Leica Q2 to aparat bliski perfekcji. Na jej tle wariant Monochrom to propozycja dla prawdziwych koneserów
Łączna cena tych aparatów to 50 tys. zł, choć w ofercie producenta są to jedne z najlepiej wycenionych propozycji. Oto, jak Leica Q2 Monochrom wypada na tle swojej starszej siostry Q2.
Fotografowanie aparatami Leica zawsze jest dla mnie pewną celebracją. Mam ogromny szacunek do tej marki, a aparaty Leica za każdym razem pokazują, że nadal da się zachować wierność tradycjom, a dobry aparat nie musi być przeładowany toną funkcji.
Leica Q2 Monochrom to specjalna wersja Leiki Q2 wyposażona w monochromatyczną matrycę. Aparat debiutował na rynku pod koniec 2020 r., czyli mniej więcej półtora roku po premierze standardowej Leiki Q2, która zebrała świetne recenzje. Podczas krótkich testów wersji Monochrom mogłem ją porównać do starszej siostry.
Zacznijmy jednak od najważniejszego.
Czym jest, a czym nie jest Leica Q2?
Leica Q2 to druga generacja pełnoklatkowego aparatu kompaktowego. Niech jednak segment kompaktów was nie zmyli, bowiem mamy tu do czynienia z aparatem pełnoklatkowym wyposażonym w matrycę o rozdzielczości 47 megapikseli. Jedyną - acz kluczową - cechą decydującą o bycia kompaktem (to określenie jest zdecydowanie zbyt pejoratywne…) jest wbudowany na stałe, niewymienny obiektyw.
Jest to stałoogniskowa Leica Summilux 28 mm f/1.7 ASPH. Cały sens fotografowania Leicą Q2 to połączenie wybitnego obiektywu i matrycy o bardzo dużej rozdzielczości. Choć ogniskowa wynosi 28 mm, to cyfrowy crop umożliwia fotografowanie w trybach 35 mm (zdjęcia ma 30 megapikseli), 50 mm (15 MP) i 75 mm (7 MP). W wizjerze i na ekranie widzimy cyfrowo nałożone ramki pokazujące, jak zmieni się kadr.
Leica Q2 jest więc bardzo niewielkim aparatem o przeogromnych możliwościach. Jest też jednocześnie Leicą z prawdziwego zdarzenia, a więc aparatem, który zasadniczo nie przeszkadza w fotografowaniu, a liczba przycisków jak i sam interfejs są ograniczone do absolutnego minimum niezbędnego w cyfrowych czasach. Leica Q2 kosztuje w Polsce 23 500 zł.
Jak na tym tle wypada Leica Q2 Monochrom?
Leica Q2 Monochrom jest monochromatyczną wersją Leiki Q2. Główną różnicą jest fakt, że aparat robi wyłącznie czarno-białe zdjęcia, przy czym efekt jest uzyskiwany nie programowo, lecz sprzętowo. W konstrukcji matrycy zrezygnowano bowiem z filtru Bayera, który w cyfrowych aparatach dostarcza dane o kolorze.
Brak filtra Bayera na matrycy oznacza oczywiście brak koloru, ale jednocześnie niesie za sobą kilka innych konsekwencji. Zdjęcia z aparatów tego typu są ostrzejsze, ponieważ filtr mozaikowy w tradycyjnych aparatach w pewnym stopniu zmiękcza obraz. Do tego Leica Q2 Monochrom oferuje większy zakres czułości od klasycznego wariantu Q2 (ISO 100-100 000 zamiast ISO 50-50 000), ale - co ważniejsze - ma również poprawioną dynamikę tonalną zdjęć, która urosła z 11 do 13 stopni EV.
Zmiany widać też na zewnątrz. Leica Q2 Monochrom jest aparatem nieprawdopodobnie minimalistycznym. Producent usunął wszelkie kolorowe oznaczenia, w tym nawet swoje logo, czyli charakterystyczną czerwoną kropkę. Kolorowe oznaczenia na pierścieniach obiektywu również zastąpiono białymi wstawkami.
Pojawiło się też inne wykończenie metalowej obudowy. Całość jest bardziej matowa, a na froncie pojawiła się czarna skóra. Dzięki tym zmianom aparat wygląda niezwykle rasowo, a jednocześnie minimalistycznie i z pewnością bardzo szlachetnie. Aparat wyceniono w Polsce na 26 500 zł.
Leica Q2 Monochrom to minimalizm w czystej formie.
Sprzęt ma nieprawdopodobnie wysoką jakość materiałów i wykonania. Jeżeli twierdzisz, że topowy iPhone czy Samsung są świetnie zbudowane, wzięcie Leiki Q2 w dłonie zupełnie zmienia perspektywę.
Oba warianty modelu Q2 obsługuje się w ten sam sposób, a więc głównie bazując na pokrętłach. Na obiektywie znajdziemy pokrętło przysłony oraz ostrości, a do tego przełącznik funkcji makro, który dostraja położenie soczewek w taki sposób, by umożliwić ogniskowanie ze znacznie mniejszej odległości.
Znajdziemy tu również blokadę pierścienia ostrości, po włączeniu której aparat przechodzi na tryb autofocusu działającego pewnie, choć nie tak szybko jak w najnowszych bezlusterkowcach. Jest to jednak układ godny zaufania, który sprawdzi się chociażby w fotografii ulicznej.
Na górnej ściance mamy pokrętło czasu ekspozycji i dodatkowe pokrętło, wewnątrz którego jest ukryty przycisk. Domyślnie pokrętło odpowiada za korektę ekspozycji, a po wciśnięciu przycisku wewnątrz dostajemy kontrolę nad czułością ISO.
Każde z trzech kluczowych pokręteł ma pozycję „A”, czyli auto. Zmieniając kombinacje automatyki poszczególnych ustawień zmieniamy tryby działania, a do wyboru mamy cały podstawowy zestaw P, A, S i M.
Całość dopełniają zaledwie trzy przyciski i wybierak kierunkowy na tylnej ściance, wspomagane przez dotykowy ekran o przekątnej 3 cali i rozdzielczości 1,04 mln punktów. Kadrować możemy też w cyfrowym wizjerze OLED o rozdzielczości 3,68 mln punktów. Wizjer jest bardzo dobry, choć jest na rynku kilka aparatów wyprzedzających go zarówno w kwestii rozmiaru jak i rozdzielczości.
Do tego dochodzi wręcz nieprawdopodobny minimalizm głównego menu jak i menu funkcyjnego dostępnego pod przyciskiem Fn. Jednocześnie mamy pod ręką wszystko, co jest niezbędne do fotografowania, w tym np. wybór działania autofocusu. AF działa w trybach multi, punktowym i obszarowym. Do wyboru mamy też śledzenie i wykrywanie twarzy. To pierwsze działa bardzo przeciętnie na tle topowych bezlusterkowców, ale wykrywanie twarzy sprawdza się w praktyce naprawdę dobrze.
Niekiedy minimalizm Leiki Q2 jest posunięty zbyt daleko.
Aparat nie ma absolutnie żadnych portów. Na dolnej ściance mieści się klapka skrywająca kartę SD i akumulator ze zintegrowaną klapką wystarczający na ok. 350 zdjęć. Nie mamy zatem żadnych portów wejść i wyjść.
Chciałbyś doładować aparat w portu USB-C? Zapomnij. Chciałbyś przenieść zdjęcia do komputera poprzez przewód? Nie ma takiej możliwości. A może myślisz o nagraniu filmu Leicą Q2 Monochrom? W końcu aparat ma tryb zapisu 4K w 30 kl./s. Cóż, zapomnij o podłączeniu mikrofonu czy słuchawek do monitorowania poziomu audio. Nie wspominam nawet o temacie zewnętrznych monitorów.
Jak stałoogniskowy obiektyw 28 mm f/1.7 sprawdza się w praktyce?
Umieszczony na stałe Summilux 28 mm f/1.7 ASPH jest kapitalnym obiektywem o świetnej ostrości i bardzo wysokiej ogólnej jakości zdjęć. Trudno mieć do niego zastrzeżenia. To w końcu optyka Leiki. Warto podkreślić, że mamy tu do czynienia z obiektywem stabilizowanym optycznie.
Pamiętajcie jednak, że jest to obiektyw stałoogniskowy. Osobiście nie jestem wielkim fanem ogniskowej 28 mm i jeśli miałbym wybrać tylko jeden stałoogniskowy obiektyw, wolałbym 35 mm. Cały koncept fotografowania Leicą Q2 (w tym Monochrom) opiera się jednak o cyfrowe docinanie zdjęć. W ten sposób korzystanie z cyfrowych ogniskowych 35 mm i 50 mm ma sporo sensu, a 75 mm traktowałbym na zasadzie awaryjnej, bowiem mamy wówczas tylko 7 megapikseli na zdjęciu.
Cyfrowe ramki pokazujące nowe granice kadru mogłyby jednak działać lepiej. Obraz w wizjerze i na ekranie ma ramkę pokazującą, jak zmieni się kadr. Wolałbym jednak mieć możliwość podglądu takiego dociętego kadru na całym ekranie, tak by wnętrze ramki widzieć już powiększone. Rozumiem, że system jest ukłonem w stronę tradycyjnej serii aparatów dalmierzowych Leica M z optycznym wizjerem, ale przecież cyfrowy wyświetlacz w Q2 ma możliwość wyświetlenia pełnego obrazu na całej powierzchni kadru.
Chciałbym, by taka możliwość pojawiła się przynajmniej jako opcja. W moim odczuciu ułatwiłoby to fotografowanie, szczególnie na ogniskowych 50 i 75 mm, gdzie ramki są na wyświetlaczach małe i trudno poprawnie ocenić kadr.
Powyżej kadry na kolejnych ogniskowych: 28, 35, 50 i 75 mm.
Mimo to Leica Q2 plasuje się w moim ścisłym topie aparatów do codziennego fotografowania urywków życia. Nie jest to aparat, który wybrałbym do pracy zawodowej (choć fotoreporterzy mogą mieć inne zdanie), ale to właśnie codzienna fotografia jest moim zdaniem największa siłą obu wariantów Leiki Q2. Aparat jest niewielki ale ma przeogromne możliwości. Do tego jest wykonany niczym czołg, a jednocześnie jest bardzo wygodny w obsłudze.
Leica Q2 w wariancie Monochrom czy w tradycyjnym kolorze?
Tutaj dochodzimy do sedna. Fotografowanie wyłącznie w czerni i bieli zdecydowanie ma sens, choć jest to droga, którą trzeba wybrać naprawdę świadomie. Poziom ostrości i detali z monochromatecznego wariantu Q2 jest wręcz nieprawdopodobny, nawet na pełnym przybliżeniu 1:1.
Pozbycie się warstwy koloru sprzyja budowaniu geometrycznych kadrów, czy też zdjęć opartych o różnice kontrastów. Fotografia nabiera bardziej graficznego charakteru.
Aparat wybacza też dużo więcej w kwestii szumu na wysokich ISO. W praktyce dobrze naświetlony kadr wygląda świetnie nawet na ISO 50.000. Dopiero na najwyższej wartości ISO 100.000 szum zaczyna bardzo dominować, ale nawet wtedy jego charakter jest zupełnie inny niż na kolorowych zdjęciach.
Powyżej kadry na najwyższych czułościach ISO: 25.000, 50.000 i 100.000.
Szum bardziej przypomina analogowe ziarno. Efekt jest bardzo charakterystyczny i może się podobać. Myślę, że świetnie wyglądałby na wydrukach.
Bardzo podobają mi się też pliki JPG z aparatu. Czasami wolałbym może nieco bardziej kontrastowe efekty, ale JPG-i z wersji Monochrom przemawiają do mnie bardziej niż JPG-i z wariantu kolorowego. W obu przypadkach aparaty umożliwiają zapis plików RAW (DNG), gdzie mamy dużo większe pole manewru.
Osobiście mimo wszystko wybrałbym wariant kolorowy.
Leica Q2 Monochrom to aparat dla prawdziwych smakoszy. Myślę, że do takiego sprzętu trzeba dorosnąć fotograficznie. Nie jestem pewien, czy jest to możliwe bez bagażu doświadczeń z czasów analogowych i bez pracy na czarno-białych filmach. Prawdopodobnie jest to możliwe, ale to trudna droga.
Leica Q2 w tradycyjnym wydaniu póki co trafia do mnie znacznie bardziej. Poczułem niezwykłą chemię do tego aparatu. Sprzęt jest nieprawdopodobnie dobrze przemyślany i choć ma kilka braków - który aparat ich nie ma? - to jest sprzętem, któremu blisko do perfekcji.
Nie jest to aparat dla każdego z uwagi na cenę. 23,5 tys. zł za wariant kolorowy i 26,5 tys. zł za Monochrom to obiektywnie rzecz biorąc wysoki poziom cenowy. Paradoksalnie oba aparaty w świecie Leiki są wycenione wyjątkowo atrakcyjnie. Pamiętajmy, że decydując się na dalmierz Leica M zapłacimy dobre 30 tys. za korpus i dodatkowe 30 tys zł za najbliższy odpowiednik obiektywu, czyli Summilux-M 28 mm f/1.4 ASPH.
Jeśli zdecydujesz się na zakup któregoś wariantu Q2, powinieneś być niezwykle zadowolony. Zdecydowanie polecam.