REKLAMA

Po 6 latach gracze okiełznali Ciemność. Niestety, Destiny 2: Poza Światłem to dodatek w łańcuchach - recenzja

Najpierw była wroga. Stanowiła zaprzeczenie życia, rozwoju, istnienia. Ciemność przedstawiona w pierwszym Destiny jawiła się jako siła pożerająca wszystko na swojej drodze, dążąca to pełnej anihilacji uniwersum. Dodatek Destiny 2: Poza Światłem stawia tę koncepcję na głowie, bratając graczy z odwiecznym wrogiem. It’s good to be bad?

Recenzja Destiny 2: Poza Światłem - ciemność okiełznana
REKLAMA

Flirt z Ciemnością to pomysł, który kiełkował w uniwersum Destiny od wielu lat. Nasze pierwsze bezpośrednie zetknięcie z tą tajemniczą siłą miało miejsce w zeszłorocznym rozszerzeniu Shadowkeep. Wtedy też odkryliśmy, że Ciemność potrafi być rozumna, dyplomatyczna, interesowna, a być może nawet pomocna. Przeciwieństwo Światła wcale nie dąży do pożarcia całego świata, chociaż bez wątpienia posiada własną agendę, traktując życie w bardzo protekcjonalny sposób.

REKLAMA

Destiny 2: Beyond Light pozwala zbić pierwsza piątkę z naszym nowym kolegą: Ciemnością.

 class="wp-image-1500344"
 class="wp-image-1500353"

W układzie słonecznym pojawia się następne zagrożenie dla Ziemi. Upadli po raz kolejny wyściubiają pyski ze swoich ciemnych nor, szukając zemsty i odkupienia. Nacja stosunkowo podobna do naszej została porzucona przez Wędrowca (awatar Światła w uniwersum Destiny) i skazana na łaskę Ciemności, wrogich nacji, kataklizmu i głodu. Niegdyś prosperująca cywilizacja zamieniła się w kosmicznych nomadów, żerujących na resztkach ożywionej i nieożywionej materii.

Godną pożałowania zbieraninę jednoczy Eramis. Radykalnie nastawiona przywódczyni jest w całości pochłoniętą żądzą zemsty na Wędrowcu. Aby mieć szansę na wyrównanie rachunków, Eramis korzysta z korumpującej mocy Ciemności, wyrażonej za pomocą Stazy. Stasis jest niczym ciemny lód, zamrażający wszystko na swojej drodze. Ta osobliwa energia jest dla Strażników zupełnie nowym zagrożeniem. Aby sobie z nim poradzić, gracze również muszą ubrudzić sobie dłonie Ciemnością.

Nie będę ukrywał: po pięciu latach wbijania nam do głowy jak niebezpieczna jest Ciemność, nagłe oddanie się w jej ręce wypada bardzo naiwnie. Narracja zdecydowanie nie jest mocną stroną Destiny 2: Poza Światłem. Nawet biorąc pod uwagę, że dodatek zamyka pewne narracyjne luki otwarte jeszcze za czasów pierwszego Destiny. Poznanie tożsamości tajemniczej Exo zbyt mała nagroda w zamian za tortury banalnymi dialogami i wyświechtanymi bonmotami.

Głównym atutem Destiny 2: Poza Światłem jest Europa oraz Kosmodrom.

 class="wp-image-1500359"
 class="wp-image-1500371"

Lodowy księżyc Jowisza to zupełnie nowa lokacja, wraz z otwartą strefą do patroli i publicznych aktywności. Z perspektywy zróżnicowania terenu oraz wielkości lokacji Europa przegrywa z ziemskim Księżycem ze Shadowkeepa, ale nie jest to też rozczarowanie na miarę Merkurego z Klątwy Ozyrysa. Stosunkowo mały obszar oferuje kilka pięknych widoków oraz coś, co w serii jest zupełną nowością: silne burze śnieżne.

Burze śnieżne to coś więcej niż tylko kosmetyczny efekt nadający Europie charakteru. Zjawisko meteorologiczne redukuje widoczność gracza do zasięgu jego własnej ręki. Jazda po omacku po księżycu Jowisza to zupełnie nowe doświadczenie w Destiny 2. Co dopiero pisać o chaotycznej wymianie ognia podczas takich ekstremalnych warunków. Szkoda, że zawierucha nie pojawia się np. w rozgrywkach PvP. Tam lodowa burza ograniczająca widoczność mogłaby wiele namieszać.

Kosmodrom to z kolei wielkie deja vu dla wszystkich graczy pamiętających pierwsze Destiny. Bungie wzięło najpopularniejszą lokację z kultowej odsłony, wyostrzyło i podmalowało tekstury mające 6 lat, a następnie dokonało recyklingu. Niesamowite, że na premierę PS4 strzelałem do Upadłych w tej samej lokacji, w której teraz strzelam do Upadłych na premierę PS5. Jest nieco ładniej niż przed laty, ale to wciąż ten sam Kosmodrom. Tylko loot cave już nie działa.

Jestem potężnie rozczarowany mroczną mocą Stazy.

 class="wp-image-1500362"
 class="wp-image-1500338"

W wywiadzie przedpremierowym producenci z Bungie wyraźnie zaznaczyli, że nie chcieli tworzyć kolejnych ofensywnych, nastawionych na bezpośrednie zadawanie obrażeń umiejętności specjalnych. Dlatego Stasis bardziej służy jako narzędzie do kontroli pola walki. To mroczna broń taktyczna, za pomocą której zamrażamy rywali i stawiamy lodowe ściany. Brzmi interesująco i odświeżająco. Niestety, pomysł średnio sprawdza się w praktyce.

Staza jest zbyt słaba podczas rozgrywek PvE oraz zbyt frustrująca podczas zmagań PvP. Gdy przechodzimy kampanię solo, kilkukrotnie mamy możliwość nielimitowanego korzystania ze Stazy. Czuć wtedy, jak mało produktywna to moc względem starszych, potężniejszych rozwiązań. Z kolei w czasie walk z innymi graczami Staza potwornie opóźnia dynamiczne starcia. Trwające kilka sekund zamrożenie upadla i frustruje. Destiny 2 to bardzo dynamiczna gra sieciowa, a Stasis zaburza jej rytm.

Wszędzie te blokady, niewidzialne ściany i łańcuchy kalendarza.

 class="wp-image-1500356"
 class="wp-image-1500365"

Moim największym problemem z DLC nie jest Staza. Najbardziej boli mnie, że tak wiele nowej zawartości zostało schowanej za nadchodzącą dopiero aktywnością sezonową. Doskonale rozumiem, gdy np. sześcioosobowy rajd pojawia się tydzień czy dwa od premiery rozszerzenia. Jednak tym razem za czasowym murem pojawiły się dwie najciekawsze bronie z gry, a także pakiet misji. Jedno z zadań wprost zakłada przynajmniej tydzień czekania, aż nastąpi regularny restart wyzwań.

REKLAMA

Destiny 2 to gra-usługa, którą trzeba regularnie wspierać nowymi elementami. Mam jednak wrażenie, że tym razem producenci zbyt wiele przenieśli do nowego sezonu łowów, a zbyt mało pozostawili posiadaczom rozszerzenia. Poza Światłem nie dodaje nawet map do trybu wieloosobowego. Tym bardziej nowej aktywności PvE na otwartej przestrzeni. Przecież to gigantyczna przespana okazja. Niegościnna Europa wraz ze swoimi śnieżnymi burzami aż się o to prosi.

Na tle takich rozszerzeń jak Forsaken czy nawet Shadowkeep. nowy dodatek wypada dosyć (he-he) blado. Destiny 2: Beyond Light flirtuje z niezwykle ciekawą tematyką, ale nie wykorzystuje w pełni jej potencjału. Staza bardziej rozczarowuje niż zachwyca, a recykling zawartości jest potężny. I chociaż wiem, że dzięki dodatkowi spędzę na serwerach kilkanaście - kilkadziesiąt kolejnych godzin gry, naprawdę trudno przekonać mi do powrotu innych.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA