Dwa tygodnie z czytnikiem e-booków Pocketbook Color. Ma zbyt wiele wad, by cieszyć się kolorowym ekranem
Spędziłem dwa tygodnie z czytnikiem e-booków wyposażonym w kolorowy ekran. Po przeczytaniu kilku książek i komiksów nie mam już wątpliwości, że PocketBook Color to urządzenie dla prawdziwych koneserów e-papieru.
Czytaj także: Czytnik ebook. Jaki wybrać? Na co zwrócić uwagę?
Pierwsze czytniki z kolorowymi wyświetlaczami widywaliśmy na targach takich jak IFA, CES i MWC już blisko dekadę temu. Tamte modele w zasadzie nie nadawały się jednak do codziennego użytku, a chociaż kilka z nich nawet weszło do sprzedaży, to ze względu na fatalne odwzorowanie kolorów umarły śmiercią naturalną. O tej kategorii produktów zrobiło się cicho na wiele, wiele lat.
To właśnie dlatego byłem podekscytowany, gdy tylko pojawiła się informacja, że w Polsce zadebiutuje Pocketbook Color.
Książki elektroniczne czytam już od blisko dekady i tak jak albumy pełne zdjęć nadal uwielbiam przeglądać w wersji papierowej, tak powrotu do klasycznego papieru na dłuższą metę w przypadku beletrystyki już sobie nie wyobrażam. Komiksy również konsumuję, z kilkoma nielicznymi wyjątkami, w wersji cyfrowej — ale już nie na czytniku, a na smartfonie lub tablecie.
Przyznam też, że jeśli tylko byłaby możliwość, by dać odpocząć oczom podczas czytania nie tylko książek, ale również komiksów, to byłby to solidny argument za tym, by po blisko dekadzie zdradzić Kindle’a. Zamiast czytnika Amazonu wyświetlającego jedynie czerń i „biel”, chętnie kupiłbym sprawnie działające urządzenie z dobrej jakości kolorowym e-papierowym ekranem.
Niestety teraz już wiem, że nowy Pocketbook takim urządzeniem nie jest.
Czytnik trafił do mnie kilka tygodniu po premierze, a pomimo dość chłodnych opinii pierwszych recenzentów, do samego końca żywiłem nadzieję, że Pocketbook Color, czyli następca wydanego aż siedem lat temu niezbyt udanego i zapomnianego już modelu Pocketbook Color Lux, będzie takim „nowym rozdaniem”. Niestety w praktyce okazało się, że na zmianę status quo sobie poczekamy.
Na urządzeniu udało mi się przeczytać co prawda kilka książek i komiksów, ale tegoroczny Pocketbook Color ma niestety zbyt wiele wad, by przejść nad nimi do porządku dziennego. Sprawdza się tu idealnie maksyma: „co do wszystkiego, to do niczego”. Sprzęt nie sprawdził się zarówno w przypadku książek (nie ma podejścia do Kindle’a), jak i przy komiksach (iPad bije go na głowę).
Opis czytnika Pocketbook Color zacznijmy jednak od tego, co się producentowi w nim udało.
Sam fakt wyświetlania kolorów w urządzeniu z e-papierem jest już sam w sobie osiągnięciem godnym podziwu, bo tak jak takie ekrany widywałem na targach lata temu, tak Pocketbook Color sprawuje się od nich znacznie lepiej (poszczególne barwy faktycznie można rozróżnić). Nie mam też większych uwag co do oprogramowania, bo Pocketbook jest wręcz bardziej wszechstronny od mojego Kindle’a.
Czytnik wygrywa z urządzeniem Amazonu za sprawą wsparcia formatu EPUB, który firma Jeffa Bezosa ignoruje na rzecz zamkniętego AZW i MOBI. Przeglądarkę, czytnik RSS-ów bez synchronizacji ze smartfonem i kolorowanki (!) mógł zaś już sobie Pocketbook darować, ale np. opcja wgrywania plików poprzez usługę Send to Pocketbook oraz prosto z chmury Dropbox to przydatne dodatki.
Mimo to żałuję, że Pocketbook Color nie ma Androida.
Zdaję sobie sprawę, że system od Google’a nie był co prawda projektowany z myślą o urządzeniach z e-papierem, ale i tak wielu producentów go stosuje — z powodzeniem. Klienci nie są ograniczani do jednej aplikacji do czytania i mogą wgrywać programy firm trzecich rodem ze smartfonów, gdzie kupują e-booki. Oprócz tego można wgrać klientów najróżniejszych chmur.
Przyznam też, że machnąłbym ręką na niedostatki systemu operacyjnego i z uśmiechem zgrywałbym nawet książki i komiksy ręcznie z komputera, gdyby tylko samo doświadczenie czytania stało tutaj na najwyższym poziomie. Niestety w tym przypadku tak nie jest. To, że e-papier w czytniku Pocketbook Color wyświetla kolory, to jedyne, co dobrego można o nim powiedzieć.
Pocketbook Color w praktyce z tych kolorów jest przede wszystkim wyprany.
To, że kolory są wyblakłe, widać niestety już na pierwszy rzut oka. Wszystkie okładki i wykresy w e-bookach oraz komiksowe kadry nijak nie przypominają tego, co widać np. na ekranie komputera. Wystarczy też położyć obok siebie iPada oraz Pocketbooka Color, by ta różnica wyryła się w pamięci. Potem na czytnik nie da się już patrzeć tak samo, jak wcześniej.
Trudno też traktować kolorowy e-papierowy ekran w Pockebooku Color jako dodatek, gdyż samo czytanie e-booków jest tu uciążliwe. Ze względu na hybrydowy charakter ekranu jakość tekstu pozostawia sporo do życzenia. Nie jest on tak ostry, a tło nie jest tak białe, jak w tańszych zwykłych czytnikach.
Największym problemem jest zaś to, że Pocketbook Color jest wolny niczym żółw.
Na wszystko trzeba czekać i to nierzadko po kilka sekund. Wielokrotnie myślałem, że czytnik się już na dobre zawiesił, ale po chwili się odmrażał i wykonywał kilka zleconych mu wcześniej akcji. Musiałem też wyłączyć automatyczne obracanie ekranu, bo tak jak ta funkcja jest przydatna, tak zmiana orientacji w łóżku stwarzała ryzyko, że zasnę, zanim wrócę do poprzedniego widoku.
Pomijając też prędkość działania 6-calowy ekran w Pocketbooku Color jest ciut za mały do czytania komiksów w widoku pełnoekranowym. Myślałem, że rozwiązaniem będzie tryb poziomy, ale brak opcji płynnego przewijania strony sprawił, iż co chwila trafiałem na przecięty w połowie dymek dialogowy. Po kilku zeszytach się poddałem i wróciłem pokornie do iPada.
Zastrzeżenia mam też do jakości wykonania Pocketbooka Color.
Zatopiony dość głęboko w obudowie ekran nie zawsze reagował na dotyk, a diody doświetlające ekran były rozmieszczone na tyle nierówno, że powodowało to wyciek światła w lewym górnym rogu ekranu. Obudowa potrafiła też zaskrzypieć, a szary podbródek pod czarną ramką dookoła wyświetlacza wyglądał jak z innej bajki. Rozpraszało również umieszczone pod samym ekranem logo.
Niezbyt podobało mi się też umieszczenie przycisków pod ekranem. W trybie pionowym nie da się do nich sięgnąć, gdy trzyma się czytnik w jednym ręku, a wygodnie wciskało się je wyłącznie w widoku poziomym, z którego z powodu braku płynnego przewijania zrezygnowałem. Często wciskałem jednak przypadkowo guziki Home i Menu, bo umieszczono je w jednej linii z tymi od zmiany stron.
Czy biorąc to wszystko pod uwagę, warto kupić Pocketbooka Color?
Lata temu, gdy czytniki e-booków dopiero wbijały się do świadomości konsumentów, a za tablety trzeba było zapłacić więcej, niż naczelny i pracownicy naszego Autobloga wydają dziś na swoje samochody, podszedłbym do tej sprawy inaczej. Za małolata za jedno urządzenie do czytania e-booków i komiksów w cenie ok. 850 zł dałbym się pokroić. Dziś? Już niezbyt.
Obawiam się, że w większości przypadków odpowiedź na pytanie, czy warto kupić Pocketbooka Color, będzie brzmiała: „nie”. Osoby, którym zależy na czytaniu nie tylko e-booków, ale również komiksów, magazynów i kolorowych gazet, bardziej ucieszą się z kosztującego znacznie mniej niż Pocketbook Color czytnika z rodziny Kindle oraz… jakiegokolwiek iPada z demobilu.
W wielu przypadkach zakup tabletu będzie można sobie zresztą odpuścić, jeśli konsument ma już smartfona z dużym ekranem.
W zamierzchłych czasach, gdy prezentowano pierwsze prototypy czytników z kolorowym e-papapierem, tablety były nieprzyzwoicie drogie, a smartfony nie tylko drogie, ale również śmiesznie małe. Dzisiaj nawet w przypadku ultrapanoramicznych proporcji ekranu 6-calowy panel w telefonie może mieć powierzchnię niewiele mniejszą niż ta w 6-calowym czytniku.
Oczywiście nie wątpię, że istnieje nisza, w której Pocketbook Color się sprawdzi i zdaję sobie sprawę, że na takie urządzenie wiele osób czekało. Powrócę jednak do wstępniaka i podkreślę, że takimi osobami są moim zdaniem przede wszystkim ci koneserzy e-papieru, którzy zbliżają się do granicy formy nad treścią… lub wręcz ją przekroczyli.