REKLAMA

Musk pokazuje nową Teslę i zapowiada auta za mniej niż 100 tys. zł, a rozczarowani inwestorzy wyprzedają akcje firmy

Wczoraj późnym wieczorem Elon Musk oficjalnie rozpoczął Tesla Battery Day 2020. Nie zabrakło szumnych zapowiedzi nowego typu akumulatorów i auta elektrycznego za mniej niż 25 tys. dol. To piękna wizja, ale jak zwykle zabrakło konkretów.

Musk pokazuje nową Teslę i zapowiada auta za mniej niż 100 tys. zł. Battery Day 2020 festiwalem obietnic
REKLAMA

Zacznijmy od tego, co tygryski lubią najbardziej, czyli nowej odsłony sztandarowego auta. Tesla Model S Plaid, bo o niej mowa, trafi do produkcji pod koniec przyszłego roku i będzie wariacją na temat Modelu S produkowanego od 2012 r. Zespół napędowy Plaid rozpędzi Model S do 100 km/h w czasie poniżej dwóch sekund i pozwoli rozwinąć prędkość maksymalną do 320 km/h. Do tego umożliwi przejechanie 840 km na jednym ładowaniu. Póki co czysto teoretycznie, bo Tesla Model S Plaid na razie istnieje tylko na papierze.

REKLAMA

Zespół napędowy Plaid docelowo trafi również do Tesli Model X, Roadstera i Cybertrucka. Kiedy? Nie wiadomo.

Musk obiecuje dwukrotnie wydajniejsze akumulatory już za 3–4 lata.

Tesla zamierza ruszyć z produkcją własnych akumulatorów o wyższej niż dotychczas pojemności. Dotychczas Tesla korzystała głównie z ogniw Panasonica, ale amerykański producent chce się uniezależnić od swojego łańcucha dostaw. Przestoje w produkcji ogniw Panasonica spowodowały zwolnienie produkcji Modelu 3 i Modelu Y. Własna fabryka ogniw miałaby obniżyć koszt produkcji akumulatorów aż o 76 proc.

Do tego Tesla chce zmienić budowę akumulatorów poprzez wyeliminowanie kobaltu i zastąpienie go krzemem. Ma to być ruch, który z jednej strony pozytywnie wpłynie na środowisko, a z drugiej, poprawi wydajność. Kiedy Tesla będzie gotowa z nowym typem ogniw? Nie wiadomo.

Elektryczna Tesla za mniej niż 100 tys. zł. to kolejny wielki cel Muska.

Na wczorajszym wystąpieniu Musk zapewnił, że celem Tesli jest stworzenie elektrycznego auta kosztującego mniej niż 25 tys. dol., czyli poniżej 100 tys. zł. Pamiętajmy jednak, że taka zapowiedź padła z ust Muska po raz pierwszy w 2018 r. Wtedy Musk zapewniał, że cel uda się osiągnąć w ciągu trzech lat. A kiedy rzeczywiście się uda? Tak, zgadliście. Nie wiadomo.

Musk obiecuje, Tesla rozczarowuje. Inwestorzy mają dość obietnic bez pokrycia i sprzedają akcje.

Choć opinie entuzjastów Muska są raczej pozytywne, to rynek nie jest zachwycony wczorajszą prezentacją. Oczekiwania inwestorów były zdecydowanie wyższe. Musk swoim zwyczajem pokazywał technologie, które na razie mają podwaliny tylko teoretyczne. Nowy typ akumulatorów istnieje tylko jako projekt.

Zawiedzione oczekiwania szybko przełożyły się na finanse, bowiem akcje Tesli polecały w dół, a wartość rynkowa spółki w ciągu kilku godzin spadła o… 50 mld dol.

Czego w takim razie chcieli inwestorzy? Oczekiwano dwóch nowości, w tym akumulatora zdolnego zasilać auto na przestrzeni miliona mil (1,6 mln km). Zapewniłoby to żywotność samochodu kilkukrotnie dłuższą niż w przypadku silników spalinowych. Wygląda to na nierealny pomysł, ale sam Musk rozpalił nastroje zapowiadając kilka miesięcy taką technologię ogniw.

Drugą niezrealizowaną (póki co) obietnicą Muska było obniżenie kosztu 1 kWh akumulatora. Docelowo niższy koszt mógłby sprawić, że auta elektryczne kosztowałyby tyle samo lub mniej niż spalinowe odpowiedniki. Zamiast konkretów dostaliśmy tylko kolejne zapowiedzi.

Musk kolejny raz pokazał, że potrafi rozpalać wielkie nadzieje i malować fantastyczne wizje rozwoju, ale ma problem z dotrzymywaniem terminów.

REKLAMA

A czas to pieniądz. Tesla przetarła szlaki, ale być może to nie ona wygra wyścig o tanie auto elektryczne. Do stawki dołącza coraz więcej firm, w tym tak doświadczeni giganci jak np. Volkswagen.

A póki co, zanim nadejdzie ten mityczny tani samochód elektryczny, należałoby zastanowić się nad samą produkcją energii elektrycznej. Aby przejście na elektromobilność w Polsce miało sens, trzeba byłoby wywrócić do góry nogami strukturę pozyskiwania energii. Bo co z tego, że auto zasili prąd, skoro w Polsce w 74 proc. pochodzi on ze spalania węgla. Zanim zamienimy spalinówkę na elektryka, wypadałoby jednocześnie przejść z węgla na odnawialne źródła energii. Do tego jednak droga jest bardzo daleka.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA