REKLAMA

Białoruś odcięta od internetu, ale Telegram działa. Został domyślnym komunikatorem antyreżimowym

Od dwóch dni Białoruś ma ogromne problemy z dostępem do internetu. Sieć była blokowana w trakcie wyborów prezydenckich i tuż po nich, kiedy pierwsi protestujący wyszli na ulicę. Można jednak polegać na Telegramie, który jako jeden z nielicznych opiera się cenzurze rządu.

11.08.2020 18.44
Białoruś odcięta od internetu, ale Telegram działa. To tam można umówić się na protesty
REKLAMA

Za naszą wschodnią granicą historia dzieje się na naszych oczach. Po kontrowersyjnych wyborach prezydenckich, w których rządzący od ćwierćwiecza Łukaszenka zdobył przeszło 80 proc głosów, doszło do buntu.

REKLAMA

Białorusini wyszli na ulice w Mińsku, Witebsku, czy Grodnie, by pokazać swój sprzeciw wobec reżimowej władzy. Starcia bywają ostre, dochodzi nawet do rozlewu krwi. Policja strzela do ludzi gumowymi kulami, a tłum posunął się nawet do użycia koktajli mołotowa.

Tylko jak umówić się na protest, kiedy w całym kraju nie działa internet?

Internet na Białorusi zaczął szwankować już w niedzielę, w dzień wyborów. W rzeczywistości dostęp do sieci zaczął był blokowany centralnie, na poziomie państwowym. Strony internetowe niezależnych mediów działają, ale ładują się całymi godzinami, a sieci społecznościowe po prostu przestały działać. Nie ma dostępu do Facebooka, WhatsAppa, Messengera, Instagrama ani YouTube'a.

Działa za to Telegram.

Z dumą informuje o tym Pawieł Durow, rosyjski przedsiębiorca, założyciel rosyjskiego Facebooka VKontakte i komunikatora Telegram. Durow nie musi jednak chwalić się sukcesem swojej aplikacji, bo ta stała się głównym kanałem informacyjnym na Białorusi.

Telegram udostępnił na Białorusi własne narzędzia przeciwdziałające cenzurze i jest dostępny u większości użytkowników. Zdarzają się problemy z połączeniem, ale to jedyny w miarę stabilny system komunikacji online spośród powszechnie znanych aplikacji.

Komunikacja na Telegramie jest szyfrowana, choć wokół bezpieczeństwa narosło sporo kontrowersji. Jak pisał w swoim tekście Tomasz Domański:

Mimo tych wątpliwości, właściciele Telegramu w 2018 r. udowodnili swoją niezależność odmawiając rosyjskiej Federalnej Służbie Bezpieczeństwa dostępu do wiadomości użytkowników.

Telegram zyskuje na popularności, w tym również przez fakt, że nie należy do gigantów świata tech, a więc użytkownicy nie są profilowani, a ich rozmowy nie są skanowane przez algorytmy. Telegram ma obecnie 400 mln aktywnych użytkowników na świecie.

Telegram domyślnym komunikatorem antyreżimowym?

Telegram zyskał na popularności po tym, jak wpłynęły dane z NSA pokazujące skalę szpiegowania w Stanach Zjednoczonych. Telegram był też używany do organizacji protestów w Hongkongu w ubiegłym roku. Teraz sprawdza się na Białorusi.

Jest też jednak druga strona medalu, bo Telegram był też używany do komunikacji i planowania zamachów terrorystycznych przez organizacje powiązane z Państwem Islamskim.

REKLAMA

Kolejny raz okazuje się, że państwo nie jest w stanie skutecznie walczyć z przepływem informacji w sieci. No chyba, że zupełnie wyciągnie wtyczkę, ale byłaby to ostateczność. Internauci wygrywają nawet z chińską cenzurą, co wbrew pozorom nie jest przesadnie trudne. W 2014 r. w Pekinie dość swobodnie korzystałem z zachodnich serwisów, w tym z Gmaila czy Messengera za sprawą VPN-a, choć nawet bez niego dało się obejść zabezpieczenia korzystając np. z agregatów treści które nie były na celowniku rządu.

Internet nie znosi próżni, a Telegram tylko zyska na białoruskim kryzysie.

Nie przegap nowych tekstów. Obserwuj Spider's Web w Google News.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA