REKLAMA

Burger King wykorzystuje streamerów gier, płacąc 5 dolarów za reklamy warte tysiąc razy więcej

Będziecie mnie sponsorować czy nie?! - pyta wzburzony streamer, gdy ustawiony przez niego automatyczny bot promuje najnowszą ofertę Burger Kinga. Firma wydała 5 dolarów na coś, za co na rynku reklamy musiałaby zapłacić kilka tysięcy razy więcej.

22.08.2020 14.15
Burger King wykorzystuje streamerów, płaci 5$ za reklamy
REKLAMA

System donacji to stały element świata streamerów. Osoby grające na żywo są wspierane drobnymi kwotami przez swoich widzów. W zamian za wpłaty fani mogą wpisywać krótkie wiadomości, które następnie są wyświetlane na ekranie streamera bądź odczytywane przez automatycznego bota. Właśnie ten mechanizm wykorzystało zachodnie skrzydło agencji PR Ogilvy, realizując niezwykle skuteczną, ale także niezwykle kontrowersyjną akcję marketingową.

REKLAMA

Burger King płacił grosze za reklamy warte setki i tysiące dolarów.

 class="wp-image-1335592"

System donacji jest przeznaczony dla widzów, fanów, krytyków i hejterów. Dla osób prywatnych. W zamian za drobną opłatę streamerzy pozwalają, aby na ich kanale mógł zabrać głos ktoś z zewnątrz. Wyrazić swoją opinię, skomplementować prowadzącego bądź rzucić kilka krytycznych uwag. Zachodni streamerzy nie przewidzieli jednak, że mechanizm zostanie wykorzystany przez wielką i poważną agencję PR do promowania jednej z najpopularniejszych sieci fast food na świecie.

Ogilvy wyselekcjonowało streamerów korzystających z automatycznych botów czytających komentarze w zamian za donacje. Agencja wpłacała każdemu z internetowych celebrytów od 3 do 5 dolarów, jednocześnie informując o promocjach cenowych Burger Kinga. Bot czytał reklamowe hasła na żywo, podczas streamu, co wywołało protesty wielu streamerów.

Trolling czy nieetyczne zachowanie?

 class="wp-image-1335589"

Typowy internauta może uznać działania agencji PR za pomysłowe. Jednak każdy, kto pracuje i zarabia na rynku medialnym, określi takie zachowanie za nieetyczne. Oto bowiem profesjonalna firma wykorzystuje furtkę dla fanów, widzów i komentatorów, aby prowadzić działania reklamowe na szeroką skalę. To tak, jakbyś posiadał własną witrynę internetową zarabiającą na reklamach, a producent pralek postanowił przeprowadzić u ciebie akcję marketingową… w komentarzach. Oczywiście za darmo, nie uzgadniając tego z tobą.

Tego typu praktyka nie bez przyczyny nazywana jest spamem. Na spamie traci widz i czytelnik, będąc zalanym zautomatyzowanymi ofertami marketingowymi. Ogilvy pokazało, jak może wyglądać streaming w czarnym scenariuszu. Zautomatyzowany bot nieustannie wyczytuje informacje o tabletkach na potencje, nowym syropie na kaszel oraz promocji na pampersy w markecie, a widz jest bombardowany tym bełkotem nieustannie, nie tylko w przerwach reklamowych.

Agencja PR postanowiła obrócić wszystko w żart.

Ogilvy opublikowało materiał wideo. Za jego pomocą agencja PR pokazuje swoje praktyki, przedstawiając je jako kreatywną kampanię marketingową. Firma jest tak dumna ze swojego pomysłu, że wykorzystała nawet oprawę graficzną imitującą Twitcha, krzykliwą muzykę oraz rozpikselowane wizerunki streamerów. Tych samych, którzy najprawdopodobniej nieświadomie i wbrew własnej woli wzięli udział w projekcie, „zarabiając“ na nim od 5 do 3 dolarów. gdyby agencja PR chciała współpracować z każdym internetowym twórcą, musiałaby mu zapłacić od kilkuset do kilku tysięcy dolarów.

Ogilvy wydaje się być bardzo zadowolone ze swojego pomysłu, ale protesty streamerów zataczają coraz szersze kręgi. Pojawia się nawet wątek podania agencji do federalnej komisji handlu w USA, m.in. ze względu na stosowanie nieoznaczonych reklam. Wydaje się wręcz zaskakujące, że międzynarodowa korporacja PR współpracująca z setkami influencerów zdecydowała się na taką kampanię, ryzykując złą opinią dla siebie oraz swojego klienta...

...a jeśli to wszystko ustawka?

REKLAMA

Część internautów zwraca uwagę na rzekomo fikcyjne gry, jakie pojawiają się na ekranach zablurowanych streamerów. Istnieje jednak coraz więcej dowodów przemawiających przeciwko tej tezie. Głos zabierają streamerzy wykorzystani w internetowym spocie, wbrew ich woli oraz bez ich świadomości. Jednym z takich internetowych twórców jest mistrz Mario Makera Ross O'Donovan. Drugim streamer Weest. Obaj przyznają, że nie mieli pojęcia o kampanii, a także nikt się z nimi w tej sprawie nie kontaktował.

To ci whopp(s)er.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA