewidoczne, a jednocześnie grawitacyjnie oddziaływać z gwiazdami gromady.
Choć jest to ekscytująca propozycja, przyjdzie nam jednak jeszcze trochę poczekać na wyniki obecnych poszukiwań niewidzianego dotąd obłoku gęstej materii. Jak zawsze w astronomii - na ciąg dalszy należy poczekać i uzbroić się w zapasy cierpliwości.