Sony, musimy porozmawiać o PS5. Kilka rzeczy poszło nie tak, jak powinno
PlayStation 5 wciąż jest wskazywane jako ta konsola, która w następnych latach znajdzie najwięcej klientów. Pozycja lidera sprawiła jednak, że Sony zaczyna potykać się o własne nogi, podejmując szereg dziwnych i niezrozumiałych decyzji.
Czy jestem fanbojem? Tak! Fanbojem dobrych gier wideo, których najwięcej w aktualnej generacji konsol jest na PlayStation 4 oraz Nintendo Switchu. Stąd moja naturalna sympatia do tych dwóch platform i nieco chłodniejsze podejście wobec Xboksa One. Niestety, jak przed premierą PS4 Sony działało bezbłędnie, tak teraz firma podejmuje szereg dziwnych, kompletnie niezrozumiałych decyzji. Lista grzechów Sony nie jest co prawda długa, ale to dopiero początek nowego wyścigu o serca i portfele graczy.
1. Zamówienia przedpremierowe „z odpowiednim wyprzedzeniem”.
Premierowe egzemplarze konsol niemal zawsze rozchodzą się na pniu. Było tak nawet w przypadku PS3 i Wii U, czyli platform o dosyć powolnej dynamice ogólnej sprzedaży. Dlatego nic dziwnego, że wielu internautów od samego początku deklaruje chęć kupna PlayStation 5, jeszcze przed rynkowym debiutem urządzenia i jego pierwszymi recenzjami. Popyt przerasta podaż, co dawniej prowadziło do dantejskich scen, jak gigantyczne kolejki pod sklepami z elektroniką.
Dzisiaj, w cywilizowanym świecie usług internetowych, alokacja pierwszej partii towarów odbywa się za pomocą sieciowych zamówień przedpremierowych. Niestety, Sony nie zagwarantowało odpowiednich zasad składania takich zamówień, aby każdy gracz miał równe szanse zdobycia swojego egzemplarza PlayStation 5. Nieporozumienie jest znaczne o tyle, że kilka tygodni temu Sony zarzekało się: gracze dowiedzą się o zamówieniach przedpremierowych na PS5 z odpowiednim wyprzedzeniem.
Żadnego wyprzedzenia nie było. Zaraz po zakończeniu pokazu PlayStation 5 Showcase otworzono systemy zamówień przedpremierowych w Polsce i na świecie. W ten sposób widz wieczornej konferencji, przekonany, iż będzie mógł nabyć swoje PS5 następnego dnia, obudził się w nowej rzeczywistości, gdzie złożenie zamówienia przedpremierowego graniczyło z cudem. Tak się nie robi. Microsoft nie miał problemu, aby wymusić na sprzedawcach przestrzeganie odpowiednich terminów sprzedaży konsol Xbox Series (doszło nawet do lekkiego opóźnienia).
2. Sony samo zaprzecza swojej „wierze w generacje konsol”.
Jakiś czas temu rozpisywałem się na temat tego, jak zły jest to pomysł, by wydawać Halo Infinite na konsolach Xbox One oraz Xbox Series. Argumentowałem, że wspieranie poprzedniej generacji platform spowalnia rozwój i innowacje. Ogranicza także deweloperów, którzy zawsze muszą traktować najsłabsze urządzenie jako punkt wyjścia podczas projektowania gier. Architektura lokacji, sposób przemieszczania się, topografia terenu - to tylko część z elementów każdej gry wideo definiowanych przez najsłabszą docelową platformę.
Za przykład zdrowego podejścia podawałem wtedy Sony. Producenci PlayStation 5 ustami prezesa Jima Ryana deklarowali, że „wierzą w generacje konsol”. W swoistą grubą kreskę, która oddziela gry starszego i nowszego PlayStation. Dzięki temu deweloperzy nie muszą się oglądać na możliwości wcześniejszego sprzętu, tworząc produkcje przełomowe i przesuwające granice postrzegania gier wideo. Wszakże gry Sony na wyłączność dla PS4 nie były dostępne na PS3 (remaster to co innego), a te z PS3 nie były dostępne na PS2.
Niestety, w przypadku PlayStation 5 mamy do czynienia z pierwszym w historii Sony multi-generacyjnym systemem dystrybucji. Gry takie jak Spider-Man: Miles Morales czy Horizon Forbidden West pojawią się zarówno na PS4, jak i PS5. Oczywiście z ekonomicznego punktu widzenia ma to sens. PlayStation 4 to system z bazą ponad 100 milionów potencjalnych klientów, podczas gdy PlayStation 5 dopiero musi zbudować grupę odbiorców. Co za tym idzie, wcześniej wymienione gry Sony zapewne lepiej sprzedadzą się na PS4 niż na PS5. A Sony chce zarabiać.
Jednak jako gracz, nie interesuje się płynnością finansową Sony. Jestem rozczarowany tym, że firma zaprzecza swoimi działaniami filozofii „wiary w generacje”, którą to sama deklarowała. Nie wątpię, że Horizon Forbidden West będzie grą piękną i ciekawą, ale jej potencjał został ograniczony przez możliwości PlayStation 4. To właśnie aktualna konsola Sony wyznacza deweloperom technologiczne ograniczenia, które muszą być przestrzegane i uwzględniane. Wielka, wielka szkoda, ponieważ oznacza to, że prawdziwie next-genowe tytuły przyjdą do nas dopiero za dwa albo trzy lata. Pierwszym z nich najprawdopodobniej będzie God of War Ragnarok.
3. Brak pełnego przepływu danych między PS4 i PS5.
Skoro Sony zdecydowało się już na porzucenie opisanej wyżej filozofii generacji, powinno zapewnić zunifikowany ekosystem dla swoich graczy niezależnie od platformy. Tymczasem okazuje się, że gracze nie będą mogli wykonać tak prozaicznej, prostej i pożądanej operacji, jak przeniesienie stanów zapisu z gry Marvel’s Spider-Man na PS4 do gry Spider-Man na PS5. Jeśli posiadacz PlayStation 5 będzie chciał wbić wszystkie trofea i odblokować wszystkie kostiumy z podstawowej kampanii, musi robić to od nowa. Idiotyzm.
Żonglowanie stanami zapisu to coś, co już od kilku lat z powodzeniem robi Microsoft pomiędzy Xboksem One oraz Windowsem 10. Tymczasem Sony nie pomyślało nad takim rozwiązaniem w bardziej spójnym, bardziej zamkniętym ekosystemie PS4 - PS5. Tworzy to obraz korporacji, w której decyzje podyktowane finansowo wiodą wyraźny prym nad rozwiązaniami od graczy dla graczy. Opaska lidera sprawiła, że Sony straciło nieco wyczucia i gracji.
Mam tylko nadzieję, że w przypadku gier z PS4 uruchamianych na PS5 w trybie wstecznej kompatybilności otrzymamy dostęp do własnych stanów zapisu. Inaczej będzie to gigantyczna wpadka Sony.
Sony, pobudka.
Silna pozycja lidera w aktualnej generacji konsol sprawiła, że Sony „nic nie musi”. Dystans między PlayStation 4 oraz Xboksem One jest absolutnie nie do zakopania, niezależnie od wygibasów Microsoftu oraz Phila Spencera. Dlatego Sony okopało się na pole position, niechętne do jakichkolwiek zmian czy innowacji. Cross-play? Nah. Abonament w stylu Game Passa? Meh. Japońskiej firmie zależy tylko i wyłącznie na utrzymaniu status quo, bo to właśnie w aktualnych realiach zarabia na sprzedaży gier, konsol i akcesoriów najwięcej.
Nowa generacja to jednak częściowo nowe rozdanie. Sony przygotowało się całkiem nieźle od strony zabezpieczonego katalogu gier na wyłączność, ale potyka się na innych polach. Jeszcze rok temu takie potknięcia nie miałyby żadnego znaczenia. Dzisiaj, gdy wielu konsumentów myśli jaka konsola trafi za kilka miesięcy do ich salonu, sytuacja wygląda zgoła odmiennie. Liczy się każdy pokaz, każda informacja i każda gra wideo. Tymczasem Sony wciąż zachowuje się, jak gdyby miało zwycięstwo w kieszeni.
PS W tekście celowo pomijam wyższe ceny wysokobudżetowych tytułów na wyłączność od PlayStation Studios. Powód? Chociaż droższe produkcje to coś, czego nie chce żaden konsument, osobiście rozumiem, że gry wideo muszą kosztować więcej niż kosztują dzisiaj.