Ekologia czy eko-ściema? Ikea kończy ze sprzedażą jednorazowych baterii
Ekolodzy ich uwielbiają. Jednym ruchem zaoszczędzą 5000 ton odpadów rocznie. Ikea powiedziała „stop” jednorazowym bateriom.
Jeśli z jakiegoś powodu potrzebujesz jednorazowych baterii i chcesz je kupić w sieci sklepów Ikea, masz na to tylko rok. Od października 2021 r. popularne baterie-paluszki ALKALISK znikną z oferty szwedzkiego giganta meblowego.
Ikea mów „stop” bateriom. Ekologia czy eko-ściema?
Jednorazowe baterie znikną z oferty sklepów, ale pozostaną w nich akumulatory NiMH, m.in z serii LADDA (które w istocie są zakamuflowanymi wysokiej jakości akumulatorami Phillips Eneloop Pro).
Powód tej decyzji jest jednoznaczny: jednorazowe baterie są skrajnie nieekologiczne.
Ikea sprzedała 300 milionów baterii alkalicznych na całym świecie w samym roku fiskalnym 2019. Jeśli wierzyć wyliczeniom podanych przez sieć, gdyby wszystkie te baterie zamienić na akumulatory NiMH, które zostałyby użyte chociaż 50 razy, sieć zmniejszyłaby roczną ilość generowanych odpadów aż o 5000 ton! Gra jest więc warta świeczki.
Jak podaje Ikea, według ich ustaleń wystarczy naładować akumulator LADDA 10 razy, a ich emisja CO2 będzie niższa niż baterii użytych do wygenerowania takiej samej ilości energii. Po użyciu akumulatorów 50 raz ich ślad węglowy jest równy lub mniejszy produkcji baterii jednorazowego użytku.
Potwierdzają to także badania przeprowadzone na politechnice w Mediolanie - już przy 50 ponownych naładowaniach korzyści ekologiczne płynące z zastąpienia baterii jednorazowych akumulatorkami są wymierne. Profesor Mario Grosso w swoich obserwacjach podkreśla jednak, że aby faktycznie było to rozwiązanie ekologiczne, akumulatory muszą być wykorzystane niemal do pełni swojego potencjału. W innym wypadku są równie szkodliwe, co jednorazowe ogniwa.
Akumulatorki LADDA można naładować nawet 500 razy, więc z punktu widzenia ekologii decyzja Ikei jest jak najbardziej słuszna, jeśli tylko konsumenci faktycznie będą używać akumulatorków aż po kres ich żywotności, a nie gubić lub wymieniać co jakiś czas z przyzwyczajenia.
Akumulatorki zamiast baterii - czy to się opłaca?
Ekologia ekologią, ale co z ekonomią użytkowania? Pozwólcie, że posłużę się własnym przykładem.
W moim domu od 3 lat w ciągłym użyciu są akumulatory AA, które wraz z żoną wykorzystujemy do zasilania lamp błyskowych do aparatów. Mamy ich łącznie 20 sztuk, żeby zasilić dwie lampy i mieć do tego zapas.
Przyjmijmy, że ładujemy je i wykorzystujemy średnio dwa razy w miesiącu. Przez trzy lata naładowałem zatem akumulatory ok. 72 razy.
Połowę posiadanych akumulatorów kupiłem w Ikea, ale przyjmijmy na potrzeby tego wyliczenia, że kupiłem tam wszystkie posiadane ogniwa. Komplet czterech sztuk większych akumulatorów LADDA (2460 mAh) kosztuje 34,99 zł. Mnożąc razy pięć wychodzi 174,95 zł zł.
Do tego dochodzi oczywiście konieczność kupienia ładowarki. Osobiście używam ładowarki Philipsa na 8 akumulatorów, która kosztowała mnie 130 zł. Sumarycznie wydałem więc około 305 zł na komplet 20 akumulatorów i ładowarkę niezbędną do ich pracy.
Gdybym przed każdym użyciem lampy musiał kupić baterie alkaliczne (które swoją drogą starczają na mniej „strzałów” lampą niż akumulatory 2460 mAh) musiałbym 72 razy dokonać zakupu dwóch paczek baterii, pakowanych po 10 sztuk za 10 zł. Każdorazowo wydawałbym więc 20 zł, co po pomnożeniu razy 72 daje… 1440 zł.
Nawet gdybym nie wymieniał baterii za każdym razem, a ledwie co drugi raz i kupował komplet raz w miesiącu, wydałbym na nie około 770 zł na przestrzeni trzech lat.
Jak łatwo policzyć, koszt zakupu akumulatorów i niezbędnej ładowarki przy naprawdę intensywnym zużyciu zwrócił się już po nieco ponad roku.
A przecież nie uwzględniam w tej kalkulacji kosztów towarzyszących, jak np. koszt benzyny za dojazd do sklepu czy koszt wysyłki, gdybym zamawiał baterie przez internet.
Z zakupem akumulatorów zamiast baterii jest podobnie, jak z zakupem żarówki LED zamiast żarówki wolframowej. Początkowy koszt jest dużo wyższy, ale dzięki dłuższej żywotności koszt się równoważy z koniecznością kilkurazowego zakupu mniej trwałego przedmiotu. Czego miłym „skutkiem ubocznym” jest oczywiście generowanie mniejszej ilości śmieci, bo zamiast zmieniać żarówkę np. co kilka miesięcy, zmieniamy ją co kilka lat.
Ikea trzyma się swoich eko-postanowień.
Szwedzki gigant wyrasta na wzór do naśladowania, jeśli chodzi o stosunek do ekologii. To o tyle ironiczne, że meble kupione w Ikea bardzo często okazują się „jednorazowe”. Nie można jednak Szwedom odmówić jednego - w ostatnim czasie pokazują, że nie tylko mówią o tym, że „chcą być eko”, ale też robią wszystko, by rzeczywiście tak się stało. Usunięcie baterii jednorazowych z oferty to bardzo dobra decyzja.